Dawno temu
Przełknął ślinę. Coraz to bardziej czuł się niepewnie przy kotce, która wydawała się być w ogóle nie zrażona tym, że została złapana na ucieczce z obozu. W środku cały się trząsł, nie mogąc już powoli się uspokoić. Wstyd był taki niefajny. Przez niego czuł się taki słaby. Jakby był po prostu nikim. Kamień pokazywała swoje całkowite opanowanie, mierząc go ostro wzrokiem. Chciał całkowicie zapaść się pod ziemię. To go zbyt przytłaczało.
-J-ja chciałem, z-zob-baczyć c-co t-tu r-rob-b-bisz… - szepnął cicho. Skulił się nerwowo.
- Weź nie irytuj. Zachowujesz się żałośnie- syknęła do niego, dalej wprowadzając go w coraz gorszy nastrój.
- J-ja t-t-tylko…
- Idź sobie i nie zawracaj mi głowy durniu. Nie szpieguj mnie. Ty też powinieneś być w obozie.
Kiwnął niepewnie głową. Odwrócił się w stronę obozu. Nic nie mógł poradzić na to, jak zachowywała się kotka. I miała rację, to była jego wina. Całkowicie. To on zachowywał się jak zwykły debil.
Gdyby wszystko było prostsze…
-J-ja chciałem, z-zob-baczyć c-co t-tu r-rob-b-bisz… - szepnął cicho. Skulił się nerwowo.
- Weź nie irytuj. Zachowujesz się żałośnie- syknęła do niego, dalej wprowadzając go w coraz gorszy nastrój.
- J-ja t-t-tylko…
- Idź sobie i nie zawracaj mi głowy durniu. Nie szpieguj mnie. Ty też powinieneś być w obozie.
Kiwnął niepewnie głową. Odwrócił się w stronę obozu. Nic nie mógł poradzić na to, jak zachowywała się kotka. I miała rację, to była jego wina. Całkowicie. To on zachowywał się jak zwykły debil.
Gdyby wszystko było prostsze…
***
Obecne czasy
Publiczna egzekucja była straszna. Krew, śmierć. Nie był zły na Króliczy Sus. Zabiła kogoś, kogo nie cierpiał. Rozumiał, łeee zabójstwo ale szczerze? Może miała powód. Teraz tylko pozostawał strach, bo morderca pozostałej dwójki pozostał anonimowy. Co chwilę patrzył się za siebie, bojąc się, że gdzieś tam ktoś go może zabić. Nikomu się nie naraził chyba, lecz i tak niepewność trochę powoli go zżerała. Wiedział, że szukają zabójcy, ale znaleźli tylko jednego! To było mało, bo nawet gdyby było 5 zabójców, znaleziono czterech, to dalej był piąty. Trzeba było znaleźć wszystkich bo inaczej dalej było niebezpieczeństwo.
Piaskowa Gwiazda w ogóle była okrutna. Oskarżyła Wilczą Łapę o zamordowanie swoich kociąt, a teraz dzieci zmarłej Królik, dała kotce, której na pewno nie mógł zaufać. Był mentorem Pszczelego Pyłku, ale wiedział, że nie zostaną dobrze potraktowane. Nie były rude. Na pewno będą poniżane przez to, co zrobiła ich matka, przez kolor futra oraz pewnie Pyskatkę. Kotka upadła nisko, mógł przyznać. Dalej niby miała swój honor, lecz bycie kociakiem w takim wieku było dość dziwne. Źle skończyła. To w pewien sposób też będzie miało wpływ na jej młodsze rodzeństwo.
Spojrzał na żłobek obok. Słyszał głos Pszczelego Pyłku, która mówiła coś do kociaków. Niepewnie wychylił głowę, by spojrzeć do środka, lecz napotkał się z rozwścieczonym wzrokiem czarnej. Machnęła wściekle ogonem, a on szybko się wycofał.
-Co tu robisz? - warknęła na niego. Uspokoił się nieco. Nie mógł dać upustu emocjom. Czuł się przy niej bardzo niepewnie.
- Patrzyłem sobie. Nikt mi nie zabroni. Po prostu usłyszałem głos i tyle…
<Pyskatko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz