Naprawdę nie miał czasu, ani ochoty rozmawiać z Motylim Trzepotem. Problemy waliły się mu na głowę, niczym kamienie spadające z gór. Przez trudną sytuację na ich terenach, Klan Wilka zaczął głodować. Coraz mniej zwierzyny udawało im się przynieść do obozu. A dopiero co zaczynała się Pora Nowych Liści! Może pokarm potrzebował znacznie więcej czasu na wyjście z nor? Jeżeli to będzie się utrzymywać, będą musieli znaleźć inne źródło pokarmu.
— Bo warto też zadbać o bezpieczeństwo... swojej duszy. Wiesz, brak stresu i w ogóle, życie towarzyskie... — podsunęła. — Nie zauważyłam, żeby... Kręciło się wokół ciebie wielu potencjalnych partnerów. Dziwne, że taki silny i dorosły kocur jest wciąż samotny — rzekła — Więc Jastrzębia Gwiazdo, nie myślałeś o tym, by sobie kogoś znaleźć? — podsunęła. — Jesteś w końcu taki rozsądny, z pewnością nadałbyś się kiedyś do roli ojca — kontynuowała pochlebstwa.
Spojrzał na nią zimnym wzrokiem. Naprawdę nie rozumiał, dlaczego tyle osób walczyło o jego względy, czy też pytało go o jego życie uczuciowe. Najpierw Wierzbowa Kora, następnie Cisowa Kołysanka, później jej brat, a teraz Motyli Trzepot. Czy naprawdę w Klanie Wilka było tyle desperatów, czy też on o czymś nie wiedział? Nie podobało mu się to jednak. Zwłaszcza słowa kotki o ojcostwie. Już dawno przyrzekł sobie, że nie spłodzi żadnego potomka. Nie czuł takiej potrzeby. Na dodatek widział po swojej matce, jak to powołanie ich na świat się dla niej skończyło. Nie wątpił w to, że jego potomstwo mogło urodzić się również tak ambitne jak on. Jednakże nie miał zamiaru dzielić się władzą z nikim, ani żałować tego czynu w dalekiej przyszłości.
- Nie. Nie potrzebuje żadnego partnera na pocieszenie, jeżeli o to pytasz. To zbędny balast. Jako lider poświęciłem się klanowi i nie będę tego zmieniał. A dzieci nie planuje, więc jeśli to wszystko, to wybacz, ale obowiązki wzywają - to powiedziawszy ominął ją i wyszedł z jaskini na zewnątrz. Na szczęście kotka nie poszła za nim, więc odetchnął z ulgą.
***
Musieli znaleźć nowe miejsce do zamieszkania... A to wszystko wina tego mysiego móżdżka Papli! Powinien bardziej interesować się uczniami. Wierzył jednak, że mentorzy doskonale dzielą się wiedzą ze swoimi wychowankami odnośnie zachowania na zgromadzeniu. Cóż... Mylił się. Następnym razem postara się podejść do każdego młodego adepta i jasno i klarownie wyjaśnić im, że nie toleruje paplania na prawo i lewo o dzikach.
Kolejny patrol przyszedł, zdając mu raport, że niestety nie znaleźli żadnego innego miejsca na przenosiny. Na dodatek Wydrzy Las oberwał od Dwunożnego, przez co skończył w legowisku medyka. Jednak pojawił się kolejny problem. Błoto. Irgowy Nektar skręciła przez rozmokłą ziemię łapę. Dotarły do niego wieści również o katarze głównego, sędziwego medyka oraz Modliszkowej Łapy. Na szczęście mieli ich tam aż trójkę, więc wierzył, że sobie poradzą z tymi problemami. Gorzej się sprawa miała z Sosnową Igłą, która z rana go obudziła mówiąc, że widzi jakieś znaki od Miejsca, Gdzie Brak Gwiazdy i że powinni zabić Skalny Szczyt, która w jej mniemaniu wyglądała jej na kota z Klanu Gwiazdy. Zalecił jej udanie się do medyka, co poskutkowało tym, że nie pamiętała, co przed nim odwaliła. Pokręcił głową.
Do jaskini weszła Motyli Trzepot wraz ze swoimi braćmi. Rzucili jedną piszczke na marny stos, po czym rozeszli się w swoje strony. No może nie wszyscy... Widząc jak ta do niego zmierza, od razu udał się do swojego legowiska z nadzieją, że daruje sobie te miauczenie mu nad uchem o uczuciach.
<Motyl?>
Wyleczeni: Irgowy Nektar, Modliszkowa Łapa, Sosnowa Igła
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz