– Nie wiem, ale boję się, że przyjdą dwunożni, porwą nas i zrobią coś złego – odezwał się kocur. – Poza tym dwunożni są głupi. Może powinniśmy tu wrócić za jakiś czas i zobaczyć, co się zmieniło?
Pietruszkowa Łapa odwróciła się do przyjaciela, nadal stojąc obok szkieletu przyszłej szopy.
– Na pewno tu wrócimy! Musimy powiedzieć Srokoszowej Gwieździe, co tu się... – zaczęła czekoladowa kotka, ale nagle zamilkła. Postawiła uszy wysoko, nasłuchując. Ziemia pod łapami obu kotów zaczęła lekko drżeć.
Pietruszkowa Łapa spojrzała w stronę drogi grzmotów i z przerażeniem odkryła, że potwór z niej zjechał! „Co? Jak to możliwe? Potwory powinny jeździć po drodze grzmotów! Nie mogą jej opuszczać” pomyślała, zaciskając zęby z przerażenia. Czekoladowa kotka wycofała się i schowała za belkami ułożonymi na ziemi. Spoglądała na niebieskiego potwora, z którego po chwili wysiedli dwunożni.
Promienna Łapa najeżył futro i zeskoczył z potwora, rozglądając się za kryjówką.
– Na Klan Gwiazdy! – syknął, kuląc się za oponą żółtego potwora. Spojrzał ze strachem na Pietruszkową Łapę, która jednak zachowywała względny spokój.
– Spokojnie, Promienna Łapo – uspokoiła go cicho, nie mając pewności, czy ją usłyszał. Dwunożni, którzy wysiedli z potwora, mieli na sobie jaskrawe stroje. Gdy tylko odwrócili się w przeciwną stronę, czekoladowa kotka podskoczyła do kremowego kocura.
– Chodź, pobiegniemy do lasu. Nie zauważą nas – wyszeptała, próbując uspokoić przyjaciela, który wyraźnie był mocno zestresowany. Pietruszkowa Łapa szturchnęła go nosem, chcąc zachęcić do ruszenia w stronę drzew. Sama wyjrzała zza opon i, mrużąc oczy, obserwowała dwunożnych.
Machnęła ogonem, dając znak Promiennej Łapie, by pobiegł w stronę lasu. Po chwili sama się odwróciła i dogoniła przyjaciela. Oba koty schroniły się w lesie. Czekoladowa kotka spojrzała jeszcze ostatni raz w stronę dwunożnych. Była bardzo ciekawa, co zamierzają robić, ale nie chciała narażać przyjaciela.
– Widzisz? Nic się nie stało! Ale nadal nie wiem, czemu oni tu przychodzą. To nasze tereny – prychnęła pod nosem, wyraźnie zirytowana. Strzepnęła ogonem, by pokazać, jak bardzo jest zła.
Kocur spojrzał na nią i westchnął.
– Bo oni są głupi, ale silniejsi i więksi... – odpowiedział kremowy uczeń, siadając obok Pietruszkowej Łapy.
Czekoladowa kotka zjeżyła futro i przewróciła oczami.
– Mają tyle miejsca u siebie, a męczą nas. Ścinają Złote Kłosy, przez co zwierzyna nie ma się gdzie schować, a my mamy mniej jedzenia – mruknęła, siadając z wyraźnym gniewem.
Kotka nie rozumiała zachowania dwunożnych. Koty z klanów miały swoje tereny – tyle, ile im wystarczało. Nawet jeśli miały mało, to nie zabierały innym! A ludzie cały czas kradną i kradną.
– Kto wie, może kiedyś coś ich wybije... Może jakieś choróbsko? Tylko czy oni w ogóle chorują... – powiedział kocur, spoglądając w niebo z zamyśleniem.
– Mam nadzieję, że tak będzie! Tylko przeszkadzają i brudzą wszystko dookoła! – odparła kotka, po czym splunęła na ziemię. – I chyba chorują... Mam nadzieję – dodała, a po chwili na jej pysku pojawił się błysk pomysłu. – A gdyby wszystkie koty się zebrały i ich zaatakowały? Przecież jest nas więcej! Połączymy siły z innymi klanami i samotnikami, po czym ich zabijemy! – miauknęła, wstając pewna siebie.
Dla niej plan miał wiele sensu. Pietruszkowa Łapa nie znała mocy dwunożnych i była przekonana, że koty z łatwością mogą ich pokonać, wystarczy tylko się zjednoczyć.
– Oni... Ich jest bardzo dużo, a najwyraźniej mnożą się jak króliki! Rozumiesz? Króliki! A one mnożą się tak szybko... – wyjaśnił uczeń, wzdychając ciężko. – Wiesz, to słodkie, że masz takie ambicje, ale niektórych rzeczy po prostu nie spełnimy. Bez urazy, oczywiście.
Liczba dwunożnych wyraźnie przytłaczała młodego ucznia. Zapał czekoladowej kotki zgasł. Westchnęła głośno i pokiwała głową, zgadzając się z przyjacielem.
– Tak, może masz rację. Mam nadzieję, że zabiorą te potwory i już tu nie wrócą – mruknęła, podrapała się za uchem i zapytała: – To co, wracamy już do obozu, czy chcesz jeszcze coś porobić?
Wstała na równe łapy i mocno się przeciągnęła.
– Tak, chętnie coś porobię, byle z dala od tych brzydali – mruknął kremowy kocur i również się podniósł, gotowy do drogi. Czekoladowa zaśmiała się pod nosem, po czym ruszyła kłusem przez las.
– To może wspinaczka na drzewa? Mogę cię nauczyć. Albo znajdziemy jeden z tuneli i przejdziemy nim do obozu? – zaproponowała, obwąchując przypadkowy krzak. Może znajdzie coś jeszcze – zioła albo zwierzynę.
– Jest już zimno, może po prostu wrócimy do obozu i coś tam zrobimy? Wiesz, porozmawiamy czy coś – odpowiedział, podążając za nią.
Pietruszkowa Łapa spojrzała na niego i, widząc niechęć malującą się na jego pysku, kiwnęła pyszczkiem.
– Jasne! To tylko zgarniemy zdobycze i możemy iść – oznajmiła, ruszając w stronę kryjówki, gdzie schowała gryzonie.
Wykopała je, a następnie, idąc obok przyjaciela, dotarła do obozu, w którym było znacznie cieplej niż na zewnątrz.
– O, Klanie Gwiazdy, jak ja nienawidzę zimna – westchnął kremowy, stawiając łapę w ciepłej jaskini.
– Tak, ja też nie, chociaż śnieg jest fajny! – oznajmiła kotka i odłożyła zdobycze na stos, który był wyjątkowo mały. – Widać, że trudniej teraz cokolwiek złapać, a to dopiero początek – mruknęła pod nosem, kierując się w stronę szczeliny uczniów.
– Mam nadzieję, że nie będziemy głodować. Nie marzy mi się to, szczerze mówiąc. Nie chcę, żeby moje rodzeństwo było głodne – odparł kremowy, podążając za nią.
<Promienna Łapo?>
[865 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz