Typek nie odważył się odezwać przez całą drogę. Nie był zbyt rozmowny, wręcz skrępowany i nie musiał się wysilać, żeby to okazać. Jaśmin zażartowałoby w tym momencie, że jego aura jest wyczuwalna nawet w obozie, a przecież przeszli już spory kawał swojej trasy. Chociaż w sumie, może by tym nie przesadziło? Spojrzało na swojego towarzysza, który widocznie unikał kontaktu wzrokowego. Może w odpowiednim czasie się rozluźni? Nie powinno tak naciskać. Jedynym plusem tejże ciszy jest fakt, że oba koty pozostały czujniejsze na potencjalne zagrożenia.
Nareszcie Droździ Trel przełamał swoje pierwsze lody:
- Ładna po-pogoda, prawda? - zająknął się kocur, wciąż wodząc wzrokiem wszędzie, tylko nie na Jaśminowy Sen.
- To prawda - przyznało. Faktycznie, to był przyjemny wieczór. Bardzo ciepły i przyprawiony o lekki wiaterek, który nie pozwalał odczuć upału. Idealna pogoda na patrol.
Nagle coś zaszeleściło w krzakach, a Droździ Trel przyjął postawę obronną, jeżąc futro na swym burym grzbiecie. Akurat Jaśmin mogło pochwalić kolegę za zachowanie czujności oraz reakcje na coś, co czyha w cieniu. Samo zaczęło gapić się podejrzliwie w ten jeden punkt, skąd usłyszało jakiś ruch.
- Pokaż się! - wrzasnął przerażony wojownik. - B-bo was zlejemy!
Kurcze, faktycznie było się czego spodziewać. Aktualnie znajdowali się niedaleko granicy z Klanem Nocy, co wyjaśnia odór ryb unoszący się w powietrzu. Ale czy to koniecznie muszą być Nocniaki? Właściwie to nie. A może to kolejny pies? Nie! Serce Jaśmin zabiło mocniej. Czy się bało? Nie powinno, acz nie brało jeszcze udziału w bitwach i nie natknęło się na pojedynczego kota, z którym wdałoby się w walkę, więc może poczuło się nieswojo z faktem, że zaraz nadarzy się ku temu okazja. No dobra, bało się, ale kto by się nie bał? Nie strach jest problemem, a odpowiednia reakcja.
Która niekoniecznie była potrzebna...
Bo spod krzaków wypełzł jeż.
Podążył on gdzieś na wschód i zniknął w gęstej trawie. Wojownicy wyprostowali się, a szynszylowe zwyzywało się od debili pod nosem.
- T-tego się nie spodziewałem - odezwał się Droździ Trel, który wciąż trząsł kuprem.
- Ja też nie. Tym bardziej, że za kilka kroków minęlibyśmy granicę z rybojadami. Musieliśmy być gotowi na pojawienie się ich tutaj.
- M-Może powinniśmy wracać? - zaproponował kocur.
- Tak - Jaśminowy Sen kiwnęło głową. - Powinniśmy, zanim nastawimy tyłki tam, gdzie nie trzeba.
- D-dobrze. - Spuścił głowę, najwyraźniej czymś zmartwiony, czego nie dało się nie zauważyć.
- A tak między nami - zaczęło Jaśmin. - Ja też się wystraszyłom.
<Drozd?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz