W obozie Owocowego Lasu mijał spokojnie kolejny ponury deszczowy dzień, kiedy spomiędzy korzeni jednego z targanych wiatrem drzew wyjrzała mała, kremowa główka. Kocur rozejrzał się chwilę, po czym zwinnym jak na kociaka ruchem wyskoczył na mokrą trawę. Jego mama i siostra obydwie usnęły, zmęczone deszczową pogodą, ale kociak zdążył już wyspać się za wszystkie czasy i miał dość umierania z nudy. Nie miał oczywiście ochoty się oddalać, ale pokusa chęci zobaczenia reszty obozu i poznania klanowiczów była zbyt duża, a kocur miał w zwyczaju robić to, na co ma ochotę bez spoglądania na konsekwencje. Maluch nieświadomy niebezpieczeństwa dzielnie wykonał parę kocięcych, chwiejnych kroków, kiedy w jednym momencie na raz wydarzyło się parę rzeczy. Gałąź nad nim wydała niepokojący odgłos, usłyszał czyjeś szybkie kroki i mignął mu przed pyszczkiem czerwony owoc, który ciężko się od czegoś odbił i przeturlał na długość paru ogonów po ziemi. Słonecznik ze zdziwienia otworzył szeroko oczy, chociaż nie dotarło do niego za bardzo co się stało i podniósł swój wzrok na czarno-białego kota, który stał nad nim i wyraźnie właśnie westchnął z ulgą.
- Ale było blisko - wymruczał mlody kocur, jakby bardziej do siebie niż do kociaka, wylizując miejsce na swoim grzbiecie gdzie spadł owoc. - Takie duże jabłko mogłoby wyrządzić kociakowi niezłą krzywdę, gdyby spadło na głowę.
Słonecznik jeszcze bardziej się wytrzeszczył, rozglądając się między jabłkiem a kotem, rozumiejąc nagle jaki był powód tej interwencji.
- Braciszku, dziękuję! Uratowałeś mi życie! - maluch zaczął się śmiać i prawie ze szczęścia rzucił się uczniowi na szyję, przed czym jednak powstrzymała go ich różnica wzrostu, co lekko go rozczarowało.
- Brat? Nie jestem twoim bratem - odparł nieco zagubiony sytuacją uczeń. - Nazywam się Puchacz i jestem uczniem.
- Brat Puchacz - powtórzył zdeterminowany maluch i uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Ja jestem Słonecznik, a moja mama śpi tam - wskazał na plątaninę korzeni.
- Dobrze...? - Puchacz zastanawiał się dokąd zmierza ta dyskusja.
Slonecznik zawahał się przez chwilę, a mina kociaka nagle lekko spoważniała.
- Proszę nie mów mamie, że wyszedłem, bo będzie straszna. Możemy się pobawić?
<Puchacz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz