Po prostu stał, gapiąc się na zimne ciało Mroźnej Łapy.
Jego ucznia. O którym zapomniał, którego mu odebrano i w końcu, który zginął.
Przez niego.
Nie ruszył się nawet o mysią długość, kiedy Potrójny Krok pomazał czoło kocurka, ani kiedy wypowiadał krótką modlitwę do Klanu Gwiazdy. Dopiero jego następne słowa sprawiły, że drgnął.
- Dowiedz się, dlaczego pływał o tej porze w rzece. Wątpię, że był upośledzony, aby to zrobić umyślnie.
Już miał otworzyć pysk, żeby zaprotestować, ale medyk po prostu odszedł w głąb legowiska, jakby bury nie istniał. Wymamrotał więc tylko krótkie “Nie był upośledzony! Ty… dziadzie!” i wyszedł na mróz.
Obóz wyglądał dokładnie tak, jak jeszcze chwilę temu. Kiedy Mroźna Łapa żył.
“To twoja wina” - szeptał jakiś głos.
“Jak można zapomnieć o własnym uczniu?!”
“Dlaczego nie walczyłeś?! Oddałeś go tak łatwo! Gdyby wciąż był z tobą…”
Trząsł wściekle łbem, jakby miało mu to pomóc pozbyć się głosu wewnątrz niego.
Głosu sumienia.
- Obiecuję, że poznam prawdę. A jeśli ktoś cię skrzywdził… - jego ślepia błysnęły zimnym płomieniem - Poniesie za to karę.
Rozejrzał się po obozie, szukając śladów drobnych łap.
Tropienie w wydeptanym śniegu obozu nie miało najmniejszego sensu. Szybko zrezygnował, wybierając inną opcję. Zaczepił stojącą nieopodal Migoczącą Taflę.
- Widziałaś, co się stało?
- Nie, bo co? - burknęła.
Nie uwierzył.
- Twoje futro trochę się wyróżnia, widziałem, że tam byłaś.
- No i co z tego? - Zamachała wściekle ogonem.
Wziął głęboki wdech. Powoli wypuścił powietrze pyskiem.
- Słuchaj, nie oskarżam cię o nic, ani nic. Po prostu próbuję się dowiedzieć, co się stało.
- Co się stało, co się stało - przedrzeźniała go. - A co się mogło stać?!
Powoli zamknął i otworzył ślepia.
- Jakbym wiedział, to bym nie pytał. Kto krzyczał?
- A kto mógł krzyczeć? Nasz kochany zastępca - warknęła.
Bury odnotował jej niechęć do Hiacynta.
- Na swojego ucznia?
- Nie, na Klan Gwiazdy. Jasne, że tak. Kłócili się, a później uczeń gdzieś pobiegł.
- Widzisz, jak chcesz to potrafisz. - Wróblowe Serce uśmiechnął się słodko. A później wykonał taktyczny odwrót.
Mógł się tego spodziewać.
Najeżony i z ślepiami miotającymi gromy, podszedł do niebieskiego kocura. Ten przywitał go z typowym, niefrasobliwym uśmieszkiem na pysku.
- Jakiś problem? - miauknął, widząc minę burego.
- Zabiłeś mi ucznia - warknął Wróblowe Serce. - Zabiłeś go!
- Jakby mnie słuchał, nic by mu się nie stało. - Kocur uśmiechnął się złośliwie. - Mówiłem mu, że wróci jak skończymy trening. A że mu się nie spieszyło… - Hiacynt wykonał gest “przecież to nie moja wina”. - Czyli mówisz, że nie żyje? Szkoda… Była szansa, że coś z niego będzie. Nawet dobrze pływał.
Rozbawiony przyglądał się młodszemu. Jego mięśnie drżały, napięte do granic możliwości, sierść sterczała na wszystkie strony, a sam kocur przyparł do ziemi, w każdej chwili gotowy do skoku. Zastępca wiedział jednak, że bury się nie odważy. Nie podniesie na niego łapy.
Nie mylił się.
- Ty… - wysyczał, szukając odpowiedniej obelgi. - Zapłacisz za to. Iglasta Gwiazda się dowie, Owocowa Pogoń się dowie, wszyscy się dowiedzą! Nie będziesz…
- No to leć. Leć im wszystkim powiedzieć. No? Biegnij. - Hiacynt tylko się uśmiechnął. - Nic mi nie zrobią.
“Żebyś się nie zdziwił. Żebyś się nie zdziwił” - kołatało się po głowie kocura, gdy prawie biegł do legowiska lidera. Nieświadomy uśmiechu obserwującej go siostry.
Powiedział. Iglastej Gwieździe, później Potrójnemu Krokowi. I od tego momentu nie zamienili ani słowa więcej. Wróblowe Serce jakoś nigdy go nie lubił, a teraz… Teraz nieświadomie zaczął unikać, wiążąc postać trójłapego medyka z Hiacyntową Cętką i śmiercią Mroźnej Łapy, której wciąż nie potrafił sobie wybaczyć.
<Trójko? Chcesz zrobić skip i zagadać czy kończymy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz