— Dzień dobry! — miauknęła ochrypłym głosem. Otworzyła szeroko oczy, zdziwiona, że jej głos był tak cichy i niewyraźny. “Co się ze mną dzieje!” pomyślała, odwracając wzrok od Róży. Medyczka podeszła do Gąbki ze smutnym wyrazem pyska i poklepała ją łapą.
— Coś się stało? — spytała młodą członkinię rodu z troską w głosie. Gąbka nawet przez chwilę się nie zastanawiała, czy aby na pewno chce teraz truć o swoim stanie Różę. Westchnęła dramatycznie i przewróciła oczami, kładąc sobie łapę na czole.
— Tak mnie okropnie boli gardło! Czy ty słyszysz, jak ja brzmię? Musisz to jakoś naprawić! — jęknęła niezadowolona. Różana Woń zachichotała i poklepała Gąbkę po główce. Po tym geście pośpiesznie udała się do składziku z ziołami i zaczęła go przeszukiwać. W międzyczasie młoda koteczka wstała z miejsca i zaczęła rozglądać się po medykowym legowisku. Może znowu uda jej się znaleźć tę dziwną rzecz, którą trzymała tu Różana Woń? Tym razem na pewno jej się uda ją zabrać! Miała w końcu większe doświadczenie i lepsze umiejętności niż ten… księżyc temu. Czarno-biała medyczka zdążyła jednak wrócić już do Gąbki z przygotowanymi ziołami.
— Bidulko, pewnie nabawiłaś się infekcji gardła, mam rację? To straszna rzecz! Nieleczona może prowadzić do utraty głosu, wiesz o tym? Jeśli kiedyś znowu zaboli cię albo twoją siostrę gardło to od razu mi to powiedz, to coś na to zaradzę! — wytłumaczyła, na co Gąbka pokiwała głową. “To straszne! Ja bym nie chciała stracić głosu, ani bym też nie chciała, aby Mątwa nie mogła nic powiedzieć! Wtedy byłoby tak nudno!” pomyślała. Róża położyła przed nią kulkę mchu, która oblepiona była jakąś mazią.
— To to nie wygląda smacznie! Chcesz, abym zjadła mech? On nie jest do jedzenia, jest do zabawy! — burknęła niezadowolona. Róża zdziwiła się trochę na słowa kotki, jednak po chwili zachichotała.
— Nie! To nie mech cię uleczy, a to, czym jest nasączony. Wiem, że kociaki nie przepadają za jedzeniem ziół, mam rację? Spróbuj zjeść miód, moim zdaniem jest słodki i całkiem smaczny, na pewno jest lepszy do podawania kociętom od gorzkich liści — zaśmiała się, na co Gąbka niepewnie na nią spojrzała. Podeszła do kulki mchu, nasączonej miodem.
— No dobrze, skoro tak mówisz… — mruknęła.
Wyleczeni: Gąbka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz