Zamierzał wybrać się na polowanie. Kolejne tego dnia, gdyż pierwsze mieli z Wronią Łapą podczas treningu. Nie zmieniło to jego zdania, że Klan Klifu potrzebował zwierzyny. Był gotowy polować całą noc, byle ją zapewnić swoim pobratymcom. Kto jak nie najlepszy Szczawik?
W ostatniej chwili wyczuł zbliżony zapach Zimorodkowej Łapy. Wyczucie woni było trudniejsze w obozie, gdzie większość kotów pachniała tak samo. Młodszy brat zdążył go zaatakować i oboje poturlali się po ziemi, unosząc w powietrze pióra.
- Ha! O rany! Szczawiowy Liściu! Ty masz pióra?! - zawołał zdziwiony, rozglądając się po ziemi, gdzie leżały wyżej wymienione przedmioty.
Co. Jakie pióra? Szczawiowy Liść od razu zaczął oglądać swoją piękną liliową sierść i ze zgrozą odkrył, że jest pokryta małymi piórkami! Pierz nieprzyjemnie go drapał. Będzie musiał się uważnie z niego umyć.
- Podpadłeś, Wronie? - szepnął upewniając się, czy przypadkiem tu nie chodzi o liliowego. - Jak tak to z nią pogadam. Przyniosę jej dużo robaków na przebaczenie.
Wojownik zmierzył brata niezadowolonym spojrzeniem. Zrzucił z siebie Zimorodkową Łapę. Wstał z ziemi, otrzepując się z pierza, które spadło na Zimorodka. Kocurek kichnął. Liliowy ponownie ocenił swój wygląd. Nie lubił gdy ktoś go narażał. Rozejrzał się dla upewnienia, że nikt go w takiej sytuacji nie widzi, a gdy miał pewność spiorunował spojrzeniem syna Berberysowej Bryzy.
- To moja uczennica. Jeśli ktoś ma komuś podpadać to ona mi. - mruknął wojownik, trzepiąc koniuszkiem ogona. Wyprostował się. - Akurat dzisiaj dobrze się spisała, czego nie mogę powiedzieć o tobie. Nie tykaj mojego futra, ile razy mam ci mówić? - syknął.
Ominął Zimorodka, wychodząc z obozu. Przyspieszył kroku znajdując się na zewnątrz. Szybko podążał przez tereny swojego klanu, czując jak wiatr muska jego futro, a zapach zwierzyny staje się coraz bardziej wyraźniejszy.
- Hej, Szczawiowy Liściu!
Liliowy uśmiechnął się lekko na widok Zimorodka. Jako pierwszy z drugiego miotu został mianowany na wojownika. Otrzymał dumne imię Zimorodkowy Blask. Oczywiście, że Szczawik był z niego dumny! Pokazał na co go stać i godnie reprezentował ich rodzinę. Wyszedł z legowiska, żeby podejść do siedzącego nad niedokończoną myszą kocura. Skinął mu głową na powitanie, dosiadając się. Czekał na kogoś?
- Witaj. Jeszcze raz gratuluję zostania wojownikiem. Nieskromnie twierdzę, że też miałem w tym zasługę. - miauknął liliowy kocur, liżąc jedną ze swoich łap.
Brat został wojownikiem kilka dni temu i mimo iż raz pogratulował warto zrobić to ponownie, żeby podkreślić wagę tej ceremonii. Przechodzi się ją tylko raz i jest niezapomniana. Szkoda, że Żywiczna Mordka nie zdążył doczekać mianowania swojego kociaka.
- Dzięki!
Nagle poczuł przy sobie obecność. Odwrócił pysk i jego oczom ukazał się Zimorodkowy Blask. To wprowadziło w jeszcze bardziej nerwowy nastrój Szczawika.
- Co ty tu robisz? Miałeś zostać z resztą! - syknął, cofając się o kilka kroków i bratu nakazując zrobić to samo. Lepiej nie ryzykować poparzeniami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz