*przed mianowaniem Rysiego Tropu ( ćwierć księżyca temu)*
Wyszłam cichutko z legowiska uczniów, i skierowałam się do łoża swojej mentorki. Słońce dopiero wstało, jednak nie mogłam spać, ponieważ ciągle myślałam o tym, że obydwie moje siostry zostały już wojowniczkami, i tylko ja siedzę w tyle. Dlatego chciałam nadrobić zaległości, i dużo bardziej starałam się na treningach, i zamiast 100, chciałam dać 200% siebie.
-Makowy Nowiu. - Szepnęłam zachrypniętym głosikiem. Ona zamiast odpowiedzi otworzyła jedno oko, i pytająco wykrzywiła pyszczek.
- Możemy już iść poćwiczyć? Proszę!
Ona w odpowiedzi usiadła, i bez słowa położyła mi ogon na pyszczku, a następnie wskazała na wejście.
Pokierowałam się tam już nic nie mówiąc, a ona zdążyła za mną.
- Iskrząca Łapo co ci jest? Chcesz obudzić wszystkich w obozie o tak wczesnej porze?
- Nie. Po prostu chce być najlepszą wojowniczką, więc muszę dużo ćwiczyć. Możemy pójść na jakiś patrol, albo iść poćwiczyć? - Wychrypiałam.
Kocica wzdychnęła, i podkręciła głową.
- Dobrze. Teraz pójdziemy na patrol łowczy, a potem możemy poćwiczyć, ale nie mam zamiaru znów patrzeć jak mi mdlejesz dobrze?
Zamiast odpowiedzi podskoczyłam ze szczęścia, i wesoło kiwając ogonem stanęłam przy zastępczyni naszej nowej liderki, i czekałam na to, aż Jadowita Żmija powie mi i mojej mentorze z kim pójdziemy na patrol łowczy.
- Makowy Nowiu, ty będziesz prowadzić, do tego Iskrząca Łapa, do was dołączą Jaskółcze Ziele i Lodowa Sałatka, oraz Gronostajowy Taniec i Rysia Łapa.
Bardzo ucieszyłam się słysząc skład naszego patrolu. Zawsze chciałam mieć więcej przyjaciół, a Rysia Łapa wydawała się być bardzo fajną kotką. Oprócz tego chciałam pokazać siostrom że nie jestem wcale taka beznadziejna, i że coś umiem.
- Ty idź po Rysią Łapę, a ja pójdę po resztę. - Mruknęła Mak odchodząc w stronę legowiska wojowników. Ja natomiast skierowałam się w podskokach po koleżankę z legowiska.
- Hej, jestem Iskrząca Łapa! - Wychrypiałam i usiadłam na przeciwko przeciągającej się koleżanki. - Idziemy razem na patrol łowiecki, chodź! - Uśmiechnęłam się w jej stronę, czekając na odpowiedź.
- Nie musisz mi się przedstawiać... Ale tak, Hej Iskrząca Łapo!
- Chodź, bo Makowy Nów nie lubi długo- Przerwałam, ponieważ nie mogłam przez chwilę nabrać powietrza, jednak nie chcąc, żeby nowa koleżanka miała jakikolwiek powód do nielubienia, poczekałam aż będę mogła wziąć wdech, i dokończyłam. - Sorki, chciałam powiedzieć, że Makowy Nów nie lubi długo czekać. Chodź!
Zamiast odpowiedzi niebieska mnie wyminęła i szturchnęła zachęcająco. Pobiegłam wesoło za Ryś, i dotrzymując jej kroku dotarłam do mentorki swojej, kotki, oraz swoich sióstr. Przywitałam się z nimi, i nie wiedząc jak zacząć konwersację, po prostu szłam niedaleko licząc, że zacznie któraś z nich, jednak one jak na razie chyba wolały gadać że sobą nawzajem...
Trochę mnie to zasmuciło, jednak je rozumiałam. Bo w końcu po co gadać z siostrą która tylko ciągle jest chora, i nawet nie jest wojowniczką, jeśli ma się innych przyjaciół... Z zamyślenia wyrwała mnie Makowy Nów, która ogonem zasygnalizowała wyjście. Ryś pokiwała głową.
- To czego mamy tak właściwie tu wypatrywać?
Nie za bardzo wiedziałam co odpowiedzieć.
- Jesteśmy na patrolu łowieckim Rysia Łapo.
Chciałam dokończyć, ale Makowy Nów mi przerwała.
- Iskrząca Łapo, możesz iść zapolować z Rysią Łapą koło ciernistego drzewa. Jaskółcze Ziele pójdzie z wami. Ja pójdę z Lodową Sałatką i Gronostajowym Tańcem. Spotykamy się za niedługo. Jaskółcze Zielę będzie was pilnowała.
Rysia Łapa skrzywiła pyszczek, jakby nie podobała jej się myśl wspólnego polowania. Jednak kiedy wyczuła mysz, od razu się uśmiechnęła, i przyjęła pozycję łowiecką.
Od razu poczułam zapach myszy, jednak dałam szansę młodszej koleżance, z resztą, poczułam coś innego, co dużo bardziej mnie interesowało. Szpaka. Przez chwilę ją obserwowałam, jednak potem zajęłam się szpakiem. Musnęłam siostrę ogonem, a następnie wskazałam zwierzę. Od razu zrozumiała. Powoli podkradłam się z jednej strony zwierzęcia, i chciałam krzyknąć, żeby go wystraszyć, jednak zamiast tego usłyszałam świst, a zaraz potem dostałam czymś w ogon. Obejrzałam się i zobaczyłam uśmiechającą się Ryś, szpak się wystraszył, i wpadł prosto w łapy mojej siostry, więc wszystko było dobrze. Z resztą, nie miałam zamiaru się na nią złościć czy coś. Uśmiechnęłam się szeroko, i rzuciłam w nią liśćmi.
- Choć! Ścigamy się do tamtego krzaka! - Wychrypiałam i przyjęłam pozycję do gdzie wskazałam.
Chciałam powiedzieć start, jednak niebieska już popędziła do krzaka, prześlizgnęła się pode mną, i dotarła do miejsca docelowego.
- Wygrałam!
- Hej! - Zachichotałam i pacnelam ją delikatnie w ucho. To że jestem starsza, nie znaczy, że jestem wolniejsza, nie powiedziałam start! - Przestałam mówić, i zaczęłam kaszleć, jednak szybko zdusiłam kaszel.
-Jeszcze raz! - Teraz tam! - Krzyknęłam i zerwałam się do biegu, tym razem przewidując ruch szylkretki i odepchnęłam się z całej siły, skacząc i robiąc obrót, lądując idealnie obok drzewa, które było metą.
- Widzisz? - Mruknęłam, i uśmiechnęłam się szeroko w jej stronę. Chwilę później dodałam trochę nieśmiało.
- Chcesz się zaprzyjaźnić?
- Oczywiście! Chwila... A my nie miałyśmy polować?
- Tak, mieliśmy, choć! Spróbujemy złapać coś razem, tylko musimy iść do mojej siostry, żeby się nie martwiła, bo Makowy Nów powyrywa jej uszy. - Zachichotałam, jednak zaraz później dostałam atak kaszlu, gorszy niż ostatni. Chwilę mi zajęło, zanim go zdusiłam. Ryś dziwnie się na mnie spojrzała. Tak... Pytająco. Ja tylko się uśmiechnęłam, jednak coś w jej oczach mi mówiło, że to nie wystarczy.
- Jesteśmy! Uśmiechnęłam się do koleżanki, i poszłam w stronę siostry, a ona usiadła i czekała.
- Yhm... Hej Jaskółcze Ziele. Nie rozmawiałyśmy od kiedy zostałaś wojowniczką...
- Taak... Jak się trzymasz?
- Dobrze, ale chciałabym już zostać wojowniczką... Wszyscy moi przyjaciele i rodzina są już wojownikami, tylko nie ja! Boje się że Syczkowy Szept nie będzie chciał się ze mną już przyjaźnić...
- Nie mów tak! Na pewno dalej Cię lubi! Po prostu ma więcej obozwiązków od kiedy przestał być uczniem. Zobaczysz że wam się polepszy. Z resztą ty też za niedługo zostaniesz wojowniczką.
- Na prawdę?
- Na prawdę.
- Yhm... A czy mogę iść polować z Rysią Łapą?
-Dobra, tylko nie idzie za daleko! I przynieście cokolwiek!
- Dobrze Jaskółcze Ziele. Do zobaczenia. - Mruknęłam w stronę siostry i mruczałam chwilę zaplatając ogon wokół niej.
Chwilę później podeszłam do kompanki polowania.
- Hej! Mam pomysł, a może będziemy sobie nawzajem wymyślać imiona? W sesie te jak już będziemy wojowniczkami!
- Sama nie wiem! Może Rysi Sen? - Rysia Łapa wydawała się energiczna, więc nie wiedziałam czemu chce mieć imię związane ze snem.
- Hmmm, ja to mam tyle pomysłów na swoje imię, że któreś z nich na pewno wybierze Sosnowa Gwiazda! Ale tak w ogóle, co o niej myślisz? Ja uważam, że jest trochę straszna. Wolałam Wieczorną Gwiazdę... Ona była jakaś taka... Milsza, i w ogóle...
- Ciii! Bo ktoś cię usłyszy! Pamiętasz co się stało z no wiesz z kim...
- Ahh, no tak... To wracając do imion, ja tobie bym dała Rysie Szczęście, albo Rysia Dolina ... Coś fajnego i delikatnego Rysi Kwiat... A ja... Ja bym chyba chciała... Może ty najpierw mi coś wymyśl!
- Iskrząca Nadzieja? Świecąca Iskra? - Mruknęła. - Ja bym szczerze nazwała się czymś ani mocnym ani złym. Bardziej tropiącym.. Czy coś w tym stylu..
- Hmm, ja chciałabym się nazywać Iskrząca Nadzieja, Iskrzące Spojrzenie albo... Iskrzące Wspomnienie. - Mruknęłam, a następnie dodałam zachrypniętym głosem.
- Chodź! Pójdziemy rzeczywiście zapolować. - Zaczęłam znowu kaszleć, i schyliłam się w odruchu wymiotnym, jednak po prostu nie mogłam nabrać powietrza. Starałam się uspokoić, ale zajęło mi to trochę czasu. Wyprostowałam się i po chwili zaczęłam skupiać się na otoczeniu.
- Czuję... - Mój puchaty ogon aż wystrzelił ze zdziwienia. - Królika... A nawet dwa. Chyba śpią... Chodź, nasi mentorzy się zdziwią! Może... Może nawet nas pochwalą?
Rysia Łapa może nie dzieliła się takim samym entuzjazmem, ale widziałam, że bardzo się starała. Spojrzała na mnie, a ja pokazałam jej ogonem gdzie mam iść. To polowanie jest dosyć trudne, ponieważ to dwie zdobycze na raz, ale stwierdziłam, że zawsze jest nadzieja. Podkradlam się z jeden strony na puchate istotki, które niczego nieświadome skubały sobie trawę. Zauważyłam kątem oka mignięcie szykretkowego futra przyjaciółki. Uszami wskazałam jej jedno że zwierząt. Ewidentnie jeden z królików był w średnim wieku, a drugi był jeszcze mały. Stwierdziłam że chcę sprawdzić, czy rzeczywiście już nie jestem taka zwinna, więc wybrałam dla siebie młodszą ofiarę. Czekałam w pozycji łowieckiej, i kiedy upewniłam się że Rysia Łapa jest gotowa, skoczyłam na puchate stworzenie. Wylądowałam idealnie przed nim, tak jak chciałam, i zwinne odwróciłam się, aby następnie jednym szybkim ukąszeniem, zakończyć cierpienia króliczka. Ryś natomiast zaczepiła i jakiś liść ogonem, i zasygnalizowała jednocześnie, gdzie jest. Ofiara oczywiście zaczęła uciekać. Pobiegłam na pomoc przyjaciółce, ale trzymałam się trochę dalej, aby ich okrążyć, a następnie wyskoczyłam z zarośli z przeszywającym wrzaskiem. Oczywiście zadziałało, przerażony królik odwrócił się zapominając o tym że ktoś go goni, i wpadł idealnie w łapy młodszej szylkretki. Uśmiechnęłam się w stronę niebieskiej, kiedy jednym ruchem łapy złamała mały kręgosłup.
- Dobrze ci poszło, Rysia Łapo! Świetnie się z Tobą poluje! - mruknęłam do niej.
Ona uśmiechnęła się ze zdobyczą w pyszczku, a potem pobiegła w stronę mojego królika.
Kiedy czekaliśmy w ustalonym miejscu na moją siostrę, spojrzałam na Ryś, i zobaczyłam że tak jak ja nie jest zmęczona. Chciałam zacząć rozmowę, ale w tej chwili za nami usłyszałam stukanie o drzewo. Niebieska też to chyba usłyszała.
- Mam pomysł! Nigdy tego nie testowałam, ale to może być ciekawe. Chcesz podjąć ryzyko? - Szepnęłam z Iskrą w oczach.
Zamiast odpowiedzi dostałam łobuzerski wyraz pyszczka przyjaciółki. Dzięcioł niczego nie świadomy spokojnie, ale szybko pukał w pień dębu. Dzięki temu nie dość, że ciężko było mu coś zauważyć, to jeszcze zagłuszał ewentualne dźwięki jakie mogłybyśmy stworzyć. Wspieramy się na drzewo, i przyjęłam w miarę możliwości bezpieczną pozycję na gałęzi nad ptakiem. Poczekałam, aż ofiarą rozłoży skrzydła, aby odpocząć, i skoczyłam. Wiedziałam, że nie dałabym rady złamać mu tam karku, dlatego potrzebowałam Rysiej Łapy. Wyciągnęłam pazury i wykrzywiłam pyszczek w grymasie i podrapałam skrzydła zwierzęcia. Przerażone stworzonko spadło na dół, gdzie czekała Ryś, która miała złapać go aby nie rozpłaszczyć się na ziemi, i zakończyć jego cierpienia. W tym czasie zeszłam zwinnie gałąź po gałęzi i zobaczyłam przyjaciółkę, która patrzyła na mnie z uśmiechem. Kawałek dalej za nią stała moja siostra.
- No, brawo, Iskrząca Łapo. Ty też sobie świetnie poradziłaś, Rysia Łapo. Idealna praca zespołowa!
Obydwie zażenowane pochwałą od Jaskółczego Ziela podreptałyśmy po resztę rzeczy.
- To były bardzo udane łowy. Mysz, szpak, dwa króliki i dzięcioł. Zobaczymy co przyniesie druga część patrolu.
Kiedy wojowniczka to powiedziała, usłyszałam druga część patrolu łowieckiego. Chwilę później zobaczyłam na czele moją mentorkę, która trzymała wiewiórkę w pysku. Zaraz za nią dreptał Gronostajowy Taniec, który ciągnął za sobą zająca, na końcu szła jeszcze Lodowa Sałatka, z trzema myszami wystającymi z jej pyska.
- Widzę, że nie tylko nam się poszczęściło - mruknął mentor Ryś.
- Wracajmy do obozu odłożyć zdobycz, a potem tak jak obiecaliśmy z Gronostajowym Tańcem, poćwiczymy jeszcze walkę w parach.
*W obozie*
Makowy Nów jako pierwsza przeszła przez wejście do obozu, zaraz za nią wszedł mentor Rysiej Łapy, ciągnąc za sobą swojego zająca. Następnie moje siostry, najpierw Lodowa Sałatka, ze swoimi myszami, a potem Jaskółcze Ziele ze szpakiem. Ja i moja szylkretowa kompanka podzieliłyśmy się następująco: Ryś wzięła jednego królika, a ja ciągnęłam drugiego oraz dzięcioła. Odłożyłyśmy wszystko na stertę zdobyczy, a następnie podeszliśmy do swoich mentorów.
- Możecie coś zjeść. Dobrze się spisałyście... Byle szybko, bo jak ja i Gronostajowy Taniec skończymy jeść, idziemy na trening!
- Dobrze Makowy Nowiu, dzięki - mruknęłam i obok niebieskiej ruszyłam z powrotem do sterty.
Wybrałam sobie dzięcioła, który był jeszcze odrobinę ciepły, a następnie nieśmiało spojrzałam na przyjaciółkę.
- Chcesz się nim podzielić? Sama nie dam rady go zjeść - wychrypiałam, zduszając atak kaszlu.
<Rysia Łapo?>
[1996 ]
[przyznano 40%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz