— Choć tu do nas Chomiczo Łapo! — wykrzyknął przyjaźnie, a kotka poszła do nich. Gdy tylko usiadła, jej mentor zaczął wyjaśniać. — Dzisiaj ustaliliśmy, że zrobimy trening z biegu na długi dystans! W końcu Klan Burzy ćwiczy swoją szybkość i hart. Lecz nie będziesz ćwiczyć sama, bowiem potrenują z tobą uczniowie Dzwonkowego Świstu i Bobrzego Siekacza. — Pokazał na dwa koty, które też tu były, ale nie rzuciły jej się w oczy. Widziała rudego kocura i liliowo szylkretową kotkę.
— Skoro Barszczowa Łodyga już pokazuje ci naszych uczniów, to przedstawię ci Rumiankową Łapa. Jak chcesz, możesz się przywitać — powiedział Dzwonkowy Świst do swego ucznia. Kotka była zdziwiona, że był kocurem? Czy kocury mogły być szylkretowe? Nie mieściło jej się w głowie, to było coś, co sprawiło, że miała mętlik w głowie.
— Hej… Jestem Rumiankowa łapa i miło mi cię poznać — powiedział dość nieśmiało, po czym wycofał się do swego mentora. Widać, że nie był zbyt rozmownym kotem. Terminatorka postanowiła też się przedstawić, zanim zrobiłby to następny uczeń, rudy kocur.
— Miło mi was poznać, jestem Chomicza Łapa i ma nadzieję, że się bliżej poznamy — miauknęła do uczniów, po czym czekała na przedstawienie się ostatniego i zaczęcia treningu na długie dystanse, choć najlepszym kotem w bieganiu nie była.
Ruda Łapa siedział u boku Bobrzego Siekacza w towarzystwie Barszczowej Łodygi, Dzwonkowego Świstu i jego ucznia, który chyba nie miał ochoty na rozmowę. Po tym, jak dołączył do rozmawiających kotów rankiem i przedstawił się młodemu kocurowi, ten tylko spokojnie kiwnął mu głową. Pomyślał, że może po prostu jest nieśmiały i powinien przestać na niego naciskać, choć dałby sobie ogon odgryźć za chwilę przyjemnej pogawędki. Energia go dziś rozpierała, miał ochotę... Zrobić coś! Wykazać się! Miał nadzieję, że jego mentor nie zgasi jego zapału sparingiem, treningi walki gasiły w nim płomień jakiejkolwiek pozytywnej emocji. Starsi nadawali jak najęci; cóż, może poza przewodnikiem, ale pozostała dwójka okazała się prawdziwymi gadułami! Próbował nawet samemu włączyć się do rozmowy, ale po czasie się znudził, a oni wciąż wesoło dyskutowali. W końcu udało mu się dosłyszeć, że dzisiejszy trening będzie opierał się na czymś innym i nie będą trenować z liliowo-rudym kocurem w samotności.
Gdy z legowiska uczniów wyłoniła się młodsza od niego, szylkretowa kotka, podniósł się z siadu i zaciekawiony wyjrzał zza grzbietu Bobrzego Siekacza. Chyba jeszcze się nie poznali.
— Cześć! Mam na imię Ruda Łapa. Jesteś uczennicą Barszczowej Łodygi, prawda?— miauknął z uśmiechem; brązowy kocur był jedynym z rozmówców, którego ucznia nie znał, jeśli w ogóle go posiadał, szybko więc połączył fakty.
Jego futro jeżyło się z ekscytacji na myśl o biegach. — Na co czekamy? Chodźmy! Może uda nam się dobiec aż do granicy z Klanem Klifu? Chętnie znów pochodziłbym po piasku... — rozmarzył się, po czym ruszył za trójką mentorów.
Gdy tylko rudas się przedstawił, spodobał jej się jego charakter, na pewno będzie się z nim dobrze ćwiczyć podczas biegów. Kto wie, może będzie większa rywalizacja? Im jej więcej, tym lepiej!
— Tak, Barszczowa Łodyga to dobry mentor. — To fakt, był dobrym mentorem i nie zamierzała mówić inaczej. Dwójka wojowników i jeden kronikarz zmierzali już w stronę wyjścia obozu, a Ruda Łapa poszedł, zanim z ekscytacją zorientowała się, że została w tyle, a nie lubiła być na końcu. Dogoniła ich szybkim biegiem i szła obok rudego. — Z Klanem Klifu? Ja bym obiegła wszystkie granice, żeby wiedzieli, że będziemy najszybszymi burzakami w naszym klanie! – Przechwalała się; w końcu jej klan miał taki pozytywny atut, którym można było się chwalić na lewo i prawo, nawet gdyby to było denerwujące dla innych. Szóstka kotów w końcu opuściła obóz i szła wrzosowiskami przed siebie. Ciekawa była, ile będą biegli. Sama powiedziała Rudej Łapie, że przebiegłaby całe tereny, było to dość naciągane, ale nie mogła wyjść na gorszą. Zerkała okiem na Rumiankową Łapę, który szedł obok swego mentora, Dzwonkowego Świstu. Wydawał się łatwy do pokonania w biegach, był cichy i wycofany jak tchórzliwa mysz, którą można byłoby zgnieść. Na horyzoncie było widać martwy szlak, trochę nietypowe miejsce; nie spodziewała się, że tu przyjdą, stawiała na jezioro w okolicach Klanu Nocy lub granicę z Klanu Klifu.
— Czemu idziemy w stronę martwego szlaku? — spytała starsze koty. Bobrzy Siekacz spojrzał na nią kątem oka.
— To miejsce, od którego zaczniecie, tyle mogę powiedzieć. A teraz możesz zachować swoją ciekawość, aż tam dotrzemy. — Obrócił głowę, rozmawiając z resztą wojowników.
— Szczerze stawiałam wszystko, ale nie myślałam, że zaczniemy od tego spróchniałego miejsca — powiedziała do reszty uczniów, którzy szli.
<Ruda Łapo?>
[858 słów]
[przyznano 17%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz