Ta myśl przemknęła przez głowę Ryjówczej Łapy. Kotka siedziała przy legowisku uczniów, z łapkami przykrytymi ogonkiem. Obserwowała życie w obozie Klanie Burzy, nie mogąc się nadziwić, jak bardzo ta cywilizacja różniła się od życia w Norze i jej mieszkańców.
Czuła się jak odmieniec. Zasady w Norze były proste: wracaj przed nocą, nie pyskuj, nie odzywaj się. Wielka Pani i Pan Słonik trzymali władzę nad swoim potomstwem. Chcąc lub nie, wychowali w ten sposób buntownicze koty, potrafiące jednak trzymaj język za zębami. Przez dziewięć księżyców sądziła, że tak jest wszędzie i że ona, Melon i Mucha, nie są wyjątkami w niebezpiecznym świecie.
Klan Burzy opierał się na hierarchii. Im było się wyżej, tym większą władzę się miało. Tutejsi mieszkańcy byli mili i spokojni. Nigdzie się nie spieszyli, nie czynili też konfliktów. Nie bili się, żeby pokazać swoje racje. Ryjówka obserwowała ze zdziwieniem to wszystko, jak i czujnością.
Mentorzy wracali do obozu z uczniami, którzy od razu szli na odpoczynek. Kociaki bawiły się przed żłobkiem, pod uwagą królowych, natomiast zastępca rozdzielał patrole. Ryjówcza Łapa mogła odpocząć po oprowadzeniu. Tereny Klanu Burzy były rozłożyste. Zwiedziła je wszystkie, łącznie z traktorem. Burzowy Mróz był zadowolony z jej kondycji. Nie musieli się zatrzymywać na żaden postój.
Szylkretka podniosła wzrok na bezchmurne niebo. Była pora szczytowania słońca. Jeszcze tak dużo czasu do nocy. Poruszyła wąsami z niezadowoleniem.
- Ryjówcza Łapo, pójdziesz na patrol.
Chabrowa Bryza podeszła do niej, rzucając pewne spojrzenie uczennicy. Szylkretka wywróciła oczami. Kolejny lisi bobek, uważający się za lepszego. Wstała na równe łapy, piorunując ją wzrokiem.
- A mówi się, że uczeń nie powinien się przepracowywać już pierwszego dnia.
- Sądzę, że masz dużo siły. - mruknęła zastępczyni.
W hierarchii ona była łowcą, a Ryjówka zwierzyną. Córce Słonika nie podobał się ten podział. Skrzywiła się, dalej jednak nie czyniąc polecenia.
- No widzisz, a ja sądzę, że jesteś zbyt stara na rządzenie.
- Ruszysz się na ten patrol, albo przez księżyc sprzątać będziesz legowiska. - mruknęła.
Ryjówka wzruszyła ramionami.
- Było mówić od razu, że nie lubisz zmieniać mchu. Przecież twój zad musi mieć czysto, mam rację? - zamrugała słodko.
Obeszła zastępczynię, krocząc w stronę wyjścia z obozu. I tak się nudziła. Na widok znajomej białej sierści, przystanęła. Biały kocur, jak się potem dowiedziała, Orlikowy Szept, przyprowadził do obozu ją i Muszą Łapę, jako jeden z członków tamtego patrolu. Obok niego siedziała jakaś kotka, której imienia już nie znała.
- To ty! - zjeżyła sierść.
- Witaj, Ryjówcza Łapo. - przywitał się uprzejmie biały wojownik.
Prychnęła. Ominęła Orlika, wychodząc jakby nigdy nic z obozu.
<Orlikowy Szepcie?>
DZIWNY JEST TEN ŚWIAAAAT
OdpowiedzUsuńTAK!
Usuń