Plotki w klanie nocy o jej rzekomym romansie z samym liderem miały się dobrze. Wybitnie wręcz, doprowadzając kocicę do szału a przy okazji - utwierdzając innych w przekonaniu, że jej wybuchy gniewu są tylko potwierdzeniem na ten szalony romans. Zbożowy Kłos zmarszczyła nos. Niedorzeczność. Przecież jak miała całować się z własnym wujkiem albo robić gorsze rzeczy?
Mimowolnie jedzenie podeszło jej do gardła.
To było tak samo obrzydliwe, jak miałaby pocałować Wieczornika.
Chyba by się zrzygała.
Cały czas czuła na sobie czyjeś przenikliwe spojrzenie. Gdzie nie poszła każdy patrzył jej na łapy czy futro, jakby miała mieć czyjąś krew na mordzie. Miała dosyć. Im dłużej to znosiła, tym bardziej miała wyjść w cholerę, do Konopi, która jako jedyna ją rozumiała.
Strzepnęła uchem, odwracając łeb. Niezapominajkowa Łapa drgnął, strosząc futro na ogonie. Kocica prychnęła. Cudownie, kolejny gremlin co się na nią gapił. Kocurek odwrócił głowę na kilka uderzeń serca.
Spojrzał jeszcze raz na kotkę. Ich spojrzenia się spotkały.
— Jakiś problem? — mruknęła w jego stronę. Nie zamierzała się bawić w żadne gierki i udawać miłego tonu. Cholerny gówniarz
— Eee...
Bengalka uniosła brew, machając ogonem wyczekująco. Kocurek poruszył łapami, drżąc.
— ...Ja chciałem zapytać skąd ta blizna? — wskazał na nos kotki. No cóż, nie tego pytania się spodziewała. Szczeniak zdawał się być przerażony samym faktem, że bengalka wyczaiła, że się na nią gapił. Zboże nie sądziła, że zadał akurat takie pytanie bez celu.
— Jakiś problem? — mruknęła w jego stronę. Nie zamierzała się bawić w żadne gierki i udawać miłego tonu. Cholerny gówniarz
— Eee...
Bengalka uniosła brew, machając ogonem wyczekująco. Kocurek poruszył łapami, drżąc.
— ...Ja chciałem zapytać skąd ta blizna? — wskazał na nos kotki. No cóż, nie tego pytania się spodziewała. Szczeniak zdawał się być przerażony samym faktem, że bengalka wyczaiła, że się na nią gapił. Zboże nie sądziła, że zadał akurat takie pytanie bez celu.
— Od mojej partnerki — odparła, wracając do gapienia się na swoje łapy. Uczeń nie odszedł jednak, tylko nieśmiało postawił uszy — Byłej i martwej partnerki, dokładniej mówiąc — sprostowała szybko.
— M-miałaś k-koogoś? — wydusił z siebie brzmiąc niczym przerażona mysz.
— Tak — zamyśliła się na kilka uderzeń serca, opowiedzieć mu o tej zdrajczyni? Skoro zapytał... powód do mówienia źle o Żytnim Polu, nawet taki mały, był dla niej wręcz zaproszeniem — Kotkę, z resztą, zawsze je wolałam — mimo wszystko uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienie żałosnych prób zaimponowania Konopi — Tylko, że Żyto była inna. Urodziła się w złym ciele. Borówka i Zboże to również jej dzieci. Znalazłam ją kiedyś podczas polowania. Samotną i przerażoną, zawlekłam do klanu i... została. Myślałam, że ją kocham, ze wzajemnością. A później wrobiła mnie w bachory — warknęła, wysuwając pazury — Zdradziła z pieszczoszką i do tego przystawiała się do Biegnącego Potoku — niechęć oraz złość w kotce rosła. Wstała, napinając mięśnie — Dobrze, że zdechła — skwitowała krótko.
Niezapominajek otwierał pyszczek, jednakże zastępczyni zdążyła tylko burknąć ciche "Daj mi spokój, chcę być sama", nim oddaliła się w stronę legowisk wojowników.
* * *
Otrzepała się ze śniegu, wchodząc do swojego nowego legowiska. Mięśnie bolały ją od targania Chorego Ucha, która skręciła sobie łapę podczas patrolu. A liderka mówiła, że ma nie włazić na lód. Ta jednak najwidoczniej jej nie słuchała. Bengalka machnęła ogonem, zatapiając się w miękkiej plątaninie traw oraz ptasiego puchu. Mech wyłożony w całym leżu działał wyśmienicie jako izolacja ciepła.
— Zbożowa Gwiazdo? Jesteś? — kocica prychnęła niezadowolona, wyłaniając się ze swojego posłania. Najpierw wytknęła nos spomiędzy piór a później sam łeb.
— Coś się stało? Lisie Łajno próbuje nawiać? — zapytała, widząc swojego zastępcę, którego futro było niemalże pokryte w całości śniegiem. Machnęła ogonem, zapraszając go do środka. Niech się trochę ogrzeje.
< Niezapominajku? >
Wyleczeni: Chore Ucho
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz