Był bardzo smutny z tego, że się nie udało. Oboje liczyli na pojawienie się czegoś, czegokolwiek co wyzwoli moc piórek. Widział zawiedzione spojrzenie Róży. Burcząc coś pod nosem, zaczęła się krzątać po otoczeniu, zostawiając czarną puchatą kulkę samego sobie, obtoczonego piórkami niczym schabowy w panierce. W końcu wróciła z jakimiś dodatkowymi piórkami, które uznała za rezerwowe. Siadła przy Węgielku i zaczęła wtykać piórka jedno po drugim w jego futerko. Czy teraz zadziała? Nadal mając zapchany pyszczek, obserwował siebie i piórka. Nic jednak się nie działo, poza tym, że zaczęło kręcić go w nosku. Nie mogąc wytrzymać kichnął, sprawiając że piórka poszybowały w powietrze.
Nie były magiczne, a może nie byli ich godni? Oczy mu się zaszkliły. To wszystko poszło na marne. Wybuchnął płaczem, czując się bardzo nieszczęśliwy. W końcu nie ocalą Klanu Burzy! Nie będą bohaterami!
Jego głos zwrócił uwagę Zajęczej Gwiazdy, który zaniepokojony kwileniem małego, podszedł do rodzeństwa.
- Co się stało?
Chciał już wszystko wytłumaczyć, gdy zrobiła to za niego Róża. Mała to pokazywała na piórka, to na niego, ukazując swoje oburzenie, że to nie zadziałało. Biały kocur podrapał się zakłopotany ogonem po łbie. W końcu to on był inicjatorem tej zabawy i teraz musiał wytłumaczyć kociakom, dlaczego piórka wcale nie mają magicznych mocy. Z miną cierpiętnika, przytulił kociaki do siebie, zaczynając naprawiać swój błąd.
***
Wracał właśnie z treningu z mentorką zadowolony. Lubił rozmawiać z Kamienną Agonią, a dzisiaj prócz ćwiczeń, ucięli sobie pogawędkę o przeszłości. Nadal nie mógł uwierzyć, że istniał tak okropny kot jak Piaskowa Gwiazda! Widział, że czarna była naprawdę zła, gdy syczała imię tej kotki.
Trochę zamyślony nie zauważył, gdy wpadł na Drozdową Łapę. Młodszy kolega widząc go, od razu się szeroko uśmiechnął.
- Cześć! - miauknął zaczynając wypytywać go o trening.
Zauważył dość niedawno, że kocurek miał taki zwyczaj. Nie przeszkadzało mu to jednak. Zainteresowanie rudego nie było przecież niczym złym. Z radością wyjawił mu, że radzi sobie całkiem, całkiem, chociaż nadal nic nie złapał. Ale sam fakt, że dogadywał się z mentorką był niczego sobie.
- A twoja siostra też jest na treningu? - zapytał.
- Która? Mam trzy - zachichotał, widząc jego minę.
- Ee... Czajkowa Łapa?
- A, ona. Tak. Ją szkoli Rozżarzony Płomień. Nie widziałem jej po drodze, więc pewnie nadal jest na treningu.
- A jakie lubi kwiatki i co lubi jeść? - dopytywał.
Zdziwiony lekko uchylił pyszczek. Czyżby kocurek polubił jego siostrzyczkę? Jako jej brat chyba powinien jakoś wyjaśnić ucznia, ale... ale nie był taki. A może Czajce to się spodoba?
- Em... no więc... lubi maki, a jada często wróble... - miauknął niepewny czy dobrze robi zdradzając takie informacje młodszemu.
- Super, dzięki! - to powiedziawszy szybko zniknął przy stosie ze zwierzyną.
Zwęglona Łapa obserwował jak przeszukuje stos i z radością łapie w pysk znalezioną piszczkę. W tym momencie dostrzegł Różaną Łapę, która dziwnie spojrzała na Drozda, wymijając go. Pewnie chciała coś zjeść po treningu, a ten jej się napatoczył pod łapy.
- Róża! Różana Łapo! - zawołał kotkę, machając do niej z oddali. Siostra spojrzała na niego, więc zaczął dawać jej coraz więcej sygnałów ponaglających, póki ta nie znalazła się tuż obok niego.
- Co się dzieję?
- Bo... bo ja się dowiedziałem... że Droździa Łapa chyba kocha Czajkę... Musimy coś chyba zrobić? - zapytał, wpatrując się w nią z nadzieją. We dwójkę mieli większe szanse na ochronienie siostry.
<Róża?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz