Sojusz?!
To słowo nie schodziło z pysków współklanowiczów i nie zamierzało. Nawet tutaj te informacje doszły. Nie. Nie wierzył.
Rudy lider i kremowa liderka rasiści to niedobry plan na sojusz. Słyszał już jak niby wybierają jakiegoś rudego do rozmnażania.
To nie może pójść w takim kierunku.
Patrzył na swoje łapy, gdy opowiadał wszystko Sasankowi. On go rozumiał bez zarzutów. I słuchał, dodając też czasem coś od siebie.
Dobrze że ta ruda paranoja nie dotarła do niektórych kotów. Rozszarpałby gardło temu kretynowi gdyby ten był za Piasek i jej propagandą.
Oni się nigdy nie dadzą. Są na to za mądrzy, a rudzi za głupi by zrozumieć że pomarańcz na futrze nic nie znaczy.
Co z tego, że mają czerwone plamki, skoro nie mają zalet?
Patrzył każdego poranka na te rude twarze z odrazą. Nienawidził ich spojrzeń, rzucanych z pogardą i uczuciem wyższości.
Nie rozumiał, w jaki sposób niektóre koty jeszcze mają wiarę w Klan Gwiazdy. Gdyby istniał, dawno rudzi zapłaciliby za to co robili.
Mama mu kiedyś mówiła o karmie. Nie pamiętał konkretnie o co chodziło, ale w to też tracił wiarę.
Gdyby cokolwiek istniało rudych nawiedziłaby klęska.
Coraz częściej miewał dziwne sny i myśli. Myślał o śmierci w każdy możliwy sposób i przy każdej okazji. Jak śnił to nawiedzały go plamy krwi i dziwne krzyki. Gdy tylko ktoś w jego Klanie (zwłaszcza rudy) czuł się gorzej lub coś sobie zrobił od razu pojawiały się u niego nieodpowiednie myśli, jakoby ten miał zaraz zginąć.
Częściej niż zazwyczaj dopadało go przygnębienie.
Częściej czuł się nie na siłach i okropnie.
Wtulił się w futro Sasanka i leżeli razem pod Tomem. Deszcz bębnił o skórę potwora, wydając puste dźwięki, gdy niebiescy dzielili się językami.
Przy Sasankowym Kielichu czuł się jak kociak w żłobku, jak małe dziecko nierozumiejące co ukrywa przed nim świat.
Czy to się nazywa miłość?
Jeśli tak, to on chce więcej takich osób, przy których jest szczęśliwy i czuje się jak bachor.
Mały, uroczy bachor, a nie krwiożerczy potwór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz