Została mianowana, co naprawdę jej się spodobało. Oznaczało to bowiem, że niewola Stwórcy zakończyła się raz a dobre. Była naprawdę bliska mianowaniu, czyniła postępy, lecz atak nieprzyjaciół zmienił tor jej życia. Spędziła czas pod łapą wrogich Klifiaków, Ciężki Krok, kochany mentor, został zabity. Trafiła pod skrzydła Migoczącej Tafli, która nadzorowała ostatni etap szkolenia liliowej.
Odbierała gratulacje od klanu i własnej, licznej rodziny. Ostatni podszedł do niej Słoneczny Zmierzch, z nieśmiałym uśmiechem. Ona sama wyszczerzyła się do niego zupełnie szczerze. Nie spędzali ze sobą zbyt wiele czasu, a zawsze lepszy jest pozytywny kontakt z własną rodziną.
Podziękowała za gratulacje. Zaważyła po kocurze zdystansowane zachowanie. Ogon ciągnący się po ziemi, dystans między ich ciałami, unikanie kontaktu wzrokowego. Współczuła mu. Wyglądał na naprawdę zmartwionego jakąś rzeczą. Gdyby tylko potrafiła wyczytać jego myśli.
- To... To ja już pójdę - miauknął czekoladowy. - Czeka cię ciężka noc...
- Nie, nie, zaczekaj. Możemy porozmawiać. Mam czas. Do wieczora jeszcze daleko. Nawet słońce nie zachodzi - powiedziała liliowa. Musiała w jakiś sposób pokazać czekoladoweku, że się nim interesuje. Kto wie, jak skończy czekoladowy bez dialogu z innymi?
- Chcesz? - zdziwił się. Nieco uniósł ogon. - D-dobrze... Skoro tak...
- Powiedz mi, jak ci idzie trening mojej siostry? Nie daje w kość? - zapytała się, śmiejąc się przy okazji. Znała doskonale charakter Kaczej Łapy. Z trójki ich rodzeństwa pozostawała najbardziej rozbrykana i żywiołową. Potrafiła postawić na swoim i była uparta jak mało kto.
- Ona? Dobrze, uczy się, dajemy radę. Nie wiem, kiedy zostanie mianowana - mówił spokojnym tonem Słoneczny Zmierzch.
- Oby jak najszybciej. Sporo straciłyśmy przez Stwórcę. Tak dobrze nam szło, a tu niewola wszystko zniszczyła... Na szczęście już po - miauknęła radosnym tonem.
- Jutro idziemy razem na patrol wraz z Migoczącą Taflą. Mogłabyś iść z nami... O ile znajdziesz siły po nocnym czuwaniu - zaproponował nieśmiało czekoladowy.
Oczy niebieskiej błysnęły z zadowoleniem. Wspólna chwila z rodzeństwem? Zawsze i wszędzie! Może nawet przed wyjściem z obozu uda jej się odwiedzić Fasolową Krzywicę i zamienić kilka słów?
- Z wielką chęcią pójdę! Znajdę siły na pewno. Dla was obu warto. - Uśmiechnęła się na potwierdzenie swoich słów.
Zauważyła zachodzące słońce, początek czuwania się zbliżał. Musiała już iść, żeby dopełnić swój obowiązek.
- Ruszam na czuwanie. Fajnie się rozmawiało - miauknęła.
- Naprawdę? - zdziwił się Słoneczny Zmierzch.
- Tak, krótko, ale ważne, że mogliśmy w końcu zamienić więcej słów. Jutro mnie obudź, nim ruszycie na patrol - rzuciła na koniec i udała się na nocne czuwanie.
Odbierała gratulacje od klanu i własnej, licznej rodziny. Ostatni podszedł do niej Słoneczny Zmierzch, z nieśmiałym uśmiechem. Ona sama wyszczerzyła się do niego zupełnie szczerze. Nie spędzali ze sobą zbyt wiele czasu, a zawsze lepszy jest pozytywny kontakt z własną rodziną.
Podziękowała za gratulacje. Zaważyła po kocurze zdystansowane zachowanie. Ogon ciągnący się po ziemi, dystans między ich ciałami, unikanie kontaktu wzrokowego. Współczuła mu. Wyglądał na naprawdę zmartwionego jakąś rzeczą. Gdyby tylko potrafiła wyczytać jego myśli.
- To... To ja już pójdę - miauknął czekoladowy. - Czeka cię ciężka noc...
- Nie, nie, zaczekaj. Możemy porozmawiać. Mam czas. Do wieczora jeszcze daleko. Nawet słońce nie zachodzi - powiedziała liliowa. Musiała w jakiś sposób pokazać czekoladoweku, że się nim interesuje. Kto wie, jak skończy czekoladowy bez dialogu z innymi?
- Chcesz? - zdziwił się. Nieco uniósł ogon. - D-dobrze... Skoro tak...
- Powiedz mi, jak ci idzie trening mojej siostry? Nie daje w kość? - zapytała się, śmiejąc się przy okazji. Znała doskonale charakter Kaczej Łapy. Z trójki ich rodzeństwa pozostawała najbardziej rozbrykana i żywiołową. Potrafiła postawić na swoim i była uparta jak mało kto.
- Ona? Dobrze, uczy się, dajemy radę. Nie wiem, kiedy zostanie mianowana - mówił spokojnym tonem Słoneczny Zmierzch.
- Oby jak najszybciej. Sporo straciłyśmy przez Stwórcę. Tak dobrze nam szło, a tu niewola wszystko zniszczyła... Na szczęście już po - miauknęła radosnym tonem.
- Jutro idziemy razem na patrol wraz z Migoczącą Taflą. Mogłabyś iść z nami... O ile znajdziesz siły po nocnym czuwaniu - zaproponował nieśmiało czekoladowy.
Oczy niebieskiej błysnęły z zadowoleniem. Wspólna chwila z rodzeństwem? Zawsze i wszędzie! Może nawet przed wyjściem z obozu uda jej się odwiedzić Fasolową Krzywicę i zamienić kilka słów?
- Z wielką chęcią pójdę! Znajdę siły na pewno. Dla was obu warto. - Uśmiechnęła się na potwierdzenie swoich słów.
Zauważyła zachodzące słońce, początek czuwania się zbliżał. Musiała już iść, żeby dopełnić swój obowiązek.
- Ruszam na czuwanie. Fajnie się rozmawiało - miauknęła.
- Naprawdę? - zdziwił się Słoneczny Zmierzch.
- Tak, krótko, ale ważne, że mogliśmy w końcu zamienić więcej słów. Jutro mnie obudź, nim ruszycie na patrol - rzuciła na koniec i udała się na nocne czuwanie.
<Słoneczny Zmierzchu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz