— A-ale... a-ale j-ja n-nie c-ce... — pisnął Sroczek, przylegając do łapy rodzicielki.
— Sh, nie przeszkadzaj, Sroczku — pointka zganiła go, marszcząc nos. Bury przetarł łzy, które kolejny raz pojawiły się w jego zielonych ślepkach.
— Sroczku i Bluszczyku, ukończyliście sześć księżyców i nadszedł czas, abyście zostali uczniami. Sroczku, od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz się nazywać Srocza Łapa. Twoim mentorem będzie Śnieżna Zamieć. Mam nadzieję, że przekaże ci on całą wiedzę, jaką zdobył od Miętowego Strumienia. Zaś co do ciebie, Bluszczyku, rozpatrzyłem twoją prośbę, do czasu aż Bursztynowa Łapa nie zostanie mianowany, pozostaniesz w kociarni, zaś gdy nadejdzie czas, mianuję cię na ucznia medyka.
— Sh, nie przeszkadzaj, Sroczku — pointka zganiła go, marszcząc nos. Bury przetarł łzy, które kolejny raz pojawiły się w jego zielonych ślepkach.
— Sroczku i Bluszczyku, ukończyliście sześć księżyców i nadszedł czas, abyście zostali uczniami. Sroczku, od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz się nazywać Srocza Łapa. Twoim mentorem będzie Śnieżna Zamieć. Mam nadzieję, że przekaże ci on całą wiedzę, jaką zdobył od Miętowego Strumienia. Zaś co do ciebie, Bluszczyku, rozpatrzyłem twoją prośbę, do czasu aż Bursztynowa Łapa nie zostanie mianowany, pozostaniesz w kociarni, zaś gdy nadejdzie czas, mianuję cię na ucznia medyka.
— O-obiecałeś, B-bluszczyku! M-mieliśmy s-się u-uczyć r-razem! — wychlipiał przerażony. Nawet zapomniał o zwyczajowym zetknięciu się mentora i ucznia nosami. Po prostu stał tam jak kołek, płacząc i robiąc wyrzuty bratu, że ten go opuścił.
Pokręcił łebkiem, nie potrafiąc uwierzyć, że był tak cholernie samolubny. Bluszczyk chciał tylko być medykiem a on obraził się gorzej, niż jakiś mały kociak. Pokręcił łebkiem, spoglądając na brata, który gonił za żółtymi liśćmi i na jego mordce zaraz pojawił się uśmiech. Przecież on wyszedł na tym lepiej! Bluszczyk był zdolny, zaś Sroczek... zakochał się, kocurek nie potrafił sobie wyobrazić jak okropnie by się czuł, gdyby ta sytuacja miała miejsce podczas szkolenie na medyka.
Rozszerzył pyszczek w uśmiechu, zaś z jego gardła uciekł chichot, nim podbiegł do liliowego kocurka, trącając go łapką, po czym odskoczył kilka kocięcych susów dalej, zachęcając go do dalszej zabawy.
Aww, uroczo Sroczku ^^
OdpowiedzUsuń