To była katorga. Ten upał... Już naprawdę miał dość tej pogody. Dlatego też podczas polowań, przychodził na granicę z dawnym Klanem Lisa, gdzie mógł odpocząć w chłodnej toni rzeki. No i dało się przy okazji zebrać myśli. Ostatnimi czasy jego życie bardzo się zepsuło. Odkąd zmarł tata, czuł się bezbronny. Jego matka postawiła sobie za cel wykończenia go psychicznie i fizycznie. Nic dziwnego, że nie mógł sprostać jej oczekiwaniom, jak ze zmęczenia słaniał się na nogach! Kiedy tylko pojawiał się w obozie, aby odpocząć, ta zaczynała się drzeć, że ma się nie obijać i ruszyć zadek. Próbował jej tłumaczyć, że przecież nie leży tak od kilkudziesięciu godzin, ale jej to nie obchodziło. Leżenie oznaczało lenistwo, co oczywiście musiało być karane. I tak dostawał coraz więcej obowiązków. Miał iść na polowanie, pomóc w wymianie mchu, byle tylko jego łapa nie pojawiała się za szybko w obozie. Próbował się zwierzyć ze swoich trosk wujkowi, ale jak zawsze on nie wiele mógł z tym zrobić. Był miłym medykiem, który raczej nie wygarnąłby jego matce, że z niej prawdziwy lisi zadek. Pozostało mu jedno. Udawać, że pilnie pracuję, aby klan kwitł w dostatek. Dlatego też tu przesiadywał. Chłonął widoki, które należały do nowych lokatorów, mianowicie rudych stworzeń. Jak na razie nie bał się, że widząc go na granicy, rzucą się z furią w jego stronę. Miał gdzieś dobro o swoje życie, odkąd tata odszedł z tego świata. Jedynym wyjściem, aby mógł być z nim, a jednocześnie z dala od matki było samobójstwo. Jednak... Obiecał kocurowi, że tego nie zrobi. Nie trafiłby wtedy do Klanu Gwiazdy, a na tym mu najbardziej zależało.
Westchnął ciężko odczuwając nudę. Zamoczył łapę w wodzie, która zwilżyła jego sierść. Ciekawe jak Klan Nocy to robił, że potrafił poruszać się w tym czymś? Zawsze kojarzył wodę z piciem, a nie z możliwością przeprawy. Na dodatek raczej by nie przekroczył granicy. Ale i tak obserwowanie jak rzeka rwie do przodu było interesujące.
Naprawdę ciężko mu było zrozumieć sens życia. Klan Burzy może i był jego domem, ale coraz bardziej odczuwał go nie jako bezpieczne schronienie, a więzienie. Mokra Gwiazda był przygłupi i stary. Zachowywał się nawet jak kociak, bawiąc się w śniegu. No i oczywiście słyszał, że dostawał po głowie za te spanie na zgromadzeniu. Ktoś taki zapewniłby mu ochronę? Nie. Kiedyś sądził, że jest super. Im stawał się starszy pojmował jak w wielkim był błędzie. Trudno mu było zwrócić się do niego o pomoc. Raczej sądził, że to Piaskowa Ścieżka przyleję liderowi, niż on jej.
Słowa Ryjówczej Łapy zabrzmiały w jego głowie. Każde złe miauknięcie jakim jest to zerem. To skutecznie zniechęcało go do ucieczki. Przecież nie poradziłby sobie jako samotnik! Tak jak mówiła uczennica, zostałby zabity przy pierwszej okazji, bo był słaby!
Pociągnął nosem. Naprawdę znalazł się w patowej sytuacji. Co miał zrobić, aby w końcu poczuć się wolnym? Gdzie mógł odszukać tą radość z życia? Nie wiedział.
Znów wrócił myślami do tej dziwnej przygody jaka mu się przydarzyła. Prawie umarł przejechany przez potwora! Ale nie to go martwiło, a Dwunożny. Dotknął go! Nadal rozpamiętywał to dziwne uczucie. Jego łapa, a raczej to wystające coś z łapy, było ciepłe. No i ten kot, który mieszkał z tym stworzeniem. Jak mogło mu się tam podobać? Te wielkie ściany, hałas...
Sam już nie wiedział co robić. Co go ciągnęło, w jakim kierunku? Jego ścieżka najwidoczniej była bardzo chwiejna i drżąca. Aż za bardzo. Pytanie było... Czy uda mu się to ustabilizować?
Kiedy słońce znalazło się niżej, a on dostrzegł lisi kształt, szybko się zmył z granicy i wrócił do obozu. Tam zauważył wymykającą się Bieronkową Łapę. Jako wojownik musiał zagrodzić jej przejście. Takie były zasady.
- A gdzie twój mentor? Nie można wychodzić bez niego poza obóz.
- Jest tam - Machnęła łapą na zewnątrz. - Już na mnie czeka. Mam z nim trening. Będę walczyć - Skrzywiła się na to ostatnie.
No cóż... Skoro czeka, to nie mógł jej nie przepuścić. Nie mogła w końcu się spóźnić. Życzył jej miłego treningu i wszedł do obozu, kierując swoje kroki do legowiska wojowników. Miał ochotę porządnie odpocząć. Szkoda tylko, że nie dostrzegł tego, jak Biedronkowa Łapa pędem gna przed siebie, szukając swojego prawdziwego domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz