— Witaj Stokrotko! Perełka skarżyła mi się, że Plusk jest jakiś nieswój.
— Może trochę, wczoraj skarżył mi się na ból głowy i nie roznosi żłobka jak zazwyczaj.
Pozwól, że mu się przyjrzę.
Karmicielka podsunęła kocurka do Zimorodkowej Łapy, a ta szybko go obwąchała. Nie wyczuła żadnej groźniejszej choroby. Spojrzała w zmęczone oczka kociaka.
— Zwyczajne osłabienie. — stwierdziła, po czym wybiegła szybko ze żłobka. Chwyciła z półki w legowisku medyka trochę czyśćca wełnistego i liści malin na ból głowy, po czym była z powrotem w kociarni. Dała maluchowi do zjedzenia parę listków, a następnie kazała leżeć i odpocząć. Niby nie miała już nic więcej do zrobienia, ale że w legowisku medyka tym bardziej nie miała co robić, postanowiła pozostać z Baśniową Stokrotką i popatrzeć trochę na bawiące się kociaki. Rozłożyła się wygodnie na mchu i patrzyła jak Sztorm i Perełka ganiają się nawzajem, bawiąc się w berka, a nieco mniejsza od nich Kuna stara się, za wszelką cenę wcisnąć do zabawy, rzucając się na ogonki starszych kociaków i podgryzając je. Pamiętała jeszcze jak ona i jej siostry bawiły się tak beztrosko w czasach kocięcych. W zasięgu wzroku miała troje kociąt; Plusk leżał przy opiekunce. Wydawało jej się, że w żłobku jest jeszcze jeden szkrab. Na pewno nie wyszedł na dwór, pada deszcz i Kotewka by mu nie pozwoliła. Zimorodkowa Łapa zastanawiała się, gdzie mógł ukryć się ten mały urwis.
Dojrzała ciemną sylwetkę szylkretki siedzącej samotnie w kącie żłobka. Spojrzała na kociaka i uśmiechnęła się. Widziała, że maluch wbija w nią spojrzenie swoich pomarańczowych oczu. Podniosła się ostrożnie, powoli zbliżyła do kociaka i usiadła obok.
— Heej! Jestem Zimorodkowa Łapa, a ty? — przywitała się przyjaźnie.
Koteczka poruszyła uszami i odwróciła wzrok, gdy uczennica na nią spojrzała. Skinęła uprzejmie głową na powitanie.
— Czereśnia — miauknęła krótko.
— To bardzo ładne imię! — stwierdziła. — Dlaczego nie bawisz się z innymi? — Po chwili spytała koteczkę. Wszystkie inne kociaki korzystały z kocięctwa i harcowały w najlepsze, biegając po żłobku. Zauważyła, jak kotka spojrzała na inne kociaki i wzruszyła ramionami.
— Twoje też ładne. Nie bawię się, bo po prostu nie chce — wyjaśniła — A ty jesteś medykiem? — dopytała.
— Tak! Jeszcze jak byłam małym kociakiem, takim jak ty, bardzo chciałam zostać medyczką. Dlatego teraz trwa moje szkolenie, w którym uczę się o ziołach i ich zastosowaniach oraz jak lepiej leczyć i pomagać innym.
— A to jest trudne? Czy ja też mogę być medykiem? — zapytała kotka, ugniatając swój ogonek. Wyglądało to naprawdę uroczo, zdaniem Zimorodkowej Łapy.
— Szkolenie medyka jest trochę trudniejsze od treningu wojownika, trzeba zapamiętać wiele nazw ziół i sposobów leczenia danych chorób. Jednak myślę, że bez większego problemu możesz zostać medykiem, jeśli tego właśnie chcesz kruszynko. — Odpowiedziała Czereśni.
— Rozumiem, ostatnio Kotewkowy Powiew mówiła mi o rolach w klanie. I rola wojownika jest straszniejsza. Mówiła też, że medykiem może zostać tylko członek rodziny Sroczej Gwiazdy — oznajmiła. Wyraźnie było widać, że kotka nie jest zbyt chętna do pełnienia roli wojowniczki.
— Niestety, tak jest. Ale mogę porozmawiać ze Sroczą Gwiazdą, by zgodziła się na mały wyjątek. Lub w wolnym czasie uczyć cię o ziołach, jeśli nie będziesz mogła zostać medyczką. Wiesz, gdy byłam młodą uczennicą, zaczęłam szkolić się na wojowniczkę. Szło mi świetnie, nauka przychodziła mi z łatwością, ale nie czułam się szczęśliwa w tym, co robiłam. Ale prosiłam Klan Gwiazdy i moją mamę, która odeszła, gdy byłam maleńkim kociakiem o pomoc i o danie mi odwagi, by zapytać Sroczą Gwiazdę o to, czy mogę zmienić ścieżkę szkolenia na medyka. I w końcu odważyłam się to zrobić. A Klan Gwiazdy zesłał znak, zimorodka spadającego z nieba w sam środek obozu, co wskazało na to, że mam zostać medyczką. Zapytaj Przodków o pomoc, może Oni coś zaradzą. — opowiedziała fragment swojej historii. Na zawsze będzie wdzięczna Klanowi Gwiazdy za to, co dla niej zrobili.
Czereśnia słuchała jej z uwagą.
— Kto to Klan Gwiazdy? — zapytała.
— Klan Gwiazdy to wszystkie zmarłe koty, które niegdyś w niego wierzyły i które nie obraziły nigdy członków Klanu Gwiazdy będących w nim przed nimi, czynami złymi, krzywdzeniem innych i brakiem żalu za dokonane zło. Wszystkie dobre koty, które znasz, kiedyś będą wśród nich. Koty Klanu Gwiazdy zamieszkują Srebrną Skórę. Opiekują się nami i wskazują nam drogę. Co księżyc medycy spotykają się przy Księżycowej Sadzawce, gdzie dostają wizje od Przodków. Tam również Klan Gwiazdy obdarowuje przywódcę dziewięcioma żywotami, aby był silnym i dobrym przywódcą. — starała się opowiedzieć o Klanie Gwiazdy młodszej kotce tak, by ta zrozumiała czym on jest i jednocześnie się go nie bała. Poza tym bardzo obawiała się, że kociak właśnie przez nią nie będzie chciał wierzyć w Klan Gwiazdy. Nigdy by sobie tego nie wybaczyła.
— Rozumiem, a jak ktoś łamie ich zasady, to, gdzie trafia? — dopytywała dalej zaciekawiona kotka.
— Wtedy... Cóż, trafia się do Mrocznej Puszczy, czy Miejsca gdzie Brak Gwiazd jak nazywają to inni. To straszne miejsce, gdzie nie ma roślin ani zwierzyny, rany się nie goją a koty, które tam trafią, wiecznie cierpią za swoje złe czyny. Dla nich już nie ma ratunku, już zawsze będą się potępiać za niewykorzystane szanse na stanie się lepszym. — wyjaśniła.
— To straszne, a nie da się im pomóc? Da się jakoś dostać stamtąd do Klanu Gwiazdy, jeśli będzie się żałować tego, co się stało? — Czereśnia zadawała kolejne pytania.
— Nie. Nie żałowali kotów, którym odebrali siostrę, brata, mamę lub nawet ich własne życie, nie szanowali zasad kodeksu. Nie żałowali tego, dopóki nie przyszły konsekwencje, póki było im dobrze, nie pomyśleli nawet, by spróbować odpokutować lub naprawić to, co zrobili, a jak zostali za to ukarani, jest za późno. Albo się poprawi za życia, albo nigdy. Należy brać odpowiedzialność za swoje czyny. — Odpowiedziała. Miała świadomość, że kociaki nie do końca są w stanie pojąć, czym jest zło, a czym dobro, oraz że nie wszyscy się zmieniają, dlatego im szybciej uświadomi małą Czeresienkę o tym, tym lepiej dla niej.
Czereśnia pokiwała głową ze zrozumieniem.
— Czy jako medyk trzeba dużo mówić? Bo ja wolę nie mówić — przyznała.
— Nie, nie trzeba — zaśmiała się. — Ja teraz dużo mówię, ale można mówić niewiele i to też będzie okej. — stwierdziła. Dawno tyle nie mówiła, ale na takie pytania trudno jest odpowiedzieć krótko.
— Dobrze — Szylkretka miauknęła krótko i spojrzała w wyjście ze żłobka — Co to jest, to białe i zimne?
— To białe i zimne to śnieg. — odpowiedziała koteczce. — Jak przestanie padać, możemy iść się na nim pobawić! - Dodała. Pamiętała, jak świetnie się kiedyś bawiła w śniegu z siostrami. Pamiętała ich wielką bitwę na śnieg. Albo jak jeszcze Płotka była z nimi, siedziały wszystkie cztery razem z babcią i Alga obrzucała Mandarynkę, wtedy rozwydrzoną panienkę, a teraz dojrzałą matkę kociąt, śniegiem. Tamte beztroskie czasy już nie wrócą, choćby bardzo tego chciała, ale nadal ma wspomnienia. Poza tym może nie muszą nadejść, aby było równie dobrze, jak za dawnych czasów…
— Może trochę, wczoraj skarżył mi się na ból głowy i nie roznosi żłobka jak zazwyczaj.
Pozwól, że mu się przyjrzę.
Karmicielka podsunęła kocurka do Zimorodkowej Łapy, a ta szybko go obwąchała. Nie wyczuła żadnej groźniejszej choroby. Spojrzała w zmęczone oczka kociaka.
— Zwyczajne osłabienie. — stwierdziła, po czym wybiegła szybko ze żłobka. Chwyciła z półki w legowisku medyka trochę czyśćca wełnistego i liści malin na ból głowy, po czym była z powrotem w kociarni. Dała maluchowi do zjedzenia parę listków, a następnie kazała leżeć i odpocząć. Niby nie miała już nic więcej do zrobienia, ale że w legowisku medyka tym bardziej nie miała co robić, postanowiła pozostać z Baśniową Stokrotką i popatrzeć trochę na bawiące się kociaki. Rozłożyła się wygodnie na mchu i patrzyła jak Sztorm i Perełka ganiają się nawzajem, bawiąc się w berka, a nieco mniejsza od nich Kuna stara się, za wszelką cenę wcisnąć do zabawy, rzucając się na ogonki starszych kociaków i podgryzając je. Pamiętała jeszcze jak ona i jej siostry bawiły się tak beztrosko w czasach kocięcych. W zasięgu wzroku miała troje kociąt; Plusk leżał przy opiekunce. Wydawało jej się, że w żłobku jest jeszcze jeden szkrab. Na pewno nie wyszedł na dwór, pada deszcz i Kotewka by mu nie pozwoliła. Zimorodkowa Łapa zastanawiała się, gdzie mógł ukryć się ten mały urwis.
Dojrzała ciemną sylwetkę szylkretki siedzącej samotnie w kącie żłobka. Spojrzała na kociaka i uśmiechnęła się. Widziała, że maluch wbija w nią spojrzenie swoich pomarańczowych oczu. Podniosła się ostrożnie, powoli zbliżyła do kociaka i usiadła obok.
— Heej! Jestem Zimorodkowa Łapa, a ty? — przywitała się przyjaźnie.
Koteczka poruszyła uszami i odwróciła wzrok, gdy uczennica na nią spojrzała. Skinęła uprzejmie głową na powitanie.
— Czereśnia — miauknęła krótko.
— To bardzo ładne imię! — stwierdziła. — Dlaczego nie bawisz się z innymi? — Po chwili spytała koteczkę. Wszystkie inne kociaki korzystały z kocięctwa i harcowały w najlepsze, biegając po żłobku. Zauważyła, jak kotka spojrzała na inne kociaki i wzruszyła ramionami.
— Twoje też ładne. Nie bawię się, bo po prostu nie chce — wyjaśniła — A ty jesteś medykiem? — dopytała.
— Tak! Jeszcze jak byłam małym kociakiem, takim jak ty, bardzo chciałam zostać medyczką. Dlatego teraz trwa moje szkolenie, w którym uczę się o ziołach i ich zastosowaniach oraz jak lepiej leczyć i pomagać innym.
— A to jest trudne? Czy ja też mogę być medykiem? — zapytała kotka, ugniatając swój ogonek. Wyglądało to naprawdę uroczo, zdaniem Zimorodkowej Łapy.
— Szkolenie medyka jest trochę trudniejsze od treningu wojownika, trzeba zapamiętać wiele nazw ziół i sposobów leczenia danych chorób. Jednak myślę, że bez większego problemu możesz zostać medykiem, jeśli tego właśnie chcesz kruszynko. — Odpowiedziała Czereśni.
— Rozumiem, ostatnio Kotewkowy Powiew mówiła mi o rolach w klanie. I rola wojownika jest straszniejsza. Mówiła też, że medykiem może zostać tylko członek rodziny Sroczej Gwiazdy — oznajmiła. Wyraźnie było widać, że kotka nie jest zbyt chętna do pełnienia roli wojowniczki.
— Niestety, tak jest. Ale mogę porozmawiać ze Sroczą Gwiazdą, by zgodziła się na mały wyjątek. Lub w wolnym czasie uczyć cię o ziołach, jeśli nie będziesz mogła zostać medyczką. Wiesz, gdy byłam młodą uczennicą, zaczęłam szkolić się na wojowniczkę. Szło mi świetnie, nauka przychodziła mi z łatwością, ale nie czułam się szczęśliwa w tym, co robiłam. Ale prosiłam Klan Gwiazdy i moją mamę, która odeszła, gdy byłam maleńkim kociakiem o pomoc i o danie mi odwagi, by zapytać Sroczą Gwiazdę o to, czy mogę zmienić ścieżkę szkolenia na medyka. I w końcu odważyłam się to zrobić. A Klan Gwiazdy zesłał znak, zimorodka spadającego z nieba w sam środek obozu, co wskazało na to, że mam zostać medyczką. Zapytaj Przodków o pomoc, może Oni coś zaradzą. — opowiedziała fragment swojej historii. Na zawsze będzie wdzięczna Klanowi Gwiazdy za to, co dla niej zrobili.
Czereśnia słuchała jej z uwagą.
— Kto to Klan Gwiazdy? — zapytała.
— Klan Gwiazdy to wszystkie zmarłe koty, które niegdyś w niego wierzyły i które nie obraziły nigdy członków Klanu Gwiazdy będących w nim przed nimi, czynami złymi, krzywdzeniem innych i brakiem żalu za dokonane zło. Wszystkie dobre koty, które znasz, kiedyś będą wśród nich. Koty Klanu Gwiazdy zamieszkują Srebrną Skórę. Opiekują się nami i wskazują nam drogę. Co księżyc medycy spotykają się przy Księżycowej Sadzawce, gdzie dostają wizje od Przodków. Tam również Klan Gwiazdy obdarowuje przywódcę dziewięcioma żywotami, aby był silnym i dobrym przywódcą. — starała się opowiedzieć o Klanie Gwiazdy młodszej kotce tak, by ta zrozumiała czym on jest i jednocześnie się go nie bała. Poza tym bardzo obawiała się, że kociak właśnie przez nią nie będzie chciał wierzyć w Klan Gwiazdy. Nigdy by sobie tego nie wybaczyła.
— Rozumiem, a jak ktoś łamie ich zasady, to, gdzie trafia? — dopytywała dalej zaciekawiona kotka.
— Wtedy... Cóż, trafia się do Mrocznej Puszczy, czy Miejsca gdzie Brak Gwiazd jak nazywają to inni. To straszne miejsce, gdzie nie ma roślin ani zwierzyny, rany się nie goją a koty, które tam trafią, wiecznie cierpią za swoje złe czyny. Dla nich już nie ma ratunku, już zawsze będą się potępiać za niewykorzystane szanse na stanie się lepszym. — wyjaśniła.
— To straszne, a nie da się im pomóc? Da się jakoś dostać stamtąd do Klanu Gwiazdy, jeśli będzie się żałować tego, co się stało? — Czereśnia zadawała kolejne pytania.
— Nie. Nie żałowali kotów, którym odebrali siostrę, brata, mamę lub nawet ich własne życie, nie szanowali zasad kodeksu. Nie żałowali tego, dopóki nie przyszły konsekwencje, póki było im dobrze, nie pomyśleli nawet, by spróbować odpokutować lub naprawić to, co zrobili, a jak zostali za to ukarani, jest za późno. Albo się poprawi za życia, albo nigdy. Należy brać odpowiedzialność za swoje czyny. — Odpowiedziała. Miała świadomość, że kociaki nie do końca są w stanie pojąć, czym jest zło, a czym dobro, oraz że nie wszyscy się zmieniają, dlatego im szybciej uświadomi małą Czeresienkę o tym, tym lepiej dla niej.
Czereśnia pokiwała głową ze zrozumieniem.
— Czy jako medyk trzeba dużo mówić? Bo ja wolę nie mówić — przyznała.
— Nie, nie trzeba — zaśmiała się. — Ja teraz dużo mówię, ale można mówić niewiele i to też będzie okej. — stwierdziła. Dawno tyle nie mówiła, ale na takie pytania trudno jest odpowiedzieć krótko.
— Dobrze — Szylkretka miauknęła krótko i spojrzała w wyjście ze żłobka — Co to jest, to białe i zimne?
— To białe i zimne to śnieg. — odpowiedziała koteczce. — Jak przestanie padać, możemy iść się na nim pobawić! - Dodała. Pamiętała, jak świetnie się kiedyś bawiła w śniegu z siostrami. Pamiętała ich wielką bitwę na śnieg. Albo jak jeszcze Płotka była z nimi, siedziały wszystkie cztery razem z babcią i Alga obrzucała Mandarynkę, wtedy rozwydrzoną panienkę, a teraz dojrzałą matkę kociąt, śniegiem. Tamte beztroskie czasy już nie wrócą, choćby bardzo tego chciała, ale nadal ma wspomnienia. Poza tym może nie muszą nadejść, aby było równie dobrze, jak za dawnych czasów…
<Czereśnia?>
[1161 słów]
[przyznano 23%]
Wyleczeni: Plusk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz