— Nie fidac! — sprzeciwił się syn Sokoła.
Przyszedł czas żeby interweniować, zanim dwójka jej kociąt zacznie się przekrzykiwać, żeby dowieść swoje racje. Szyszka przysunęła do siebie bliżej Głóg, natomiast czarnulce i dymnemu posłała uśmiech i troskliwe spojrzenie.
— Poszukajcie Bielik i Daglezji.
Orzełek skinął łebkiem. Spojrzał oczekująco na Płomykówkę i dopiero gdy siostra dała znać, ruszyli w pierwszym lepszym kierunku, węsząc za znajomym zapachem. Karmicielka liznęła czarnego kocurka w czubek głowy.
— Chce fyglac. — miauknął Głóg. Młodzik wbił wzrok w podłogę, robiąc niezadowoloną minę.
— Przykro mi, skarbie, ale twoja siostra ma rację. Zamknięcie oczu nie sprawia, że stajemy się niewidzialni. To, że ty nie będziesz widział nie sprawi, że ktoś inny nie dojrzy ciebie. — miauknęła spokojnie. — Może po prostu zrobicie jeszcze jedną rundę? Albo inną zabawę? Wymyślasz coraz lepsze kryjówki.
Starała się pocieszyć synka, widząc rozczarowanie na jego pyszczku. Głóg zmarszczył brwi, próbując powstrzymać falę łez cisnącą się na jego ślepia. Chciał być chociaż w czymś dobry! Każdy z jego rodzeństwa był w czymś najlepszy. A jak on próbował, to nigdy mu nie wychodziło. Płomykówka zawsze z nim wygrywała w walkach, dlatego szybko z tego zrezygnował. Orzełek lepiej skakał na szyszki. Bielik zawsze najszybciej rozwiązywała zagadki które mama od czasu do czasu im rzucała. A Daglezja była dużo szybsza od niego. Czemu on nie mógł znaleźć chociaż jednej rzeczy? Głóg westchnął smutno, po czym niechętnie pokiwał główką i zamiast wrócić do kolejnej zabawy z rodzeństwem położył się przy brzuchu Szyszki, chowając się w jej futrze. Zamknąwszy oczy poczuł kolejne liźnięcie po czole, po czym Szyszka okryła go swoim ogonem.
Przyszedł czas żeby interweniować, zanim dwójka jej kociąt zacznie się przekrzykiwać, żeby dowieść swoje racje. Szyszka przysunęła do siebie bliżej Głóg, natomiast czarnulce i dymnemu posłała uśmiech i troskliwe spojrzenie.
— Poszukajcie Bielik i Daglezji.
Orzełek skinął łebkiem. Spojrzał oczekująco na Płomykówkę i dopiero gdy siostra dała znać, ruszyli w pierwszym lepszym kierunku, węsząc za znajomym zapachem. Karmicielka liznęła czarnego kocurka w czubek głowy.
— Chce fyglac. — miauknął Głóg. Młodzik wbił wzrok w podłogę, robiąc niezadowoloną minę.
— Przykro mi, skarbie, ale twoja siostra ma rację. Zamknięcie oczu nie sprawia, że stajemy się niewidzialni. To, że ty nie będziesz widział nie sprawi, że ktoś inny nie dojrzy ciebie. — miauknęła spokojnie. — Może po prostu zrobicie jeszcze jedną rundę? Albo inną zabawę? Wymyślasz coraz lepsze kryjówki.
Starała się pocieszyć synka, widząc rozczarowanie na jego pyszczku. Głóg zmarszczył brwi, próbując powstrzymać falę łez cisnącą się na jego ślepia. Chciał być chociaż w czymś dobry! Każdy z jego rodzeństwa był w czymś najlepszy. A jak on próbował, to nigdy mu nie wychodziło. Płomykówka zawsze z nim wygrywała w walkach, dlatego szybko z tego zrezygnował. Orzełek lepiej skakał na szyszki. Bielik zawsze najszybciej rozwiązywała zagadki które mama od czasu do czasu im rzucała. A Daglezja była dużo szybsza od niego. Czemu on nie mógł znaleźć chociaż jednej rzeczy? Głóg westchnął smutno, po czym niechętnie pokiwał główką i zamiast wrócić do kolejnej zabawy z rodzeństwem położył się przy brzuchu Szyszki, chowając się w jej futrze. Zamknąwszy oczy poczuł kolejne liźnięcie po czole, po czym Szyszka okryła go swoim ogonem.
***
I tak, dzieci Szyszki wyfrunęły z gniazdka i zostały uczniami. Po długich 6 księżycach w żłobku w końcu Daglezja, Bielik, Orzełek, Płomykówka i Głóg przeprowadzili się do legowiska termiantorów. Każdy z nich był zajęty własnym treningiem, co niestety napawało młodego kocura strachem o ich dobro i niemalże ciągłym stresem, dopóki nie pojawili się pod wieczór obok niego na gałęzi uczniów. Na zaczynających się częstszych treningach kocur nie mógł się skupić, wciąż myśląc o tym, co robi jego rodzeństwo, przez co nauka nie szła mu tak płynnie, jak powinna. Głóg po długiem treningu, podczas którego pod okiem Nostalgii próbował opanować pozycję łowiecką, wrócił zmęczony do obozu. Złoty krąg na niebie powoli chował się za horyzontem, jednak wspiąwszy się do legowiska dla terminatorów nie znalazł żadnej ze swoich sióstr czy Orzełka, przez co uderzył go nagły napad paniki. Co jeśli coś im się stało? Co jeśli spadli z jakiegoś drzewa? Albo dostali jabłkiem w głowę? Albo przewrócili się i...
Głóg przeskakiwał niezgrabnie między gałęziami, szukając rodzeństwa bądź rodziców. Może oni będą coś wiedzieli? A co jeśli ich też nie znajdzie? Kątem oka dostrzegł Szyszkę, odpoczywającą w swojej dziupli. I chociaż nie chciał jej budzić, sytuacja stała się dla niego nie do zniesienia.
— M-mamo? Wiesz gdzie mogą być Orzełek, Daglezja, Bielik i Płomykówka? Nigdzie nie moge ich znaleźć...— wymamrotał nerwowo na jednym wydechu.
< Szyszko? >
Głóg przeskakiwał niezgrabnie między gałęziami, szukając rodzeństwa bądź rodziców. Może oni będą coś wiedzieli? A co jeśli ich też nie znajdzie? Kątem oka dostrzegł Szyszkę, odpoczywającą w swojej dziupli. I chociaż nie chciał jej budzić, sytuacja stała się dla niego nie do zniesienia.
— M-mamo? Wiesz gdzie mogą być Orzełek, Daglezja, Bielik i Płomykówka? Nigdzie nie moge ich znaleźć...— wymamrotał nerwowo na jednym wydechu.
< Szyszko? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz