- Pyskatko, co się stało? Dlaczego ona jest w takim stanie? - Zapytał Zajęczy Nos. Kochanek jej brata uśmiechał się życzliwie, jednak ton jego głosu pozostał poważny.
- Twoja siostra? - Fuknęła czarna. - Króliczy Sus zaczęła rodzić. Jeżowa Ścieżka kazał wszystkim wyjść, ale Wilcza Łapa chyba zasnęła.
Ostatnie dwa słowa wypowiedziała sarkastycznie, ale Zajęczy Nos zignorował to i podszedł do siostry, liżąc ją po głowie.
- ...I musiałam ją wyprowadzić - Dokończyła kotka. Jak tak patrzyła na Wilczą Łapę, to zaczynała jej współczuć. Była bezużyteczną, idiotyczną kupą futra, która przestraszyłaby się zwykłej myszy. Co klanu po takim nieudaczniku?
Klatka piersiowa Wilczej Łapy podnosiła się i opadała w błyskawicznym tempie, a kotka trzęsła się, jakby stała na szczycie góry lodowej.
- Jakim cudem ona jeszcze nie dostała zawału? - Prychnęła czarna, ale nie ośmieliła się mówić więcej. Wilcza Łapa, bądź co bądź, dalej była nieruda. Powinna stać się silniejsza, jeśli chce przetrwać w Klanie Burzy.
**
skip do teraz
Pyskatka rankiem wyszła ze żłobka z Borówkową Mordką. Zjadła niewielką piszczkę, jaką udało jej się wygrzebać ze sterty. Właściwie składała się z samych kości. Teraz nierudych kotów nie szanowało się nawet za pracę. Kotka obgryzła mięso z kości tak szybko, jakby to był wyścig, a resztę silnymi szczękami rozdrobniła, aby połknąć również kość. Te resztki były już tak doszczętnie zjedzone, że ciężko było stwierdzić, czy to królik, czy jakaś mysz.
Nagle poczuła za sobą charakterystyczne stęknięcie i ból w ogonie. Wstała gwałtownie i odwróciła się, bijąc wściekle ogonem. Ujrzała Wilczą Łapę, która widząc, jak czarna podnosi na nią wzrok, zaczęła się telepać, jakby zaraz miała zemdleć (co nie było wykluczone). Na Klan Gwiazdy, najpierw ten wojownik Klanu Klifu, a teraz ona!? Czy jej ogon naprawdę był tak atrakcyjny, że wszyscy musieli go deptać?
Kotka westchnęła, czując, że nie ma siły już wydzierać się na tą ofermę.
- Popatrz mi w oczy, Wilcza Łapo - Powiedziała głośno, ale czarna uczennica wydawała się, jakby nawet jej nie usłyszała. Ciągle wpatrywała się w jej łapy, drżąc ze strachu. - Popatrz! - Podniosła głos.
To podziałało. Wilcza Łapa z przerażeniem podniosła wzrok.
- Widzisz mnie? - Warknęła córka Świerszczowego Skoku. - Mam karę. Jestem córką znienawidzonej przez klan morderczyni. Moja matka i mentor umarli. Rudzi na każdym kroku patrzą się na mnie jak na kozła ofiarnego. I widzisz, żebym się bała?
Wilcza Łapa tym razem wpatrywała się w jej oczy, jakby była w transie i nie słyszała następnych słów.
- Widzisz, żebym się bała? - Pyskatka znów podniosła ostro ton głosu.
Uczennica pokręciła głową i skuliła się tak, jakby miała zaraz paść na ziemię. Pyskatka spróbowała brzmieć łagodniej. Nie miała zamiaru znowu tarmosić kotki przez pół obozu, bo dostanie ataku serca i będzie trzeba wzywać Jeżową Ścieżkę.
- Dokładnie. - Mruknęła kotka z satysfakcją, czując, że może coś wpłynie do ułomnego łba Wilczej Łapy. - Mi też jest ciężko, bardzo, i nie ryczę jak bóbr, a medyk nie musi się mną opiekować co dwie sekundy. Swoim istnieniem pokazujesz, że nierudzi nie są niezależni.
<Wilcza Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz