Kalinkowy Płatek...
Zamknął ślepia, na myśl o przekochanej kotce, która sprawiła, że w jego serduszku od kilkunastu księżyców palił się przyjemny płomyk. Szylkretka zawsze mu się podobała, nie sądził jednak, że to zauroczenie będzie trwało tyle czasu. Pokręcił łebkiem, podążając za patrolem, nie bardzo wdawał się w rozmowę z Olchowym Sercem czy też Słoneczną Polaną. Bardziej uciekał myślami do tego słodkiego pyszczka...
Zatrzymał się, spoglądając przed siebie. Przez uderzenie serca miał wrażenie, że Kalinka wraca z polowania, jednakże sylwetka kotki szybko okazała się być pniakiem, na które padały promienie słońca. Zatrzymał się w półkroku, przez co ruda wojowniczka wpadła na niego. Sroczek zatoczył się, próbując utrzymać równowagę na drżących łapach.
— Powinieneś jej powiedzieć — miauknęła rozbawiona kotka, poruszając wąsami.
Kocurek otworzył szeroko mordkę, lecz nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Skąd ona wiedziała? Naprawdę trajkotał o Kalince aż tyle na treningach, że jego była mentorka aż wryła to sobie w pamięć?
Zatrząsł się, gdy potworne zażenowanie zalało jego ciało.
No i co on miał teraz zrobić?
Potarł pyszczek, czując jak robi mu się gorąco. Nieśmiało ruszył za kotami, unikając co rusz rozbawionego wzroku Olchowego Serca. Kotka też była jakaś inna, raz wyczuł od niej dziwny zapach, jednakże nie chciał w to wnikać.
Pamiętał o jej burzliwym związku z zastępczynią, jednak... jednak nie sądził, że tak szybko znowu zacznie się uśmiechać, a nie przypominać wściekłęgo dzika.
Otrzepał się.
To nie była jego sprawa, więc nie powinien się wtryniać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz