Wystarczył sam widok żółtych ślepi sprawił, że przyspieszył kroku. Niczym kwiaty słoneczników wyróżniały się na tle szaro-burego obozowiska. Nie wiedział, gdzie zmierzała. Może znów zniknąć gdzieś na pół dnia? Nie chciał tego. Przez cały zamęt życia nie mieli dla siebie za dużo czasu. Były dni kiedy widział tylko jej cień znikający w oddali. Pospiesznie odrywał łapy od podłoża, byle jak najszybciej znaleźć się przy niej. Dziś nie zamierzał pozwolić jej zniknąć. Zauważyła go. Lekki uśmiech zakradł się na jej pysk. Odwzajemnił gest. Otarła się o jego szyję.
Zamruczał cicho. Chciał zatrzymać w czasie to uderzenie serca. Kotka oderwała się od niego i zaczęła poruszać pyskiem. Znów tajna mowa, której tylko on nie potrafił zrozumieć. Był wśród tylu kotów, a nie było nikogo kto potrafił go zrozumieć. Wraz z odejściem Iskry zniknęły rozmowy. Widział, że Plusk się starała. Chciała go rozumieć. Chciała z nim rozmawiać. Lecz nie potrafiła. Nie mógł jej za to obwiniać.
Widząc, jak kocur posmutniał, ruda szturchnęła go lekko zdziwiona. Szybko sztuczny uśmiech powrócił na jego pysk. Nie mógł jej pokazać, że coś było nie tak. Potem nie miałby jak tego jej wytłumaczyć. Nie miał jak pokazać jej swoich problemów. Nie mogła go zrozumieć. Nie miała jak.
Wyszli z obozowiska. Ciepłe promienie słońca tańczyły na polanie. Wysoka trawa łaskotała brzuch asystenta wojownika. Ruszył przed siebie, a ona tuż za nim. Niegdyś nieznane tereny stawały się coraz bardziej ich. Czuł się spokojnie przechadzając się wokół. Lisy też przestały być problemem. Choć wciąż niepewnie spoglądał na nie, jak niejeden współklanowicz.
Żółte ślepia stanęły mu na drodze. Zmartwiony pysk Plusk przyglądał się mu uważnie. Dotknęła łapą jego czoła. Uśmiechnął się smutno. Nie był chory. Nie fizycznie. Musiał sprawić coś, żeby przestała się o niego martwić. Nie chciał, żeby marnowała swój czas i szczęście na coś co i tak nie mogła zrozumieć.
Strącił łapę kotki, uśmiechając się. Szybko zetknął się nosem z rudą, by następnie w podskokach oddalić się od niej. Zaskoczona przyglądała się mu. Przykucnął, zupełnie jakby chciał zaraz podskoczyć, żeby zachęcić ją do wspólnej zabawy. Plusk uniosła brew lekko zażenowana, jakby chciała powiedzieć, że są na to za starzy, lecz po uderzeniu serca podbiegła do niego. Odskoczył, nie dając się kotce złapać. Posłała mu stanowcze spojrzenie, lecz w jej ślipiach dojrzał wesołe iskierki. Zbliżyła się do niego, lecz i tym razem zdołał umknąć kotce. A tak mu się przynajmniej wydawało, gdyż przyciśnięty rudą łapą ogon do ziemi, uniemożliwił mu ten plan. Spojrzał zaskoczony na nią. Uśmiechnęła się zadowolona z siebie i podeszła do niego. Tym razem nie uciekał. Pozwolił jej na tą wygraną.
Bure futro poprzecinane pręgami lśniło zdawało płonąć w świetle zachodzącego słońca. Wibrysy kocura sterczały sztywno w powietrzu. Jego pogardliwy wzrok spoczął na nim. Bez położył uszy. Nie potrafił zrozumieć nienawiści kocura jaką pałał do jego osoby. Nie potrafił zrozumieć nic w nim. Dlaczego tak uczepił się Plusk. Co chciał od kotki. Dlaczego nie dawał jej spokoju, wciąż kręcąc się wokół niej.
Nie wiedział jak na to zareagować. Co zrobić z mierzącymi go nienawistnym spojrzeniem ślepiami, które były wbite w jego sylwetkę. Bury zbliżył się do niego. Wystawił pazury. Bez wpatrywał się niepewnie w kocura. Chciał walczyć? Chciał go zabić? Tylko tyle potrafił wyczytać z jego sylwetki.
Nie wiedział co zrobić.
Walczyć? Uciekać? Poddać się?
Bury nie zamierzał dać mu więcej czasu na zastanowienie. Nastroszone sztywne futro skoczyło w jego stronę. Pazury wbiły się w niego, brudząc białą sierść na czerwono. Pisnął przestraszony. Próbował uciec. Próbował zrzucić z siebie silniejszego kocura. Lecz tamten nie zamierzał mu na to pozwolić. Twardo i silnie trzymał się niego, coraz bardziej go raniąc. Widział tańczące w jego ślipiach szaleństwo. Płonęło ogniem. Bał się. Cholernie się bał. Sparaliżowany tym strachem poddał się. Skulił się, czując cieknące łzy. Czuł się taki bezradny. Zamiast walczyć pogodził się z tym. Był skończonym idiotom. Nic dziwnego, że bury nim gardził. Nie był warty Plusk. Nie znał praktycznie partnerki. Była dla niego najważniejszym kotem, a nic o niej nie wiedział. Skąd była. Jak się znalazła u nich. Kim byli jej rodzice. Jak się czuła.
Nic nie wiedział.
Bezradny płacz został przerwany przez burego. Złapał jego pysk. Splunął na niego. Jego pazury jednym szybkim ruchem przejechały po nim. A potem drugi raz. I trzeci. Ciepła ciecz spływała mu po mordce. Metaliczny zapach przytłumiał inne zapachy. Ból stawał się z każdym uderzeniem serca niedoniesienia. Aż zemdlał.
Wysunął pazury. Był taki zły. Wściekły na cały świat. Dlaczego jego to spotkało? Akurat jego? Nie znał nikogo podobnego sobie. Tylko on miał tak zjebane życie. Tylko jego tak pokarał los. Za co? Nic nie zrobił. Od zawsze był taki. Upośledzony. Wykluczony. Dziwny. Inni. Chciał być jak inni. Móc mieć normalne relacje. Móc porozumiewać się z innymi kotami. Wiedzieć jak się czują. Móc powiedzieć im jak się czują.
Lecz nie. Musiał być dziwadłem. Pozbawionym jednej z najważniejszych rzeczy w życiu.
Zirytowany trzepnął ogonem, wbijając kurz w legowisku medyka. Coś mignęło mu przed ślipiami. Wrócił spojrzeniem w stronę wejścia. Plusk. Zdawała się być inna. Skulona. Pachniała smutkiem. Bez zastanowienia zerwał się. Skrzywił się lekko, czując ból. Nienawidził słabości swojego ciała. Kotka usiadła, chowając przed nim pysk. Uciekała spojrzeniem. Nie miał pojęcia co się stało. Nie miał jak zapytać. Bezradność znów sprawiła, że jego pazury wyżywały się na niewinnej glebie.
Zapach, którego tak bardzo nie chciał czuć dotarł do jego nozdrzy.
Nie wierzył w to.
JEGO paskudny smród unosił z kotki.
Chciał przytulić kotkę, lecz ta drgnęła i odsunęła się niego. Spojrzała na niego ze smutkiem. Nie rozumiał. Nie rozumiał nic. Nie chciała go już? Nie kochała go? Dlaczego to zrobiła? Był gorszy od burego? Nie chciała go, bo był dziwadłem. Nie chciała go, bo nie potrafili rozmawiać. Nie mieli jak rozmawiać. Był wybrakowany. Nigdy nie poznał swojego ojca. Więc jak miał zostać ojcem dla ich kociąt. Był tak niekompletny. Wadliwy.
Spojrzał na nią. Gniew i smutek mieszał w nim. Chciał się stać wartościowy w jej ślipiach. Nie gorszy od NIEGO. Lepszy. Choć wiedział, że to niemożliwe. Nie miał naprawić siebie. Nie miał jak się zmienić. Był skazany na swoją życiową bezradność.
Poczuł ciepło na swoim barku. Kotka spojrzała na niego roztrzęsiona. Płakała. Otarła łapą łzy. Chciała udawać, że wszystko w porządku. Że nie jest gorszy. Lecz obydwoje dobrze znali prawdę. Zbliżył się do kotki. Czuł lekki opór u niej. Nie przejął się tym. Był skupiony na swojej misji. Chociaż w tym nie chciał być gorszy.
<Plusk?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz