Podążał za Jaskrowym Pyłem, który wyczuł najpewniej jakiś trop. Nadal czuł dumę, w końcu szkolił się pod jego okiem. Jaskier zmrużył ślepia, odczekał jeszcze kawałek i ruszył pędem przed siebie. Niestety, królik zauważył go wcześniej, niż wojownik mógłby się tego spodziewać. Stworzenie natychmiast rzuciło się biegiem w panicznej ucieczce. Jaskrowy Pył zmusił swe ciało do przyspieszenia, starając się nie zważać na to, że już teraz wypluwał sobie płuca. W końcu musi pokonać swoje własne ograniczenia. Do reszty zaabsorbowany królikiem nie patrzył, dokąd biegnie.
Za to Jesionowy Wicher widział. Dziwnie połyskujące coś, odznaczało się na śniegu jak paszcza drapieżnika. Szybko skoczył biegiem za Jaskrem, krzycząc ostrzegawczo:
— JASKIER, STÓJ!
Niestety, Jesionowy Wicher odezwał się już za późno. Młodociany wojownik wleciał prosto w sidła znienacka zaciskujące mu się na gardle.
Niestety, Jesionowy Wicher odezwał się już za późno. Młodociany wojownik wleciał prosto w sidła znienacka zaciskujące mu się na gardle.
- NIE! - Zmusił swoje łapy do szybszego biegu, hamując tuż przy nieruchomym wojowniku. - JASKIER! JASKIER, ODEZWIJ SIĘ! - Trącił go łapą, ale rudy karzełek nie odpowiedział.
Zalał go strach. On. On nie żył. Wrzasnął na całe gardło, płosząc pobliskie ptaki, które zerwały się wystraszone z drzew. Nie. To niemożliwe! Przecież był taki młody! Ciężkie łzy, spłynęły mu po policzkach. Ból się zmógł, rozrywał jego wnętrze. Chciał wrzeszczeć i niszczyć. Nie zdobył się jednak na to. Opadł na śnieg, nie zauważając, że swoim krzykiem sprowadził patrol. Widząc co się stało, jego pobratymcy odprowadzili go do obozu, a sami zajęli się martwym.
***
Czuwanie nad zmarłym było kolejny ciosem prosto w pierś. Zrobił to jednak, był przy kocurze, aż do końca. Pożegnał go, życząc spokoju w Klanie Gwiazdy. Teraz patrzył tylko smętnie w nieruchomą sylwetkę, która niedługo spocznie w ziemi. Królicze Serce nieśmiało przysunął się bliżej zastępcy i dotknął swoim ogonem jego boku.
- Ja... bardzo mi przykro. - miauknął cicho. - Proszę... Uważaj na siebie - odpowiedział.
Jeżeli to klątwa, to nie wiedział za co Gwiezdni ją na niego nałożyli. Był w końcu dobrym kotem. To, że nienawidził Klanu Klifu nie powinno być przyczyną tego, co go spotyka. A może był złym mentorem? Tak... W końcu to była jego wina. Nie poinformował Jaskra wcześniej. To przez jego opóźnioną reakcję, kocur nie zauważył niebezpieczeństwa.
- To... To moja wina. Gdybym go ostrzegł wcześniej... - miauknął z rozpaczą.
- Nie. To nie jest twoja wina. Naprawdę. Nie mogłeś wiedzieć, że... - nie dokończył.
Siedzieli w ciszy, aż nie pochowali zmarłego w ziemi. Żegnaj Jaskrowy Pyle. Na zawsze.
***
Bycie zastępcą okazało się wymagające. Musiał słuchać raportów oraz wyznaczać patrole. Dziś jednak postanowił nieco się rozerwać. Zauważył Królicze Serce, który wyszedł właśnie z legowiska wojowników i do niego podszedł.
- Hej. Chciałbyś mi potowarzyszyć na patrolu? - powiedział do kocura.
Musiał zająć swoje myśli czymś innym niż kolejną śmiercią.
<Królicze Serce?>
Biedny Jesion :(
OdpowiedzUsuń