Ona i jej matka siedziały między korzeniami jakiegoś drzewa. Ale spokój nie potrwał za długo. Była pełnia, więc czego się spodziewała? Najpierw usłyszała krzyki z oddali. Początkowo nie przejęła się, gdyż już jedną łapą była w świecie sennych kocich marzeń, ale kiedy usłyszała jak matka mówi, że muszą zwiewać, natychmiast się rozbudziła i razem z błękitną samotniczką dała dyla. Biegły bardzo, przynajmniej zdaniem dopiero co gwałtownie obudzonej Krokus, długo, aż w końcu zatrzymały się, kiedy były już pewne, że nikt ich nie goni. Wlazły razem na drzewo. Usiadły na jego grubym konarze i siedziały razem. Cętkowana w tamtym momencie przyczepiona była jak rzep do futra matki. Bała się, że ją straci. Że znowu coś się stanie. Że ponownie zostaną rozdzielone…albo i gorzej. Ona i starsza kocica siedziały razem na drzewie jeszcze dość sporo czasu. Zeszły z niego dopiero wtedy, kiedy czuły się odpowiednio bezpieczne. Jak tylko ich odrętwiałe łapy dotknęły ziemi, kotki odeszły dalej w głąb lasu, pieczołowicie zacierając ślady za sobą. Dopiero po kolejnym dłużącym się kawałku nie przespanej nocy, znalazły drzewo, które miało do dyspozycji opuszczoną dziuplę, w sam raz dla ich dwójki. Matka i córka weszły do środka, a potem zasnęły, aby choć trochę wypocząć przed jutrzejszym szukaniem rodzeństwa burej koteczki, gdyż wciąż kurczowo trzymały się nadziei.
Następnego ranka Krokus zaczęła powoli się budzić, gdy przez wejście do ich kryjówki przedostały się promienie wiosennego słońca. Padły one na powieki cętkowanej kotki, która chwilę potem ruszyła ogonem, wybudzając się powoli. Potem kilka razy ruszyła łapami w pół śnie. Dopiero na koniec uchyliła delikatnie swe miodowe ślipia, które na dzień dobry zostały przywitane oślepiającym blaskiem prosto w zierenice kotki, które od razu zmieniły rozmiary na te ziarenek piasku. Krokus wstała szybciutko niczym oparzona po czym schowała się głębiej w cień i zaczęła pod nosem cichutko narzekać na to, że właśnie przez swoją poranną głupotę oczy ją piekły. Kiedy już w miarę otrząsnęła się po ataku słońca na jej ślipia, obejrzała się po legowisku. Dostrzegła, iż jej matki nie ma.
Spanikowana kotka poderwała się na łapy, po czym przerażona obleciała spojrzeniem w panice wnętrze jeszcze raz, mimo, iż było ono na tyle małe, że całe mieściło się w jej polu widzenia. Tak jakby Bylica miała magicznie pojawić się przed jej nosem. Ale to nie nastąpiło. Bura szybko wyskoczyła z dziupli na pobliską gałąź. Dostrzegła swą matkę na dole. Zeszła, po czym od razu skoczyła na srebrną, która syknęła aż z zaskoczenia.
- Krokus, spokojnie. – miauknęła starsza, delikatnie wysuwając się spod swej córki.
- Przepraszam, matko. – miauknęła ze skruchą cętkowana, po czym usiadła i wbiła spojrzenie we własne łapy.
- Kochanie, wczorajsza noc uświadomiła mi że muszę nauczyć cię walczyć. Nie wiadomo, co tym klanowym pchlarzom przyjdzie do głowy, a na dodatek grupka rybojadów sprowadziła się do sądziedztwa. – powiedziała starsza. – co prawda to nie cały klan, ale jednak jest to grupa, a nie dwa koty. – miauknęła. – dlatego dzisiaj poćwiczymy twoje umiejętności bojowe.
- Dobrze, matko. – miauknęła z powagą Krokus, po czym wstała od razu na równe łapy, gotowa na dalsze instrukcje.
- A więc, zaczniemy może od prostego obeznania w terenie. – miauknęła Bylica.
- Jak to obeznania w terenie. – spytała zdziwiona bura. – przecież i tak nie zostajemy tu raczej na długo… - powiedziała. Ale zaraz, przecież nie znała planów matki. Spojrzała na dziko pręgowaną nieco zmartwiona, że powiedziała coś nie tak. Nie chciała zranić kocicy, zawieść jej czy zezłościć, choć wiedziała, że matka jest dość wyrozumiała.
- Tak, ale ważne jest, aby kiedy dojdzie do starcia, wiedzieć, co jest wokoło ciebie. I uprzedzając pytanie, tak, wiem, że nie zawsze będziesz walczyć w dobrze znanym miejscu. Dlatego właśnie zrobimy szybkie ćwiczenie. – rzekła starsza. – zamknij oczy.
Cętkowana posłusznie wykonała polecenie. Starsza podeszła do niej, po czym dotknęła jej grzbietu, co sprawiło, iż futro Krokus delikatnie się podniosło, bo nie spodziewała się tego. Ba, nawet nie usłyszała, jak matka do niej podchodzi. Widać, że musi się dużo jeszcze nauczyć.
- Splotę swój ogon z twoim, idź za mną, jakby była jakaś przeszkoda to cię ostrzegę.
Zaczęły powolny marsz, łapa za łapą. Było to trudne do zrobienia z zamkniętymi ślipiami, ale musiała sobie dać jakoś radę. W końcu mama na pewno wie, co robi.
- Co czujesz pod łapami? – spytała niespodziewanie Bylica
- Ym….dość suchą ziemię pokrytą trawą…? – miauknęła niepewnie młodociana samotniczka.
- Bardzo dobrze. Idziemy dalej.
Po jakimś czasie Bylica zatrzymała się. Kazała Krokus stanąć, po czym ostrożnie odsunęła się od starszej kocicy.
- A więc tak. Kiedy odliczę do trzech, otworzysz ślipka, a jak powiem „koniec”, to je zamkniesz. Twoim zadaniem jest zapamiętać jak najwięcej szczegółów z otoczenia.
- Dobrze. – miauknęła Krokus.
- Raz, dwa, trz-
- Hej a na trzy czy po trzech?
- Yyyy w sensie?
- Bo yyy, po trzech to oznacza że jak skończysz wypowiadać słowo „trzy”, a na trzy że w momencie jak je wypowiadać.
- Yyhm….yyy…to…na trzy? Więc…raz…dwa…t- czemu otwierasz oczy!
Cętkowana natychmiast zamknęła ślipka.
- No powiedziałaś, że na trzy. – miauknęła.
- A na trzy to jest po trzech czy…dobra nie ważne. – miauknęła rozbawiona sytuacją Bylica. – po prostu jak powiem słowo „teraz” oki? - Dobrze. – odparła bura.
- A więc…teraz!
Młoda kotka natychmiast otworzyła oczy. Dostrzegła krajobraz na chwilkę. Od frontu znajdowały się gęsto rosnące drzewa, z lewej trochę się rozrzedzały a w około nich było pełno chaszczy. Z prawej był jakiś kamień.
- Koniec! – miauknęła podstarzała kocica. Bura najszybciej jak tylko się dało zamknęła ślipia.
- A więc na podstawie tego co udało ci się zauważyć, powiedz mi, z której strony najłatwiej byłoby przeciwnikowi się podkraść do ciebie i zaatakować z zaskoczenia?
- Hm…te wysokie rośliny po lewej zasłoniły by dobrze kota, ale ich ilość zwiększa szansę stworzenia przypadkowego szelestu, który mógłby mnie zaalarmować…od frontu było by bardzo ciężko, bo po pierwsze tam centralne patrzyłam…
- Tak. Oczywiście kot mógłby spróbować przemykania od drzewa do drzewa, ale stojąc tak jak teraz szybko byś zauważyła jego obecność. – miauknęła błękitna. – a prawa strona?
- Stamtąd jest całkiem prosto, ale widziałam tam kamień, więc mogą być też odłamki wydające hałas przy stąpaniu po nich…
- Dobrze. Mimo wszystko trudno powiedzieć, z której jest najłatwiej, ale na pewno można odhaczyć to teren przed twoim pyskiem. Ale zapomniałaś o tym, że za tobą też jest teren. Pamiętaj, kiedy gdzieś idziesz, staraj się czasem zwrócić uwagę na drobne szczegóły, które mogą ułatwić komuś podkradnięcie się do ciebie od tyłu. – rzekła starsza. – Co byś zrobiła, gdybyś usłyszała cichy dźwięk świadczący o czyjejś obecności.
- Ymmm…. Pewnie…bym szukała wzrokiem tego kota…lub lisa czy innego drapieżnika…
- Prawda, ale warto również, jeśli się da oczywiście, zachować spokój i udawać, że nie zwróciło się uwagi – miauknęła starsza. – nie stroszyć futra, nie pokazywać po uszach, że się nasłuchuję. – powiedziała starsza. – to sprawia iż przeciwnik myśli, że element zaskoczenia dalej jest w grze, podczas gdy ty wiesz już o jego obecności. A co jak się rzuci na ciebie nagle w takiej sytuacji?
- Najlepiej chyba zrobić unik, skoro wiem, z której strony nadchodzi kot…
- Dobrze. Nie daj się przyszpilić do ziemi, zwłaszcza brzuchem do góry, bo wtedy łatwo można go uszkodzić. Jakby coś takiego jednak się stało, to możesz kopać w brzuch, albo, jeśli przeciwnik jest większy i prawdopodobnie wolniejszy, spróbować się szybko wyślizgnąć. Nie da się patrząc na dużego kota stwierdzić od razu, że jest wolny, chyba, iż to z jakiegoś powodu jest oczywiste. Ale jeśli rozpoznasz w nim burzaka, będziesz już wiedziała, że szybkość to pewnie jego atut. – rzekła starsza. – jeśli ci się uda, możesz spróbować go przygnieść do ziemi pyskiem, tak trudniej jest się podnieść i zaatakować. Oczywiście silniejszemu kotu mogło by być łatwo cię z siebie strącić, ale spróbować warto.
I wtedy nagle bura poczuła, jak ktoś się na nią rzuca. Natychmiast otworzyła swe żółte ślipia i odepchnęła napastnika.
- Mamo?! Czemu to zrobiłaś?! – miauknęła Krokus ze zjeżonym futrem.
- Tak o, w ramach treningu. – miauknęła starsza, chichocząc. – spokojnie, już tak nie zrobię, przynajmniej dzisiaj. – starsza puściła oczko cętkowanej. – no, wracajmy więc, obiad się sam nie upoluje. – rzekła błękitna, po czym ruszyła w drogę powrotną. Bura podążyła za nią, jednocześnie próbując wygładzić swą nastroszoną sierść.
[przyznane 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz