Był już stary, osiwiał; jak nic Klan Gwiazdy pukał do jego duszy. Ostatnio nie był w stanie dojść na zgromadzenie, złapał go ból stawów, więc został w jaskini ze swoim martwym pająkiem, którego znalazł gdzieś w kącie. Rozmawiał z nim chwilę; Tkacz nie obraziłby się za to. Nadal nie mógł znieść tego, że opuścili dawny dom. Tam się wychował, a tu? Czuł się jak wygnaniec! Nie przeszkadzał mu jednak mrok, bo przywykł do niego w jaskini medyków.
Ratowanie potrzebujących kotów, też sprawiało mu trudności. Trzeba było w końcu wstać, wziąć zioła, obejrzeć sierść lub zakleić pajęczyną ranę. Za dużo energii było marnowane, a on męczył się szybciej i czuł tylko gorzej. Nie dziwił się, że staruchy zazwyczaj zrzekali się bycia wojownikiem i przechodzili do starszych. On w sumie też powinien to zrobić, widząc jak Deszczowa Chmura zajmuje się wszystkim. Aż trudno mu było uwierzyć w to, że ten dzieciak był już dorosły i spełniał się w swojej roli medyka. Kiedyś zaśmiałby się na te słowa, widząc jaki z niego mysi móżdżek. Chociaż uczennice to miał dość tępą, bo nadal myliły jej się zioła. Nie wróżył Klanowi Wilka zbyt dobrych medyków. On był wyjątkowy. Przyszedł na świat, by leczyć i uczyć te młode koty myślenia. Jego misja spełniła się po części. Udało mu się nieco naprostować stan z wiarą w przodków i się z tego bardzo cieszył. Miał nadzieję, że medycy z innych klanów przekażą dalej tą gorliwość swoim podopiecznym.
Kiedyś bał się śmierci, teraz czekał, by go już stąd zabrano. Głód dawał mu się we znaki, tak jak wielu innym. Chciał spotkać matkę, porzucać piorunami i czuć się niezwyciężony. Zasługiwał na to, po tym jak ofiarował swoje całe życie Klanowi Gwiazdy. Dziadek na pewno go obserwował i był dumny. Ten to przeżył naprawdę szmat czasu! Najwidoczniej i mu było to pisane.
Przekręcił się na drugi bok. Powinien iść na spacer, pooddychać świeżym powietrzem. Słyszał jednak, że nadal było niebezpiecznie. Jeszcze w klanie był mały zdrajca! Jak o tym usłyszał, to wręcz ponarzekał Deszczowej Chmurze na tą dzisiejszą młodzież! Widać było, że czasy się zmieniają, a koty nie potrafią wychować swoich młodych!
- Potrójny Kroku przyniosłem ci zioła na te stawy - głos asystenta rozległ się tuż obok.
Wziął od niego zioła, zjadając je ze smakiem. Zapełnią mu przynajmniej żołądek na większą ilość czasu. Kocur usiadł przy nim, a widząc jego zmartwiony wzrok, nie pozostało mu nic innego jak dokończyć swój monolog na temat szkolenia Ośnieżonej Łapy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz