C.D. wcześniejszego opowiadania
Gdy podzieliła się z Króliczą Gwiazdą na temat tego, co wydarzyło się na granicy, dostrzegła w jego spojrzeniu złość na wspomnienie zachowania burego Klifiaka. Partner bardziej się przejął tą sytuacją niż ona.
– Króliku, proszę... – podjęła, gdy kocur oznajmił, że będzie musiał porozmawiać z Liściastą Gwiazdą o wojowniku i jego karygodnym zachowaniu. – To było zwykłe nieporozumienie, które zakończyło się zyskaniem nowej znajomości. A dokładniej trzech i za księżyce kolejnej. – Na jej pyszczku pojawił się lekki uśmiech. Chciała przekonać partnera do swoje racji.
– Nie powinien w taki sposób potraktować żadnego z członków Klanu Burzy. A w szczególności ciebie... Zdesperowany dziadek bojący się o przyszłość wnucząt czy nie, powinna czekać go kara za podniesienie łapy na drugiego kota.
Kotka strzepnęła uchem, wzdrygając się na wspomniane słowo. Była ciekawa czy olbrzymi buras potulnie udałby się do dołu, w którym miałby odbyć karę, bądź czegoś na kształt niego, czegoś, co funkcjonowało w Klanie Klifu. Dowiadując się nieco więcej o rodzinie kota była wstanie go zrozumieć, a fakt, że córka nie raczyła go poinformować o swoich zamiarach sprawił, że przestał darzyć sympatią Klan Burzy, uznając ich za winnych manipulacji szylkretki. Nieporozumień ciąg, na szczęście udało im się wszystko wyjaśnić i odejść w zgodzie.
– Wywodzi się z Kamiennej Sekty i podobno jest synem byłego zastępcy Klanu Klifu... A przynajmniej tak powiedział. Gdy poinformowałam go, że ciągle mamy z nimi sojusz, zasypał mnie pytaniami o swoich bliskich. Poprosił również, aby poinformować Kamienną Sektę o tym, że zyskała kolejnych członków. Śladu po jego nieprzyjemnym charakterze nie było. Normalnie dwa różne koty, ale jeśli wierząc opowieścią życie w Betonowym Świecie to nie przelewki. Najwyraźniej przyjął maskę nieprzyjemnego gościa, aby zapewnić bezpieczeństwo bliskim. Podobno właśnie dlatego dołączył do Klanu Klifu, a sojuszniczy miot za bardzo przypomniał mu złe praktyki stosowane za Złotymi Kłosami...
– Dlaczego ty w każdym kocie starasz się dostrzec dobro i wytłumaczyć jego zachowanie, nawet jeśli zostałaś potraktowana przez niego tak źle... – Spojrzał na ślad pazurów Klifiaka, który zrobił łebek Margaretki. Pajęcza Lilia zdążyła przemyć ranę i nałożyć maść, jednak musiało minąć jeszce trochę wschodów słońca nim nie pozostanie po nim ślad.
– Tak już mam. – odparła krótko spoglądając przez otwór Skruszonej Wieży na poruszające się koty po obozowisku. Dostrzegła znikający ogon przyjaciela w legowisku wojowników. Również jak jej partner, srebrny kocur był przejęty wydarzeniami na granicy, i gdy tylko zdał raport, a lider poprosił o pozostanie tylko Margaretki w Skruszonej Wieży, Przesmyk czym prędzej się zmył. – Ale zagaduję, że tę cechę także musisz we mnie kochać skoro poprosiłeś mnie o partnerstwo. – Zaśmiała się, wtulając się w bok kocura. – Jeśli chcesz, porozmawiaj sam z nim na granicy, ale nie chowaj do niego urazy. Skoro ja nie chowam to ty też nie powinieneś. W końcu przez ten sojuszniczy miot zostaliśmy rodziną i powinniśmy żyć w zgodzie, aby dać dobry przykład kociętom twojego brata, nie uważasz?
Gdy podzieliła się z Króliczą Gwiazdą na temat tego, co wydarzyło się na granicy, dostrzegła w jego spojrzeniu złość na wspomnienie zachowania burego Klifiaka. Partner bardziej się przejął tą sytuacją niż ona.
– Króliku, proszę... – podjęła, gdy kocur oznajmił, że będzie musiał porozmawiać z Liściastą Gwiazdą o wojowniku i jego karygodnym zachowaniu. – To było zwykłe nieporozumienie, które zakończyło się zyskaniem nowej znajomości. A dokładniej trzech i za księżyce kolejnej. – Na jej pyszczku pojawił się lekki uśmiech. Chciała przekonać partnera do swoje racji.
– Nie powinien w taki sposób potraktować żadnego z członków Klanu Burzy. A w szczególności ciebie... Zdesperowany dziadek bojący się o przyszłość wnucząt czy nie, powinna czekać go kara za podniesienie łapy na drugiego kota.
Kotka strzepnęła uchem, wzdrygając się na wspomniane słowo. Była ciekawa czy olbrzymi buras potulnie udałby się do dołu, w którym miałby odbyć karę, bądź czegoś na kształt niego, czegoś, co funkcjonowało w Klanie Klifu. Dowiadując się nieco więcej o rodzinie kota była wstanie go zrozumieć, a fakt, że córka nie raczyła go poinformować o swoich zamiarach sprawił, że przestał darzyć sympatią Klan Burzy, uznając ich za winnych manipulacji szylkretki. Nieporozumień ciąg, na szczęście udało im się wszystko wyjaśnić i odejść w zgodzie.
– Wywodzi się z Kamiennej Sekty i podobno jest synem byłego zastępcy Klanu Klifu... A przynajmniej tak powiedział. Gdy poinformowałam go, że ciągle mamy z nimi sojusz, zasypał mnie pytaniami o swoich bliskich. Poprosił również, aby poinformować Kamienną Sektę o tym, że zyskała kolejnych członków. Śladu po jego nieprzyjemnym charakterze nie było. Normalnie dwa różne koty, ale jeśli wierząc opowieścią życie w Betonowym Świecie to nie przelewki. Najwyraźniej przyjął maskę nieprzyjemnego gościa, aby zapewnić bezpieczeństwo bliskim. Podobno właśnie dlatego dołączył do Klanu Klifu, a sojuszniczy miot za bardzo przypomniał mu złe praktyki stosowane za Złotymi Kłosami...
– Dlaczego ty w każdym kocie starasz się dostrzec dobro i wytłumaczyć jego zachowanie, nawet jeśli zostałaś potraktowana przez niego tak źle... – Spojrzał na ślad pazurów Klifiaka, który zrobił łebek Margaretki. Pajęcza Lilia zdążyła przemyć ranę i nałożyć maść, jednak musiało minąć jeszce trochę wschodów słońca nim nie pozostanie po nim ślad.
– Tak już mam. – odparła krótko spoglądając przez otwór Skruszonej Wieży na poruszające się koty po obozowisku. Dostrzegła znikający ogon przyjaciela w legowisku wojowników. Również jak jej partner, srebrny kocur był przejęty wydarzeniami na granicy, i gdy tylko zdał raport, a lider poprosił o pozostanie tylko Margaretki w Skruszonej Wieży, Przesmyk czym prędzej się zmył. – Ale zagaduję, że tę cechę także musisz we mnie kochać skoro poprosiłeś mnie o partnerstwo. – Zaśmiała się, wtulając się w bok kocura. – Jeśli chcesz, porozmawiaj sam z nim na granicy, ale nie chowaj do niego urazy. Skoro ja nie chowam to ty też nie powinieneś. W końcu przez ten sojuszniczy miot zostaliśmy rodziną i powinniśmy żyć w zgodzie, aby dać dobry przykład kociętom twojego brata, nie uważasz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz