Zima, potem wiosna. Wszystko przemijało tak szybko, jak się pojawiło, a Gałązka już całkowicie przyzwyczaiła się do samotniczego trybu życia. No, może nie w pełni. Nadal czasami śniła jej się ciepła szopa i pełna miska jedzenia. Jednak w dziczy nie mogła narzekać – głównie dzięki swojej towarzyszce, Czereśniowemu Pocałunkowi. Była wojowniczka Klanu Nocy, polowała dla niej, potrafiąc sama przez kilka dni nie jeść, tylko po to, by Gałązka mogła zaspokoić głód. Gałązka była jej naprawdę wdzięczna. Sama pewnie dawno umarłaby z głodu. Mimo takiej dostępności jedzenia nie wydawało się, by choć trochę przytyła. Jednak ciepło, pożywienie i bezpieczeństwo, jakie zapewniała jej ciemno futra towarzyszka, były czymś, czego nigdy nie zapomni. Choć zdawało się, że ich układ współpracy będzie trwać aż do lata, trwał nadal i nic nie wskazywało na to, by którakolwiek z nich chciała go przerwać. Cały las zdawał się należeć tylko do nich. Od samego początku Gałązka widywała pewnego rudego kocura, jednak ostatnimi księżycami zniknął, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Na szczęście dzięki świeżym promieniom słońca zioła zaczynały wyrastać spod ziemi, co pozwalało jej poświęcać każdą chwilę na ich zbieranie. Nie oddalała się za bardzo od kryjówki w drzewie, a jeśli już, to zawsze u boku Czereśniowego Pocałunku. Szła dziarsko wzdłuż brzegu, spoglądając w dół na płynącą rzekę. Woda lśniła srebrzystymi refleksami, a rybki szybko mknęły wraz z prądem, jakby pchane jego siłą. Gałązka przełknęła ślinę i poczuła w sercu ścisk – ochotę, by je złapać. Nigdy tego nie robiła, nikt jej nie pokazał, jak to zrobić. A jednak przykucnęła przy brzegu i nieśmiało uderzyła w taflę wody – kończąc z jedynie mokrym futrem i lekko skrępowaną miną. Wtem jej czujne oczy dostrzegły drgnięcia na drugim brzegu. Może nie miała jeszcze wojowniczych umiejętności, ale predyspozycje do stania się dobrą wojowniczką były widoczne: wzrok, węch i słuch były nad wyraz wyostrzone. Głównie wynikało to ze strachu i instynktu przetrwania. Gdyby każdy był tak przerażony jak ona, miałby supermoce! Szybko wycofała się do tyłu w gęste zarośla. Na horyzoncie, po drugiej stronie rzeki, która jak mówiła jej towarzyszka, należała do Klanu Nocy, poruszały się jakieś sylwetki. Zapewne grupa klanowych kotów polowała lub szukała zaczepki. Gałązka przyspieszyła kroku, obawiając się, że zauważą ją i od razu ruszą w jej stronę, mimo iż nie mieliby w tym żadnego wyraźnego powodu. Jej kompanka opowiadała jej o miejscu, z którego pochodziła. Choć nie wypowiadała się o nim w pełni negatywnie, w jej kamiennym spojrzeniu drżała iskra irytacji, a może smutku. Gałązka nie chciałaby należeć do tej grupy, a jednak pragnęła być częścią jakiejkolwiek społeczności. Możliwość bycia chronioną przez tyle kotów wydawała się dla niej marzeniem. Mogłaby stać się częścią stada, prawdziwej, dużej grupy. Mogłaby leczyć chorych, a może nauczyliby ją polować? Byłaby przydatna. Może w końcu przestałaby się bać. Przecież w grupie siła, prawda? Drgnęła lekko i poczuła, jak coś podchodzi jej do gardła. No tak – od całego stresu i uważnego obserwowania zapomniała, po co wyszła z bezpiecznej nory. Musiała zjeść coś nieświeżego, a może to było przez stres… nieważne. Ważne było, że wymiotowała, i musiała szybko sobie z tym poradzić. Minęła jedno z drzew, na którym Czereśnia zostawiła ślady pazurów, a następnie ruszyła śladem niezapominajek aż, dotarła do starej nory lisa. Wciągnęła powietrze kilka razy, węszyła uważnie – jednak nie wyczuła żadnego zagrożenia. Wsunęła się do środka i od razu dostrzegła swoje zapasy roślin leczniczych. Większość z nich przechowywała w drzewie lub w jego okolicach, ale miała też tajemne kryjówki, które dawały jej poczucie bezpieczeństwa. Czuła się jak kociak mający coś swojego, choć pod skórą wiedziała, że Czereśnia doskonale zna jej sekrety, choć nigdy się do tego nie przyzna. Zamrugała kilka razy, przyzwyczajając oczy do ciemności, po czym chwyciła najbliższe liście wierzby i zjadła odpowiednią dawkę. Podniosła się na chude łapy i wynurzyła z nory. Ostrożnie rozejrzała się dookoła. Nie słysząc i nie czując nic podejrzanego, szybko przeskoczyła do najbliższych krzaków. Ruszyła lekko przed siebie, machając ogonem na boki i pochylając głowę nisko – gotowa na to, że może natknąć się na coś, co mogłaby zanieść do domu. Uniosła łeb i zauważyła, że znów znalazła się nad rzeką. Idąc jej brzegiem, znalazła dogodne miejsce i zeszła wystarczająco nisko, by napić się chłodnej, klarownej wody. Gdy dłużej o tym myślała, dostrzegała w sobie zmiany. Nadal była zestresowana, lecz jej ruchy w dziczy były zdecydowanie płynniejsze, bardziej naturalne. To jednak wciąż była tylko rutyna – gdyby ktoś ją zaburzył, szybko wpadłaby w panikę. Podniosła wzrok ku niebu. Było jasne i delikatne, a po jego powierzchni ścigały się ptaki, wykonując zachwycające akrobacje. Może kiedyś i ona poczuje się tak wolna. Spojrzała na własną łapę. Poza ogólnymi zasadami w klanie dowiedziała się też o istnieniu Klanu Gwiazdy. Nie zamierzała jednak w niego wierzyć. Pasowało jej stare postrzeganie zaświatów. Wierzyła, że po śmierci nie ma podziałów, że każdy trafia do tego samego miejsca, gdzie jedynym, co mu pozostaje, jest obserwowanie znajomych i bliskich. W zaświatach nie ma zła, nie ma trosk, a każdy jest szczęśliwy. Tak, to było to, co do niej przemawiało. Zero podziału na złych i dobrych, na słabych i silnych. Wypuściła powietrze z pyska, powoli i głęboko, jakby zrzucała ciężar, którego nie byłby w stanie dostrzec nikt – nawet ona sama. Czuła, jak napięcie opuszcza jej ciało, rozchodzi się po kręgosłupie, a ogon lekko drgnął w rytmie tego wewnętrznego oddechu. Ruszyła w końcu powoli z powrotem do znajomego drzewa. Minęła kamień i gęste krzaki, które były dla niej znakami, że zbliża się do celu. Jej łapy stąpały cicho po ziemi, a każdy szelest liści wywoływał w niej lekkie napięcie. Patrząc uważnie na boki i upewniając się, że nikt jej nie obserwuje, wsunęła się pod gęste krzewy, czując, jak drobne gałązki muskają jej futro. Zaraz potem weszła do wnętrza pnia drzewa. W środku powitał ją znajomy zapach: świeżo upolowana zdobycz i aromat kilku roślin. Uśmiechnęła się nieśmiało, widząc, jak Czereśniowy Pocałunek znosi do nory każdą roślinę. Niestety, jedynie mniszek i stokrotki były tym, czego naprawdę potrzebowała. Mimo to Gałązka niczego nie wyrzuciła. Pozostałe liście ułożyła tak, by posłanie dla nich obu było jeszcze wygodniejsze. Zioła nadające się do leczenia odłożyła w odpowiednie miejsce, a zdobycz pozostawiła nietkniętą – nie dlatego, że nie czuła głodu, lecz z chęci podzielenia się nim z Czereśnią. Usiadła na posłaniu, wpatrując się w wyjście z kryjówki. Jej ciało rozluźniło się nieco, lecz oczy wciąż czujnie obserwowały każdy ruch na zewnątrz. Głowa lekko drgała przy każdym szmerze liści, a uszy poruszały się niezależnie, wychwytując najdrobniejsze dźwięki. I cierpliwie oczekiwała swojej towarzyszki. W sercu czuła mieszankę spokoju i lekkiego podniecenia, jakby każda chwila mogła przynieść coś nowego, gest przyjaźni, drobne ciepło obecności Czereśniowego Pocałunku.
Wyleczeni: Gałązka
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.
W Klanie Wilka
Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).
W Owocowym Lesie
Dla owocniaków nadszedł trudny okres. Wszystko zaczęło się od śmierci wiekowej szamanki Świergot i jej partnerki, zastępczyni Gruszki. Za nią pociągnęły się śmierci liderki, rozpacz i tęsknota, które pociągnęła za sobą najmłodszą medyczkę, by skończyć na wybuchu epidemii zielonego kaszlu. Zmarło wiele kotów, jeszcze więcej wciąż walczy z chorobą, a pora nagich drzew tylko potęguje kryzys. Jeden z patroli miał niesamowite szczęście – natrafił na grupę wędrownych uzdrowicieli. Natychmiast wyraziła ona chęć pomocy. Derwisz, Jaskier i Jeżogłówka zostali tymczasowo przyjęci w progi Owocowego Lasu. Zamieszkują Upadłą Gwiazdę i dzielą się z tubylcami ziołami, pomocą, jak i również ciekawą wiedzą.W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz