Skrzywiła się lekko, lecz może coś było w słowach matki. Gwiezdni stawiali jej przed niełatwym zadaniem. Chcieli zobaczyć czy jest gotowa. Czy podoła wyzwaniu. Westchnęła ciężko. Los wybranki gwiazd był zawiły. Jej droga na szczyt usiana była mysimi głąbami.
— Może coś jest w tym co mówisz. — przyznała niechętnie matce rację.
Uśmiech kotki był ciepły. Niczym promienie słońca. Pierwomrówka chciała dłużej zatrzymać ją dla siebie, nim ta znów zatopi się w obowiązkach klanowych. Przybrała dramatyczną pozycję, niemal padając u łap matki.
— Ale i tak, cóż to za niedola. Jak możesz biernie patrzeć, gdy krzywdzą twe ukochane dziecię. — jęknęła tragicznie.
Poczuła jej dotyk i uniosła wzrok. Para zielonych ślepi wpatrywała się w nią. I tylko w nią. Jakby była całym światem. Matka zawsze miała do niej słabość. Z resztą jak ojciec. Firletka mogła się kisić z bratem w legowisku medyków. Niech obydwoje dla rozrywki żrą sobie te zioła.
— Jesteś naprawdę dzielna, a ja bardzo dumna. — miauknęła szylkretka, gładząc córkę po łebku. — Chodź, pomogę ci wyczyścić futerko i pójdziemy razem do Szepta.
Pierwomrówka na wzmiankę o ojcu zerwała się na równe łapy. On będzie w pełni ubolewał nad jej tragicznym losem. Może nawet nakłoni go by wrzucił krnąbrną wojowniczkę pod pędzącego Potwora.
Uśmiechnęła się radośnie na tą wizję i z wielką chęcią przystała na propozycję matki.
* * *
Minęło tyle księżyców, a matka wciąż pozostawała na stanowisku zastępcy. Pierwomrówce nie podobało się to. Tym bardziej, że ukończyła już szkolenie. Mogła zostać jej zastępcą. Królik powinien już paść. Nie rozumiała dlaczego wciąż śmiał trzymać się w zdrowiu. Gdyby tylko Firletka tak nie pękała mogłaby pomóc ukochanej siostrze posłać lidera na inny świat.
Obserwowała uważnie Króliczą Gwiazdę. Próbowała znaleźć jego słabe punkty. Skrywane słabości, największe sekrety. Niestety czarny był typowym szarym przedstawicielem społeczeństwa. Gwiezdni byli zbyt litościwi wręczając mu życia. Ich łaska jeszcze ich zgubi.
— Co robisz?
Mała kopia ich lidera spoglądała na nią zaciekawiona. Otuliła młodszego ucznia ogonem. Musiała jeszcze solidnie wyprać mu ten niewinny kocięcy móżdżek zanim będzie gotowy walczyć w jej imieniu.
— Dobry wojownik umie zbierać informacje o wrogu niezauważony. To umiejętność, którą trzeba wciąż doszkalać by być najlepszym. — odparła dumnie.
Obserwowała uważnie Króliczą Gwiazdę. Próbowała znaleźć jego słabe punkty. Skrywane słabości, największe sekrety. Niestety czarny był typowym szarym przedstawicielem społeczeństwa. Gwiezdni byli zbyt litościwi wręczając mu życia. Ich łaska jeszcze ich zgubi.
— Co robisz?
Mała kopia ich lidera spoglądała na nią zaciekawiona. Otuliła młodszego ucznia ogonem. Musiała jeszcze solidnie wyprać mu ten niewinny kocięcy móżdżek zanim będzie gotowy walczyć w jej imieniu.
— Dobry wojownik umie zbierać informacje o wrogu niezauważony. To umiejętność, którą trzeba wciąż doszkalać by być najlepszym. — odparła dumnie.
Czarny niepewnie zaszurał łapką o ziemię.
— Ale ja cię zauważyłem...
Pierwomrówka zamierzała wyjść z tego z pyskiem w górze. Podeszła do niego i usiadła obok Echo. Spojrzała na niego z góry.
— Bo ci na to pozwoliłam.
Oczka ucznia zaświeciły.
— Jejku, nauczysz mnie tego?
Zaśmiała się cicho. Trochę teatralnie.
— Przyjdzie i na to czas. A teraz leć. Poćwicz na Gradzie. Ten staruch jest już połowicznie głuchy. — odesłała swego przyszłego sługę.
Patrzyła jak uczeń oddala się. Westchnęła. Nie spodziewała się, że przywództwo tyle będzie od niej wymagać. Zabawa z najmłodszymi była jednak inwestycją w przyszłość. Za młodu były podatniejsze na ukształtowanie ich w konkretną stronę. A wyuczona lojalność nie zawiedzie. Odwróciła się w stronę, gdzie jeszcze niedawno stał lider, ale zamiast niego ujrzała swoją matkę. Nieco zaskoczona podeszła do kotki.
— Mamo, co tutaj robisz? Zrobiłaś sobie przerwę w obowiązkach, by nacieszyć się moją osobą? — miauknęła radośnie, ocierając się o bok kotki.
Szylkretka uważnie obserwowała córkę. Widziała czułość i zmartwienie w jej ślepiach. Matka zbyt naiwnie podążała za bezsensownymi ideami.
— Cieszę się, że tak zajmujesz się najmłodszymi. — zaczęła kotka, opierając łeb na głowie córki. — Lecz martwię się by nie posunęło się to za daleko.
Pierwomrówka uniosła brew. Zakładanie własnej sekty przecież nie było niczym złym. Szczególnie jeśli miało to względzie dobro klanu. Pozbycia się króliczego bobka ze stołka.
— Wiesz jakie są kociaki. Mają mnóstwo energii. Zabawa w tajne bazy nikomu krzywdy nie zrobiła. — odparła dumnie.
— Ale ja cię zauważyłem...
Pierwomrówka zamierzała wyjść z tego z pyskiem w górze. Podeszła do niego i usiadła obok Echo. Spojrzała na niego z góry.
— Bo ci na to pozwoliłam.
Oczka ucznia zaświeciły.
— Jejku, nauczysz mnie tego?
Zaśmiała się cicho. Trochę teatralnie.
— Przyjdzie i na to czas. A teraz leć. Poćwicz na Gradzie. Ten staruch jest już połowicznie głuchy. — odesłała swego przyszłego sługę.
Patrzyła jak uczeń oddala się. Westchnęła. Nie spodziewała się, że przywództwo tyle będzie od niej wymagać. Zabawa z najmłodszymi była jednak inwestycją w przyszłość. Za młodu były podatniejsze na ukształtowanie ich w konkretną stronę. A wyuczona lojalność nie zawiedzie. Odwróciła się w stronę, gdzie jeszcze niedawno stał lider, ale zamiast niego ujrzała swoją matkę. Nieco zaskoczona podeszła do kotki.
— Mamo, co tutaj robisz? Zrobiłaś sobie przerwę w obowiązkach, by nacieszyć się moją osobą? — miauknęła radośnie, ocierając się o bok kotki.
Szylkretka uważnie obserwowała córkę. Widziała czułość i zmartwienie w jej ślepiach. Matka zbyt naiwnie podążała za bezsensownymi ideami.
— Cieszę się, że tak zajmujesz się najmłodszymi. — zaczęła kotka, opierając łeb na głowie córki. — Lecz martwię się by nie posunęło się to za daleko.
Pierwomrówka uniosła brew. Zakładanie własnej sekty przecież nie było niczym złym. Szczególnie jeśli miało to względzie dobro klanu. Pozbycia się króliczego bobka ze stołka.
— Wiesz jakie są kociaki. Mają mnóstwo energii. Zabawa w tajne bazy nikomu krzywdy nie zrobiła. — odparła dumnie.
<matko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz