***
- No już, Skrząca Łapo, wstawaj. - mruknął Kolczasta Skóra. - Na trening.
- C-co? Gdzie? Pali się?! - krzyknęła kotka i stanęła na równe łapy. Wojownik poruszył wąsami ze śmiechem.
- Nie, głuptasie. - uśmiechnął się do niej. - Trening.
- Tre-trening?... - potrzebowała chwili, żeby zrozumieć, co się dzieje i gdzie była. Była w legowisku uczniów i za chwilę ma swój pierwszy trening z najlepszym kocurem w klanie wilka! Tak, to była ta sytuacja. Otrzepała się i lekko wysiliła się na uśmiech. - trening.
- Tak trening - rozbawiony mentor spojrzał na liliową - Chodź, pokażę ci nasze tereny. - posłał koteczce kolejny uśmiech. Ta pomachała głową i ruszyła bez słowa za starszym. To już dzisiaj... od dzisiaj musi być dorosła. Tylko jak? Co znaczy być dorosłym?
Koty opuściły obóz, gdy na dworze jeszcze słońce nie wzeszło. Było zimno. Bardzo zimno. Na śniegu mentor wraz ze swoją jeszcze zaspaną uczennicą zostawiali ślady, które po chwili zasypywał lekko prószący śnieg. Nagie drzewa zaś poruszały opustoszałymi gałęziami wraz z zimnymi podmuchami wiatru, które mierzwiły sierść kotom. Było pusto, mimo iż byli w lesie. Z gałęzi drzew owego lasu, wyrastały sople, przyozdabiając tą niemal pustą konstrukcję. Wszystko to wraz z jeszcze ciemnym niebem i księżycem tworzyło dziwną i tajemniczą atmosferę, a zarazem taką piękną. Skierka miała wrażenie, że ten krajobraz odzwierciedlał jej duszę i serduszko. Było ono puste, mało w nim emocji, dokładnie jak tych sopli, w których odbijał się jeszcze blask księżyca. Natomiast ona stała pośrodku tej pustki. Sama. Mimo że teraz była z mentorem, czuła się sama. Osamotniona we własnej duszy.
- Skierko patrz - rzucił mentor i wskazał na malutkie ślady na śniegu, wyrywając tym samym uczennicę z jej świata wiecznej zadumy. Skra stanęła obok Kolczastej Skóry i spojrzała w tamtym kierunku. - to ślady myszy, dość świeże. Może uda nam się ją upolować. - uśmiechnął się. Skrząca Łapa spojrzała na mentora i tylko pomachała głową w zrozumieniu. Każda piszczka dla klanu w Porze Nagich Drzew była ważna. Oba koty ruszyły dalej w kierunku granicy Klanu Wilka, cicho stawiając łapy, by nie spłoszyć potencjalnej ofiary.
- Tutaj mamy granicę z Klanem Burzy. Zapamiętaj ich zapach. - szeptem rzekł do niej kocur. Skierka zamknęła oczka i zaniuchała. Zapach ten był dość dziwny. Inny niż jej rodzinnego klanu. Nie spodziewała się, że te zapachy mogą się aż tak różnic, mimo iż inne koty tak twierdziły. Musiała się sama przekonać. Spojrzała na Kolczastą Skórę. Był super wojownikiem i jej pragnienie jako kociaka o fajnym mentorze się spełniło. Ponadto ten mógł wiedzieć, co przeżywa koteczka. Mogła mu zaufać?
- Kolczasta Skóro... - zaczęła niepewnie na głos koteczka, zapominając już o śladach myszy.
- Tak? - ten spojrzał na nią łagodnie.
- Bo... - przeważnie nie mówiła o takich rzeczach nikomu, ale czuła, że temu kocurowi może powiedzieć coś takiego. Chciała wreszcie przestać trzymać to tylko w sobie... Miała nadzieję, że może mu ufać... w końcu ostatnio jej uczucia zaczynały wracać, gdy była w jego obecności. Zaczynała czuć się przy nim bezpiecznie... - czy... jestem już... dorosła? - spuściła wzrok i zaczęła grzebać łapką w śniegu, lekko brudząc jego nieskazitelnie białą powierzchnię. Poczuła się niejako winna temu, że pyta się o takie rzeczy podczas treningu. Nie chciała przeszkadzać, czy żeby mentor pomyślał, że ją to nie interesuje. Pytała się dlatego, że był to właśnie trening, czyli według niej coś, przy czym musiała być dorosła. Ona nie chciała... dręczyło ją to, przez co nie mogła się w pełni skupić na niczym innym... - przepraszam... - dodała i skuliła się lekko.
<Kolec? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz