Przed szczeliną uczniów siedziała jedna z młodych kotek – Pietruszkowa Łapa. Czekała na swoją mentorkę, która zaprosiła ją na wspólny spacer. Melodyjny Trel, bo o niej mowa, wydawała się jednocześnie podekscytowana i smutna, co zaniepokoiło młodą pręguskę. Pietruszkowa Łapa zawsze pragnęła, by jej bliskim wiodło się jak najlepiej. Nie miała jednak pojęcia, że jej życzenie w pewnym sensie się spełnia – Melodyjny Trel była ostatnio bardzo szczęśliwa.
Gdy tylko Pietruszkowa Łapa dostrzegła jasne, szylkretowe futro swojej mentorki, od razu wstała i ruszyła w jej kierunku. Melodyjny Trel żegnała się właśnie z jednym z wojowników w dość nietypowy sposób. Oba koty przytuliły się, a Pokrzywowe Zarośla liznął niską kotkę po głowie. Młoda pręguska przechyliła głowę na bok, unosząc brew w pytającym geście. Liliowy kot odwrócił się i skierował ku legowisku wojowników, podczas gdy Melodyjny Trel zwróciła się do swojej uczennicy z szerokim uśmiechem. Obie kotki przytuliły się mocno, liżąc się czule po barkach.
– Ruszajmy, Pietruszkowa Łapo. Przejdziemy się do lasu – oznajmiła mentorka i wesoło potruchtała w stronę wyjścia z jaskini.
Młodsza kotka ruszyła za nią bez wahania. Szły obok siebie, rozmawiając o ostatnich wydarzeniach. Pietruszkowa Łapa opowiedziała o spotkaniu z Rysią Łapą. Melodyjny Trel najpierw ją zbeształa za przekroczenie granic, ale zaraz potem pochwaliła za odwagę przyznania się do błędu, obiecując, że nikt się o tym nie dowie – przecież nic wielkiego się nie stało. Gdy temat zszedł na Pożarową Łapę, mentorka tylko westchnęła, tłumacząc, że takie koty się zdarzają, a najlepszym rozwiązaniem jest całkowite ich ignorowanie.
W końcu dotarły do lasu. Pietruszkowa Łapa skakała w zaspach, a Melodyjny Trel śmiała się, co jakiś czas podrzucając śnieg, by młodsza mogła go łapać. Szylkretowa kotka spoglądała na swoją uczennicę z dumą, ale i z pewnym żalem. Gdy Pietruszkowa Łapa spojrzała w jej niebieskie oczy, zauważyła coś niepokojącego. Jej zapał opadł, a pręguska podeszła bliżej.
– Wszystko w porządku? Przyszłyśmy tu, bo chciałaś mi coś powiedzieć – powiedziała spokojnie. W głębi serca jednak czuła, że zaraz usłyszy coś złego. Wolałaby żyć w nieświadomości niż zmagać się ze smutkiem.
Melodyjny Trel westchnęła, spuściła wzrok na swoje krótkie łapki, a potem zerknęła na swój brzuch. Wyglądał normalnie, choć skóra wydawała się delikatnie zaróżowiona.
– Tak, muszę ci coś ważnego powiedzieć – zaczęła poważnym tonem. – Nie będę w stanie przeprowadzić twojego ostatecznego testu na wojowniczkę. Dostaniesz innego mentora.
Pietruszkowa Łapa aż zjeżyła sierść na karku, a jej oczy rozszerzyły się z żalu.
– Wiesz, ostatnio spędzałam dużo czasu z Pokrzywowymi Zaroślami i... zbliżyliśmy się do siebie – odezwała się Melodyjny Trel po krótkiej chwili ciszy. – Bo widzisz, nie będę mogła kontynuować z tobą treningów, ponieważ spodziewam się kociąt – dodała, po czym odwróciła wzrok, nie chcąc widzieć szoku i żalu na pyszczku uczennicy. – Przepraszam za... – zaczęła znowu, odwracając głowę, jakby chciała coś jeszcze dodać, ale nie zdążyła.
Pietruszkowa Łapa przylgnęła do niej jak rzep do ogona, mrucząc głośno i ocierając się pyszczkiem o szyję mentorki.
– Nie masz za co przepraszać! Tak się cieszę! – wykrzyknęła, odklejając się od niej. Łzy kapały jej po policzkach, ale były to łzy szczęścia. Melodyjny Trel wyglądała na zaskoczoną, jakby nie spodziewała się takiej reakcji.
– Aaa, będziesz mieć kociaki! Będę dla nich jak siostra! Nauczę je wszystkiego, jak być dobrym kotem! Codziennie będę przychodzić do żłobka, będę polować dla ciebie i przynosić najlepsze zdobycze, żebyś miała siłę je urodzić i wychować! – mówiła z entuzjazmem Pietruszkowa Łapa, skacząc dookoła mentorki. Cieszyła się, jakby właśnie dowiedziała się, że będzie mieć rodzeństwo. Może tak właśnie było? Relacja między Melodyjnym Trelem a Pietruszkową Łapą od samego początku przypominała więź matki z córką. Kotki nigdy nie wyznały sobie tego wprost, ale w ich relacji słowa nie były potrzebne.
– Pokrzywowe Zarośla to idealny kot! Jest taki ładny, a do tego cichy i uroczy – stwierdziła czekoladowa kotka. Choć nie znała wojownika zbyt dobrze, teraz wiedziała, że pozna go bliżej.
– Tak, masz rację. Sama nie wiem, jak do tego doszło, ale cieszę się, że właśnie tak się stało – przyznała z lekkim zakłopotaniem starsza kotka, przypominając sobie zszokowaną minę Czereśniowej Gałązki, gdy oznajmiła jej swoją prośbę.
– Wiadomo, kiedy przyjdą na świat? – zapytała uczennica, spoglądając na brzuch mentorki. Nie był jeszcze duży, więc Pietruszkowa Łapa domyślała się, że do narodzin pozostało trochę czasu.
– Za dwa lub trzy księżyce – odpowiedziała Melodyjny Trel, zerkając na swój brzuch. – A, i jeszcze jedno, Pietruszkowa Łapo. Zastąpi mnie Miedziany Kieł. Przekazałam jej wszystko, co powinna wiedzieć. Będzie dobrą mentorką – oznajmiła i lekko zadrżała, gdy nagle powiał zimny wiatr.
– Miedziany Kieł? Znam ją! Jeśli ty jej ufasz, to ja też – zamruczała z przekonaniem młodsza kotka. Widząc jednak, jak jej mentorka drży, przybrała zmartwioną minę. – Wracamy! Nie możesz się przeziębić! – powiedziała stanowczo, przytulając się do Melodyjnego Trela, żeby ją ogrzać.
Rozmawiając o macierzyństwie, porodach i ziołach, kotki w miłym towarzystwie kierowały się w stronę obozu. Pietruszkowa Łapa patrzyła na swoją mentorkę z miłością, gdy ta opowiadała, jak będzie opiekować się swoimi kociętami. Dokładnie mówiła uczennicy, że będzie je pilnować i wychowa na dobre koty. Rzuciła nawet kilka propozycji na imiona! Czekoladowa uczennica przypomniała sobie, że raz miała porozmawiać z Pokrzywowymi Zaroślami, ale w końcu nie znalazła czasu.
W końcu obie kotki weszły do jaskini, jednak ich rozmowa się nie zakończyła! Usiadły w ciepłym kącie i kontynuowały temat kociąt oraz macierzyństwa.
Liczba słów, trening wojownika: 913
[przyznano 18%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz