Patrzę na białego, na Klan Gwiazdy, nie będę miała się z kim bawić! Będzie pewnie zajęty dość mocno treningami.
– No widziałam, też byłam taka dumna, gdy byłam mianowana! Nawet nie wiesz jaka byłam szczęśliwa! Zaczęłam trening i to świetne uczucie!- Macham ogonem szczęśliwa.- Tylko nienawidzę rano wstawać, patrole są fajne, polowania też.
– Nie mogę się doczekać mojego treningu, będę najlepszym uczniem w klanie burzy!- Wypina dumnie się. Przewracam oczami. Śmieje się cicho.- Z czego się śmiejesz?
– Ja? Ja z niczego, jak chcesz być najlepszym uczniem to poczekaj, aż ja będę mianowana i inni starsi uczniowie.-Uśmiecham się. Ciekawe jak idzie Stokrotce trening, zostałyśmy nominowane w tym samym momencie jednak jej trening pewnie jest inny. On i jego rodzeństwo będą trenować mniej więcej razem. Ciekawe, czy mam inne rodzeństwo? Kim była dokładniej mama, a kim ojciec? Kto jest moim dziadkiem? Czy płynie we mnie jakąkolwiek krew klanów, czy jestem pieszczoszkiem z krwi?
– Burza, ty mnie słuchasz?!- Patrzy na mnie niezadowolony. Patrzę na niego zaskoczona. On coś mówił?
– Nie. Przepraszam zamyśliłam się trochę bardzo.- Patrzę na białego. Urósł trochę od czasu bycia kociakiem. Je chyba też urosłam. Jednak zdaje mi się, że tylko urosłam, jednak czuje nadal się kociakiem. Gdy bawiłam się Stokrotką, albo kłóciłam się z Wiewiórem.- Wiesz, że urosłeś?
– Naprawdę?- Kiwam głową na znak zgody. W końcu się lubią, więc po co ma kłamać?
– Może kiedyś mnie przerośniesz.- Uśmiecham się miło. Patrzę na niebo.- Czekaj-j … jest pora szczytowania słońca-a?
– Hmm, chyba tak, a coś się stało?- Patrzę na niego przerażona, znowu się spóźnię! Przecież Śpiewający wiesiołek mnie zabije!
– Ja cię bardzo mocno przepraszam, ale mam trening, na który chyba się za chwilę spóźnię, a nie chce naprawdę, bo to już będzie drugi raz pod rząd, Pa!- Odbiegam zdenerwowana. Nienawidzę się spóźniać. A karne zmienianie mchu nie widzi mi się znowu. Karę swoją odbyłam przecież i mogę spokojnie mówić, że jak tylko będę mogła to zrobię to znowu. W końcu czy zasady nie są po to by je łamać? SĄ!
– No widziałam, też byłam taka dumna, gdy byłam mianowana! Nawet nie wiesz jaka byłam szczęśliwa! Zaczęłam trening i to świetne uczucie!- Macham ogonem szczęśliwa.- Tylko nienawidzę rano wstawać, patrole są fajne, polowania też.
– Nie mogę się doczekać mojego treningu, będę najlepszym uczniem w klanie burzy!- Wypina dumnie się. Przewracam oczami. Śmieje się cicho.- Z czego się śmiejesz?
– Ja? Ja z niczego, jak chcesz być najlepszym uczniem to poczekaj, aż ja będę mianowana i inni starsi uczniowie.-Uśmiecham się. Ciekawe jak idzie Stokrotce trening, zostałyśmy nominowane w tym samym momencie jednak jej trening pewnie jest inny. On i jego rodzeństwo będą trenować mniej więcej razem. Ciekawe, czy mam inne rodzeństwo? Kim była dokładniej mama, a kim ojciec? Kto jest moim dziadkiem? Czy płynie we mnie jakąkolwiek krew klanów, czy jestem pieszczoszkiem z krwi?
– Burza, ty mnie słuchasz?!- Patrzy na mnie niezadowolony. Patrzę na niego zaskoczona. On coś mówił?
– Nie. Przepraszam zamyśliłam się trochę bardzo.- Patrzę na białego. Urósł trochę od czasu bycia kociakiem. Je chyba też urosłam. Jednak zdaje mi się, że tylko urosłam, jednak czuje nadal się kociakiem. Gdy bawiłam się Stokrotką, albo kłóciłam się z Wiewiórem.- Wiesz, że urosłeś?
– Naprawdę?- Kiwam głową na znak zgody. W końcu się lubią, więc po co ma kłamać?
– Może kiedyś mnie przerośniesz.- Uśmiecham się miło. Patrzę na niebo.- Czekaj-j … jest pora szczytowania słońca-a?
– Hmm, chyba tak, a coś się stało?- Patrzę na niego przerażona, znowu się spóźnię! Przecież Śpiewający wiesiołek mnie zabije!
– Ja cię bardzo mocno przepraszam, ale mam trening, na który chyba się za chwilę spóźnię, a nie chce naprawdę, bo to już będzie drugi raz pod rząd, Pa!- Odbiegam zdenerwowana. Nienawidzę się spóźniać. A karne zmienianie mchu nie widzi mi się znowu. Karę swoją odbyłam przecież i mogę spokojnie mówić, że jak tylko będę mogła to zrobię to znowu. W końcu czy zasady nie są po to by je łamać? SĄ!
***
– Co czujesz?- Pyta się Śpiewający Wiesiołek. Otwieram buzię i wciągam dużo powietrza.
– Bardzo stary zapach nornicy i stary zapach królika.- Mówię pewnie. W końcu nie na nic poszły te treningi!
– Dobrze, a teraz postaraj się coś złapać. Zapasy się zmniejszają.- Uśmiecha się lekko. Polubiłam go bardzo, w końcu trening jest miły i długi.
– Oczywiście! Złapię na pewno coś.- Ochoczo mówię i rozglądam się. Trochę odbiegam od niego. Jak nie złapię czegokolwiek to nie zasnę. Nie słyszę nic, nie czuje nic. Czyli nie ma. Wzdycham zawiedziona i biegnę w głąb terenu. W końcu wiem mniej więcej co robić. Zatrzymuje się dość daleko od miejsca początku biegu. Wdycham smutno. Nie złapałam do tej pory nic. W powietrzu wyczuwam mysz. Mysz! Kucam praktycznie od razu. Szare stworzonko je jakieś nasionko. Skradam się cicho do zwierzęta. Za chwilę straci życie. Skaczę na nią pewnie, udało się! Może uda się coś też złapać? Zakopuje zdobycz i idę dalej. Otwarte tereny, jak klany mogą żyć w lesie? W końcu jak biegną to wpadają w drzewa? Czy jak oni to robią? Nie rozumiem ich. Zaczynam biec, kocham biegać! Wiatr w futrze, zapach królików w powietrzu to coś bez czego chyba nie będę umieć żyć. Z jednej z nor wybiega królik. Jedzenie! Królik zaczyna uciekać. Głupi, że nie ucieka do nory. Zaczynam go gonić. Musi zginąć. Zatapiam zęby w ciele królika. Złapany! Powoli zatrzymuje się. Jedzenie dla klanu złapane! Łapać coś jeszcze czy iść do obozu? Pójdę lepiej do obozu. Tylko najpierw pójdę jeszcze po mysz.
***
-Dzień dobry.- Uśmiecham się miło. Siadam obok kotów na patrol. Jeszcze tylko mój mentor i ruszymy pewnie.- Hej, Świerszczowa Łapo!
Biały uśmiecha się jak zwykle. Sama też się uśmiecham.
-Hej, Burzowa Łapo.- Macham ogonem. Słońce świeci lekko. Cieplej jest. Pora nowych liści jest przyjemna.
– Jak idzie ci trening?- Mówię zadowolona.
<Świerszczowa Łapa?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz