Machając ogonem na pożegnanie towarzyszom z patrolu, Pietruszkowa Łapa ruszyła w stronę szczeliny medyków. Jej łapy delikatnie stąpały po mchu, a wzrok szybko odnalazł rudą połowę Zaćmionej Łapy. Widząc ją, pręgowana chwyciła gałązkę z jagodami i podeszła bliżej.
Zaćmiona Łapa, wyczuwając znajomy zapach, spojrzała w jej stronę. Na widok Pietruszkowej Łapy jej pyszczek rozjaśnił się w uśmiechu – szczerym, ciepłym, takim, który od pewnego czasu pojawiał się tylko dla niej.
— Witaj, Pietruszkowa Łapo — przywitała się pierwsza, zauważając jagody w pysku przyjaciółki. Spojrzała na nie pytająco, a Pietruszkowa Łapa odłożyła gałązkę na ziemię.
— Cześć, Zaćmiona Łapo! — zamruczała z entuzjazmem. — Patrz, co dla ciebie przyniosłam! — miauknęła z dumą, delikatnie przesuwając łapą gałązkę w jej stronę.
Zaćmiona Łapa spojrzała na jagody, a w jej oczach pojawiła się wdzięczność.
— Dziękuję, na pewno przydadzą się w leczeniu — oznajmiła, pochylając się, by podnieść gałązkę. Jednak zanim zdążyła to zrobić, Pietruszkowa Łapa niespodziewanie dotknęła swoim nosem jej nosa, zatrzymując ją. Zaćmiona Łapa uniosła się, zaskoczona gestem, i spojrzała na nią pytająco.
— To nie dla klanu, a dla ciebie — wyjaśniła Pietruszkowa Łapa, lekko zawstydzona, patrząc w bok. — Mają ciekawy kształt, wyglądają jak serduszka! Dlatego je dla ciebie przyniosłam! — dodała, wskazując łapą na czarne jagody o nietypowym kształcie. — Możesz je nosić za uchem… — mruknęła ciszej, spuszczając wzrok na swoje łapy.
Dla Pietruszkowej Łapy był to pierwszy raz, gdy komuś coś podarowała, a jej podekscytowanie mieszało się z obawą. Nie była pewna, czy Zaćmionej Łapie spodoba się ten prezent.
— Rozumiem. W takim razie wezmę je do swojego legowiska — odpowiedziała Zaćmiona Łapa, starając się ukryć podekscytowanie. Jej ogon był lekko nastroszony z emocji, które trudno było opanować. Pietruszkowa Łapa nigdy wcześniej nikogo nie obdarowywała, a Zaćmiona Łapa nigdy wcześniej nie dostała prezentu. Dla obu z nich ta chwila była nowa i niezwykle wyjątkowa.
— Może przejdziemy się gdzieś? Chyba że wolisz zostać w ciepłym obozie — zaproponowała radośnie czekoladowa kotka. W jej głosie słychać było beztroską lekkość. Nie miało znaczenia, co będą robić – czy pójdą szukać ziół, czy zostaną w obozie na rozmowach – liczyło się tylko to, że czas spędzą razem.
<Zaćmiona Łapo?>
[417 słów; trening wojownika]
[przyznano 8%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz