BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Do klanu szczęśliwie (chociaż zależy kogo się o to zapyta) powróciła zaginiona medyczka, Liściaste Futro. Niestety nawet jej obecność nie mogła powstrzymać ani katastrofy, jaką była szalejąca podczas Pory Nagich Liści epidemia zielonego kaszlu, ani utraty jednego z żyć przez Srokoszową Gwiazdę na zgromadzeniu. Aktualnie osłabieni klifiacy próbują podnieść się na łapy i zapomnieć o katastrofie.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Po długim oczekiwaniu nowym zastępcą Owocowego Lasu została ogłoszona Sówka. Niestety jest to jedyne pozytywne wydarzenie jakie spotkało społeczność w ostatnim czasie. Jakiś czas po mianowaniu zwiadowczyni stała się rzecz potworna! Cały Owocowy Las obudził się bez śladu głównej medyczki, jej ucznia oraz dwójki rodzeństwa kocura. Zdruzgotana Świergot zgodziła się przejąć rolę medyka, a wybrani stróże – Orzeszek i Puma – są zobowiązani do pomocy jej na tym stanowisku.Daglezjowa Igła w razie spotkania uciekinkerów wydała rozkaz przegonienia ich z terytorium Owocowego Lasu. Nie wie jednak, że szamanka za jej plecami dyskretnie prosi zaufanych wojowników i zwiadowców, aby każdy ewentualny taki przypadek natychmiastowo zgłaszać do niej. Tylko do niej.
Obóz Owocniaków huczy natomiast od coraz bardziej wstrząsających teorii, co takiego mogło stać się z czwórką zaginionych kotów. Niektórzy już wróżą własnej społeczności upadek.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Burzy!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)
31 sierpnia 2021
Od Zbożowej Gwiazdy
Nowi członkowie Pustki!
Przyczyna śmierci: morderstwo
Przyczyna śmierci: morderstwo
Od Jaśminowego Snu CD. Zimorodkowego Blasku
Od Wiśniowej Łapy CD Rozżarzonego Płomienia
Od Wrzosowej Pogoni
- Masz szczęście, że akurat nie byłaś na polowaniu, co? - głos należący do tak miłej jej kotki rozległ się z głębi leża. Wrzos uśmiechnęła się, kiwając potwierdzająco głową.
- To byłby problem. Mam nadzieję, że Indyk zdąży wrócić zanim się porządnie rozpada.
- Tak, bo jeszcze dostanie w łepek i stanie się jeszcze głośniejszy niż jest - prychnęła Perliczka, na co Wrzosowa Pogoń odpowiedziała jej jasnym chichotem.
W legowisku oprócz nich było jeszcze parę kotów. Niektórzy wojownicy psioczyli pod nosem na pogodę, inni czyścili futra, a jeszcze kolejni szykowali się do snu.
- Nie przestanie już dzisiaj padać - stwierdziła kremowa, zauważając zamyślone spojrzenie zielonookiej skierowane ku zewnątrz.
- Miałam jeszcze odwiedzić Słowik i Jemiołę w żłobku - westchnęła, strząsając z siebie bryłki lodu które zdążyły chwycić się jej burego futra. - Cóż, chyba muszę zmienić plany na wieczór.
- Nie zaszkodzi iść spać wcześniej. Jutro rano je odwiedzisz - bicolor przeciągnęła się leniwie, by za moment okryć nos ogonem i życzyć ciche "dobranoc". Wrzos obdarowała Perliczy Grzebień ciepłym spojrzeniem, a jej pyszczek rozjaśnił niepowstrzymywany uśmiech gdy patrzyła na jakże urocze zachowanie ulubionej kotki. Wrzosowa Pogoń ruszyła z miejsca, by zająć swoje legowisko. Ułożyła się na tyle wygodnie na ile jej leże dzisiaj pozwalało, po czym odłożyła głowę i czekała na sen. Ten jednak długo nie nadchodził. Lodowe perły nieba rozbijały się o zmarzniętą ziemię w akompaniamencie huczącego wśród sosen i świerków wiatru. Kolejne podmuchy zrywały gałęzie oraz igły, by ostatecznie wedrzeć się chłodem do legowisk Klanu Klifu. Zielone oczy wpatrywały się w wichurę za wejściem, a niedużym ciałem raz po raz wstrząsał dreszcz. Co jeśli jakieś drzewo zawali się na obóz? Wiatr rozerwie ich legowiska i pozbawi dachu nad głową? A jeśli ktoś nie zdążył wrócić bezpiecznie do obozu i rano znajdą jego truchło przykryte lodem gdzieś na terenach Klanu Klifu? Jeśli rozpęta się burza z piorunami i któryś z nich uderzy w ziemię, wzniecając pożar? Młoda wojowniczka westchnęła głęboko, dźwigając się na łapy. Długo ze sobą walczyła, nie chcąc jej przeszkadzać. Próbowała układać w głowie scenariusze rozmowy, które trzymały ją na jawie jeszcze mocniej niż grzmiący żywioł na zewnątrz.
- Perliczko? - szepnęła, nie chcąc wystraszyć nagłym obudzeniem cętkowanej. Ta początkowo skrzywiła się delikatnie, powoli rozbudzając, a gdy tylko uchyliła powieki jej pyszczek złagodniał. - Mogę… mogę dzisiaj spać z tobą? Nie mogę zasnąć… - wytłumaczyła cichutko, by nie obudzić reszty klanowiczów. Delikatnie onieśmielona Perliczy Grzebień zamrugała parę razy, upewniając się, że pozbyła się resztek snu z powiek, po czym odchrząknowszy cicho podsunęła się na swoim legowisku, zapraszając burą obok.
- Dziękuję - ta zamruczała uradowana, powoli układając się koło kocicy. Gdy zobaczyła, jak blisko teraz znajdował się pyszczek Perliczki gdy się położyła, jej policzki oblały się rumieńcem. Obie kotki, równie onieśmielone, szybko odwróciły od siebie łepki, jednak ani jedna z nich nie chciała się mocniej odsuwać. Ciepłe futro Perliczki ogrzewało Wrzos, której serce znów biło jak szalone. Co ona sobie myślała? Tak na pewno nie uda jej się zasnąć, a co dopiero szybciej! A co jeśli będzie się wiercić w nocy? Spać z otwartym pyskiem? Gadać przez sen? Mimo tego nie żałowała swojej propozycji i była bardziej niż szczęśliwa, że Perliczy Grzebień się zgodziła. Jej bliskość sprawiała, że czuła się przyjemnie lekka i nawet nie zdała sobie sprawy gdy nawet straszna pogoda przestała jej przeszkadzać. Dopóki jej Perliczka była blisko, to nic złego nie mogło się stać. Bura ukryła pyszczek w mchu pachnącym niczym kotka leżąca przy jej boku i zamknęła oczy. Równy oddech, zapach oraz ledwo słyszalne pochrapywanie Perliczki, którą szybko znów zmorzył sen, przyniósł Wrzosowej Pogoni spokój, który ostatecznie pozwolił jej na zaśnięcie.
Od Słonecznika
W obozie Owocowego Lasu mijał spokojnie kolejny ponury deszczowy dzień, kiedy spomiędzy korzeni jednego z targanych wiatrem drzew wyjrzała mała, kremowa główka. Kocur rozejrzał się chwilę, po czym zwinnym jak na kociaka ruchem wyskoczył na mokrą trawę. Jego mama i siostra obydwie usnęły, zmęczone deszczową pogodą, ale kociak zdążył już wyspać się za wszystkie czasy i miał dość umierania z nudy. Nie miał oczywiście ochoty się oddalać, ale pokusa chęci zobaczenia reszty obozu i poznania klanowiczów była zbyt duża, a kocur miał w zwyczaju robić to, na co ma ochotę bez spoglądania na konsekwencje. Maluch nieświadomy niebezpieczeństwa dzielnie wykonał parę kocięcych, chwiejnych kroków, kiedy w jednym momencie na raz wydarzyło się parę rzeczy. Gałąź nad nim wydała niepokojący odgłos, usłyszał czyjeś szybkie kroki i mignął mu przed pyszczkiem czerwony owoc, który ciężko się od czegoś odbił i przeturlał na długość paru ogonów po ziemi. Słonecznik ze zdziwienia otworzył szeroko oczy, chociaż nie dotarło do niego za bardzo co się stało i podniósł swój wzrok na czarno-białego kota, który stał nad nim i wyraźnie właśnie westchnął z ulgą.
- Ale było blisko - wymruczał mlody kocur, jakby bardziej do siebie niż do kociaka, wylizując miejsce na swoim grzbiecie gdzie spadł owoc. - Takie duże jabłko mogłoby wyrządzić kociakowi niezłą krzywdę, gdyby spadło na głowę.
Słonecznik jeszcze bardziej się wytrzeszczył, rozglądając się między jabłkiem a kotem, rozumiejąc nagle jaki był powód tej interwencji.
- Braciszku, dziękuję! Uratowałeś mi życie! - maluch zaczął się śmiać i prawie ze szczęścia rzucił się uczniowi na szyję, przed czym jednak powstrzymała go ich różnica wzrostu, co lekko go rozczarowało.
- Brat? Nie jestem twoim bratem - odparł nieco zagubiony sytuacją uczeń. - Nazywam się Puchacz i jestem uczniem.
- Brat Puchacz - powtórzył zdeterminowany maluch i uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Ja jestem Słonecznik, a moja mama śpi tam - wskazał na plątaninę korzeni.
- Dobrze...? - Puchacz zastanawiał się dokąd zmierza ta dyskusja.
Slonecznik zawahał się przez chwilę, a mina kociaka nagle lekko spoważniała.
- Proszę nie mów mamie, że wyszedłem, bo będzie straszna. Możemy się pobawić?
30 sierpnia 2021
Od Bluszczowego Pnącza
- Ah, znowu braki? – westchnął van, przerzucając łapką pozostałe stosiki, by upewnić się, że potrzebna mu roślina przypadkiem nie trafiła na nieswoje miejsce. Niestety nie znalazł jej, a Pora Nagich Drzew przyniosła ze sobą nie tylko śnieg, ale i grad, który stanowił już dla nich większe niebezpieczeństwo. Wszystko powoli przykrywał biały puch, a sporo niezbędnych im okazów flory zniknęło pod mroźną i grubą warstwą. Niby zdążyli porobić wcześniej zapasy, ale teraz nie potrafił odnaleźć tego, co było mu potrzebne.
Spojrzał z rezygnacją w stronę, gdzie stał Miętek. Dosłownie zniknął na jego oczach, na co medyk tylko cicho jęknął, bo ani trochę nie rozumiał tego, co się działo. Dlaczego tak często go widywał? Lider pojawiał się i po prostu rozpływał jak we mgle. Bluszczowe Pnącze wiedział, że nie jest on prawdziwy, ale powoli zaczynało go męczyć te ciągłe zwidy.
Otrząsł się i postanowił zabrać za to, co należało do jego obowiązków. Przez wejście do legowiska przeszła Słoneczna Polana, pokaszlując, czym od razu zakomunikowała swoją przypadłość. Ledwo podał jej odpowiednie zioła, a obok niego pojawił się Śnieżna Zamieć, twierdząc, że nie czuje się najlepiej.
Kocurem zajął się Bursztynowy Pył, który wykrył u czarnego odwodnienie. Pouczył go, jak ważne jest dostarczanie organizmowi płynów, na co wojownik prychnął i po wszystkim wyszedł z nisko zwieszonym ogonem.
Liliowy po skończeniu pracy odetchnął z ulgą, patrząc na ich medykamenty. Powinni przetrwać do następnej pory, więc wszelkie zmartwienia na moment go opuściły. Z uśmiechem poinformował kremowego, że na chwilę wychodzi.
Udał się do żłobka, w celu odwiedzin matki. Przy okazji spojrzał na będące tam kociaki, dwóch potomków Miętowej Gwiazdy, oraz niedawno narodzonego Jelonka, który kulił się przy boku swojej rodzicielki. Czarnawy spojrzał na niego zaciekawiony, po czym skrył mordkę w sierści Zgubionej Duszy.
Bluszcz z uśmiechem podszedł do Jemioły, ale jego wyraz pyska gwałtownie spoważniał, kiedy spostrzegł u kotki te same objawy, które widział wcześniej u Śnieżnej Zamieci. Od razu poprosił ją, by poszła za nim, na co ta z początku skuliła się przy ścianie, a dopiero po chwili jego namówień zgodziła się i podreptała do leża medyków.
Van szybko się nią zajął, nie chcąc, by odwodnienie przeobraziło się w coś znacznie gorszego. Nie mógł dopuścić do tego, aby ktokolwiek w tym klanie cierpiał. Musiał pomóc każdemu, kto tego potrzebował. Taka w końcu była jego rola.
Po wszystkim odprowadził ją do kociarni. Porozmawiali chwilę, posiedzieli w ciszy przyglądając się wspólnie otoczeniu, aż nadszedł czas na powrót. Kocur wstał i pożegnał wszystkie karmicielki i ich dzieci, a potem wyściubił nos na zewnątrz.
Z nieba zaczął padać śnieg, a temperatura otoczenia znacznie spadła. Wojownicy wracali z patroli, dorzucając ostatnie zdobycze do stosu, a następnie kryjąc się w swoich legowiskach. Większość z nich drżała i Bluszcz zaczął zastanawiać się, jak wielu chorych może jeszcze przybyć.
Liliowy także miał zaszyć się na dobre wśród roślin, kiedy to pośród zaśnieżonego krajobrazu znowu zobaczył Miętową Gwiazdę. Obóz pozostał prawie że pusty, bo tylko on i rudy kocur pozostali na zimnie, stojąc nieruchomo i wpatrując się w ciszy w siebie nawzajem.
Lider wykonał parę kroków w stronę medyka, po czym zatrzymał się w bezpiecznej odległości. Jego zielone ślepia zalśniły wśród białych płatków, sypiących się licznie z nieba. Uchylił pysk i wydał z siebie zduszony jęk, a oddech kocura pozostawił w powietrzu obłok.
- P-potrzebuję p-pomocy… - wydukał.
Wiatr zawiał liliowemu prosto w oczy. Zamknął je i otrzepał futro ze śniegu, a kiedy uchylił powiekę, zobaczył puste miejsce.
Zadrżał, wycofując się do środka leża medyków. Słyszał zza sobą głos zmartwionego Bursztyna, ale zignorował go. Zaczął wątpić w to, że widziany przez niego Miętowa Gwiazda, to jedynie wymysł jego głowy. Dawno nie widział takiej ilości cierpienia w czyimś spojrzeniu, a fakt, iż rudy odezwał się do niego, jeszcze bardziej napędzał go do przemyślenia tego wszystkiego.
Musiał poczekać do następnego spotkania z „liderem” i wysłuchać tego, co ma do powiedzenia. Kto wie, czy przypadkiem nie chodzi tu o coś poważniejszego.
Wyleczeni: Jemioła,, Słoneczna Polana, Śnieżna Zamieć
Od Orzecha (Orzechowego Zmierzchu) CD. Niezapominajkowego Snu
*Kiedy to było... W sensie, podczas kary*
Orzech strzepnęła uszami, spoglądając na brata.
- Jeśli chcesz. - mruknęła, wzruszając ramionami.
Obwąchała przyniesionego przez vana ptaka. Obok niego leżały stokrotki, pomięte i przemarznięte. Przed oczami na chwilę stanął jej obraz takich samych przynoszonych jej niemal codziennie. Teraz nie było na to czasu.
- Dzięki. - miauknęła cicho, wgryzając się we wróbla.
Chwilę siedzieli w ciszy, zagapieni w niebo.
- Słuchaj... Przepraszam.
- Za co? - zapytał zaskoczony.
- Za wszystko, co poszło źle.
Porwała ze stosu srokę, i szybkim krokiem skierowała się z powrotem do żłobka. W ciemności mignęło jej znajome spojrzenie zielonych oczu. Szylkretka jednak zignorowała Niezapominajka, spoglądając na niego z pod przymrużonych powiek. Nie miała ochoty na jakiekolwiek kontakty.
Niezapominajkowy Sen został zastępcą. Szylkretowa chciała się cieszyć z sukcesu brata, ale nie dawała rady. Miała wrażenie, że teraz dzieli ich wielka przepaść; van zyskał w oczach wielu członków klanu, a ona nadal była postrzegana jako morderczyni. A wcale nie miała ochoty dalej grać w te gierki, doświadczyła już konsekwencji tego wszystkiego i nie chciała przeżywać tego ponownie.
Wróciła ze spaceru z Rudzikową Łapą. Byli nad rzeką, a rudy pochwalił się jej, czego nauczył go wujek. Orzechowy Zmierzch z ulga stwierdziła, że nie ma nic przeciwko kontaktom obu kocurów, w końcu wychodziło im to na dobre.
- Słyszałam, że nauczyłem Rudzika pływać. - zagadnęła brata przy wejściu do obozu - Tak ogólnie, to gratulacje!
Polizała oboje po czołach, mrucząc cicho.
<Niezapominajek? Siostra się stara>
29 sierpnia 2021
Od Iskrzącego Kroku
Od Iskrzącego Kroku
Od Iskrzącego Kroku
Od Zbożowej Gwiazdy
Od Zbożowej Gwiazdy
Od Iskrzącego Kroku
Od Zbożowej Gwiazdy
— Żartujesz sobie, tak? — na te słowa poczuła, jakby miała się rozpłakać niczym mały kociak. Pociągnęła nosem — Klan nocy nigdy nie będzie moim prawdziwym domem. Nie ważne jak bardzo ty, czy ja będziemy się starać. Nie ważne jak bardzo cię kocham. Klan Lisa to miejsce, do którego należę — mówiąc to, otarła się o jej policzek, mrucząc uspokajająco — Zrozum to, proszę — szepnęła na jednym wdechu. Zboże pokiwała twierdząco głową. Oczywiście, że ją rozumiała! Tylko... jeszcze to do niej nie chciało dotrzeć."
Od Sroczego Pióra CD Bluszczowego Pnącza
Od Krzemienia cd Szyszki
Od Zbożowego Kłosu(Zbożowej Gwiazdy) CD Niezapominajkowej Łapy(Niezapominajkowego Snu)
— Jakiś problem? — mruknęła w jego stronę. Nie zamierzała się bawić w żadne gierki i udawać miłego tonu. Cholerny gówniarz
— Eee...
Bengalka uniosła brew, machając ogonem wyczekująco. Kocurek poruszył łapami, drżąc.
— ...Ja chciałem zapytać skąd ta blizna? — wskazał na nos kotki. No cóż, nie tego pytania się spodziewała. Szczeniak zdawał się być przerażony samym faktem, że bengalka wyczaiła, że się na nią gapił. Zboże nie sądziła, że zadał akurat takie pytanie bez celu.
Od Rozżarzonego Płomienia cd Wiśniowej Łapy
Od Rozżarzonego Płomienia cd Jałowej Łapy
Od Kamiennej Łapy CD Jałowej Łapy
Od Zbożowej Gwiazdy CD Konopii
Od Zbożowej Łapy (Zbożowej Gwiazdy) CD Konopiowej Łapy (Konopii)
Kotki kiwnęły łebkami. Już miały ruszać, gdy Konopia spostrzegła zirytowaną Ostróżkę patrzącą się, jak jej mentor nie może wyplątać się ze własnego legowiska. Spojrzała niepewnie na Zbożową Łapę i Biegnący Potok.
— Może Ostróżka pójdzie z nami? Zdaje się, że ten mech całkowicie pokonał Białego Kła...
Od Jastrzębiego Cienia cd Jastrzębiego Podmuchu
Od Jeżowej Ścieżki
Trzeba przyznać, że ostatnie kilka księżyców było dość chorowitych. Medyk ledwo znajdował czas na pozbieranie ziół i ich segregację. Do tego dochodziła sprawa ze świętym kamieniem, którego przyniósł do klanu. Skupiał się również na szkoleniu Wiśniowej Łapy, która miała go w przyszłości zastąpić, choć oczywiście Jeżyk obawiał się, że Klan Gwiazdy mu ją odbierze, tak jak poprzednich uczniów. Chyba nie przeżyłby już kolejnej straty, w końcu miał swoje młodzieńcze księżyce już dawno za sobą.
Ten dzień zaczął się dla niego pracowicie, może dlatego, że nadeszła Pora Nagich Drzew. Zwykle właśnie wtedy rodziło się najwięcej chorób i urazów, więc niezbędne było pozbieranie odpowiedniej ilości medykamentów.
Najpierw zajął się Koperkowym Powiewem, który zajrzał do niego że sztywnością stawu. Musiał umocnić jego łapę, jednak nie dał ostatecznej gwarancji, że wojownik wróci do pełnej sprawności. Tak kończyły się wizyty w ostatniej chwili. Jednakże przynajmniej uratował swoje życie. Przy okazji zajął się infekcją jego oka.
Następna była Zmierzchowa Łapa, z poważną astmą, która prawie doprowadziła ją do śmierci. Jeżowa Ścieżka zajął się zwyrodnieniem tylnej łapy Dzikiego Gonu i podrażnioną skórą Trzcinowej Sadzawki.
To jednak nie był koniec pracowitego dnia. Medyk powitał z uśmiechem kolejnego pacjenta. Ziemniacza Bulwa przyszedł do niego z odrętwioną kończyną, natomiast Szemrzące Szuwary dolegało to samo. Jakby się zgadali!
W całym szale dzisiejszego dnia, Jeżowa Ścieżka nawet nie przejął się swoim kaszlem, który stopniowo stawał się coraz gorszy. Obiecał sobie, że zajmie się nim jak najszybciej i dla pewności, żeby się nie rozwinął, zjadł odpowiednią ilość kocimiętki, która uspokoiła go przy okazji aż do pory zapadnięcia w sen.
Wyleczeni: Koperkowy Powiew, Zmierzchowa Łapa, Jeżowa Ścieżka, Dziki Gon, Trzcinowa Sadzawka, Szemrzące Szuwary, Ziemniaczana Bulwa
Zimowe dolegliwości!
Samotnicy i Pieszczochy:
Ziemniaczana Bulwa - ból stawów > odrętwienie kończyny
Koperkowy Powiew - infekcja oka > tymczasowa ślepota na oko
Od Zbożowego Kłosu(Zbożowej Gwiazdy) CD Wieczornikowego Wzgórza
Od Bluszczowej Łapy(Bluszczowego Pnącza) CD. Mysiego Kroku
A może to Bluszcz bezsensownie go obwiniał?
W głowie liliowego tkwiło zbyt wiele pytań, na które nikt nie był w stanie udzielić mu zadowalających odpowiedzi. Nie chciał bezpodstawnie obwiniać Mysi Krok, ale po podsłuchaniu jego rozmowy z Mroźnym Oddechem wszystko wskazywało na jedno. Młody nie miał odwagi zapytać wprost kocura, czy to on dopuścił się takiego haniebnego czynu na jego matce.
- A skoro pamiętasz, jaka była przed tym, to możesz mi opowiedzieć trochę o jej zachowaniu? – spytał nagle, na co kremowy nerwowo machnął ogonem, a uczeń medyka momentalnie skarcił się za bycie wścibskim. Wprost widać było, jak rzuca oskarżenia, toteż potrząsnął głową, przywracając się do porządku. – Znaczy, to nie jest ważne. Przynajmniej nie teraz – dodał, biorąc głęboki wdech i wypuszczając ze świstem powietrze z nozdrzy. – O, Trybula, to nam się przyda.
Tak po prostu zmienił temat, jakby przypadkiem rozpraszając się roślinką. W rzeczywistości szukał ucieczki od niezręcznej rozmowy, a słodka woń doprowadziła go do przydatnego okazu flory. Było mu naprawdę głupio, że tak naskakiwał na wojownika, ale myśl o tym, iż ten może być jego ojcem, wręcz pozbawiała go poczucia winy.
Chciał po prostu wiedzieć. Potrzebował prostej odpowiedzi: tak lub nie, a jeśli wyszłaby ta twierdzącą, to pragnął poznać powód, dla którego Mysi Krok porzucił ich rodzinę.
Znowu było coś nie tak.
Stał samotnie w legowisku medyków, gdyż Bursztyn poszedł przyjrzeć się starszyźnie. Na plecach poczuł dobrze znany mu już chłód. Za każdym razem, gdy nieprzyjemnie zimno przenikało jego futro na grzbiecie, w okolicy pojawiał się Miętowa Gwiazda. Tyle że był on poniekąd wadliwy, bo po ich krótkich spotkaniach rozpływał się w powietrzu.
Raz sytuacja była jeszcze zabawniejsza, bo Bluszczowe Pnącze widział lidera podwójnie. Jeden stał na skale, skąd głosił przemowę dla klanu, a drugi wręcz pojawił się przy nim i zniknął w zaledwie ułamek sekundy.
Tym razem rudy był bliżej niego niż zwykle, patrząc uważnie na łapy vana, pod którymi kryły się ledwo co przyniesione zioła. Miał je posegregować, ale niespodziewana wizyta kocura go rozproszyła.
- Miętowa Gwiazdo, czy mogę ci w czymś po… - urwał, kiedy jego potencjalny rozmówca rozpłynął się w powietrzu, niczym mgła. Van westchnął zmęczony tym wszystkim i wyszedł przed legowisko, przysiadając przy wejściu i patrząc drętwo we własne łapy. Naprawdę nie rozumiał, co się działo.
To był znak od przodków? Czy też po prostu dopadała go jakaś choroba?
W życiu potrzebował odpowiedzi na wiele pytań, a nagłe pojawienie się Mysiego Kroku jeszcze bardziej mu o tym przypomniało.
- Coś się stało? – zapytał wojownik.
- Nieee – przeciągnął, kiwając przecząco głową. – Przekładanie tych ziół całymi dniami potrafi być męczące, choć pewnie to nic w porównaniu z bieganiem za gryzoniami i ganianiem ptaków. – Uśmiechnął się słabo, przyglądając się rozmówcy.
I u niego spostrzegł jakieś zmartwienie. Wydawał się być czymś przygnębiony.
A przecież Mroźnego Oddechu już nie ma. Bluszcz wciąż w głowie miał jej rozmowę z kocurem i żałował, że nie zdążył się jej dopytać o to, skąd wie o ojcostwie Myszka. Może udzieliłaby mu sensownej odpowiedzi, dzięki czemu van miałby o jeden powód mniej do zmartwień?
- A czy u ciebie wszystko w porządku? Wyglądasz dosyć mizernie, nie chcesz czegoś na wzmocnienie? Mamy nawet spore zapasy, znajdzie się coś dla ciebie – rzucił, zmieniając ton głosu ze spokojnego na weselszy. Chciał zarazić kocura lepszym samopoczuciem, choć wciąż istniało ryzyko, że to zwykły potwór.