— Mamusiu, d-daleko j-jeszcze? — zapytał cichutko Taniec drżącym głosem. Było mu okropnie zimno, a woda spływająca po całym jego ciele i wiatr dmący od czasu do czasu prosto w pyski podróżujących kotów tylko pogarszały sytuację. Ciężko mu było siedzieć cały czas w ciszy, by nie męczyć bardziej rodziców, jednak wszystkie negatywne emocje powoli zbierały się w nim i nie znajdowały ujścia, co powodowało spore pogorszenie nastroju malucha. Szylkretowa karmicielka słysząc swoje kocię, położyła malucha na ziemi i spojrzała na niego troskliwym, acz zmęczonym wzrokiem.
— Nie wiem, słoneczko, ale jestem pewna, że nie będziemy szli długo i wkrótce będziemy mogli odpocząć. — zamruczała, próbując jakoś dodać otuchy buremu. Czule polizała młode parę razy po główce, po czym z powrotem chwyciła malucha za luźną skórkę na karku i zaczęła iść przed siebie. Szybko wyrównała tempo ze swoim partnerem - Rysią Łapą, który tym razem niósł Sikorkę. Taniec prędko rozejrzał się w poszukiwaniu Śpiewu, ponieważ brak pointa przy jego boku go niepokoił bardziej niż zwykle. Na szczęście szybko go dojrzał - jego braciszka niósł wujek Ośle Ucho, więc rudy był całkowicie bezpieczny. Uspokoiło to trochę Tańca, jednak sam bury kocurek czuł się z każdą upływającą chwilą gorzej. Kociak czuł w płucach nieprzyjemny, piekący ból, a jego głowa była nie tylko niezwykle ciężka, ale również jakby napełniona pulsującym bólem. Oprócz samego złego stanu zdrowia, maluch miał również zły humor i był zdenerwowany tym, że nie wie, co się dzieje z nim i wokół niego. Zadręczał się swoją niewiedzą - dlaczego musieli się ruszać z miejsca i dlaczego muszą tak daleko iść. Co się działo tam takiego złego, że nie mogli tam zostać? W pewnym momencie z jego gardziołka wydarło się ciche kaszlniecie. Potem następne. I kolejne. Trzymająca malucha Pląsającą Łapę zaniepokoił ten dźwięk. Młody kocur czuł, jak kotka delikatnie przekręca głowę, najpewniej szukając wzrokiem Zajęczej Stopy. Taniec niekoniecznie ufał medyczce, lecz jeśli Sikorka żyje do tej pory, to na pewno nie miała zamiaru jej zabić, a skoro jest możliwość, żeby te jej ziółka pomogły, to chciałby się do niej udać. Szylkterotwa karmicielka skierowała się w stronę uzdrowicielki i przepchawszy się przez tłum kotów, dotarła do Zająca. Kotka rzuciła jej pytające spojrzenie, a gdy tylko usłyszała kasłanie malucha, pokiwała głową.
— Przy następnym postoju go obejrzę. — powiedziała spokojnie Zajęcza Stopa, jednak na jej pysku malowało się zmartwienie. Nic dziwnego - kaszlący dzieciak w trakcie podróży to nic dobrego.
Dwa wschody słońca potem maluch co chwilę zanosił się kaszlem i podciągał nosem. Czuł się okropnie - był cały czas zmęczony kasłaniem i katarem, miał zatkany nos i bolała go głowa, a niewielkie zapasy medykamentów nie pozwalały na wiele Zajęczej Stopie. Klan zatrzymał się akurat, by nabrać sił i schronić się, chociaż chwilę przed deszczem.
— Klanie Burzy, jestem pewien, że już niedaleko. — zawołał donośnym głosem Czapla Gwiazda, próbując podnieść swój klan na duchu. Taniec słyszał ciche westchnięcia w tłumie. Maluch liczył na to, że naprawdę niedługo się to wszytko skończy i szybko dotrą na nowe terytorium.
— Zobaczysz, kochanie, już niedługo będziesz zdrowy jak rybka i będziesz mógł razem z rodzeństwem podziwiać nasz piękny, nowiutki obóz, gdy do niego dotrzemy. — miauknęła cicho Pląs. Leżący na niewielkiej kupce mchu maluch odwrócił główkę w stronę mamusi. Kotka uśmiechała się czule do niego, a jej wzrok napełniał kocię kolejną dawką nadziei na to, że jej i lidera słowa to prawda.
— A teraz odpoczywaj, złotko. — zamruczała, tuląc do siebie malucha z troską. — Musisz szybko zdobywać siły...
— Znalazłam trochę gwiezdnicy. — oznajmiła Zajęcza Stopa, podchodząc do chorego Tańca i jego matki. — Masz, młody, zjedz to, zrobi ci się po tym lepiej.
Pręgowany kocurek bez słowa sprzeciwu wziął do pyszczka roślinkę, po czym zaczął przeżuwać. Smak tego zielska nie był aż tak okropny, jak się tego młodzian spodziewał.
— Czy to wystarczy? — zapytała zmartwiona karmicielka, upewniając się, czy Taniec połknął swoje lekarstwo.
— Więcej nie znalazłam. — westchnęła Zajęcza Stopa. — Ale wysłałam Jeżową Łapę i Pliszkowy Krok na poszukiwania więcej roślin leczących biały katar.
< Jak ktoś chce może odpisać >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz