*Przed zniknięciem Agresta, kilka dni po pojawieniu się Kaczki*
- Witaj Witko! – przywitała się ze starszą kotką i wtedy zauważyła kilka liści, porozrzucanych na ziemi. Lampki w oczach momentalnie jej się zapaliły z podekscytowania. Szybko podeszła do jednego z liści i uważnie się mu przyglądała. Takiego jeszcze nie widziała! Był dość suchy i najprawdopodobniej już stary, ale jednak był to liść!
- O Sówko, to jest liść wierzby – wyjaśniła Witka i zabrała zwiadowczyni roślinę – Wiesz, jest strasznie zimno... – zaczęła swoje aluzje medyczka, jednak Sówka od razu jej przerwała, mówiąc, że rozumie. Było zimno, mało ziół, a koty chorowały... Mimo tego lekko się rozczarowała.
- A i szukam tego kota, którego przyprowadziłam niedawno z Gruszką i Ślimakiem – wyjaśniła jeszcze czekoladowa, a szylkretka wskazała ogonem jedno z posłań, na którym leżała czarno-biała kotka. Oczy miała zamknięte i wyglądała trochę jakby spała, jednak Sówka nie miała pewności. Podeszła do niej cicho, w razie czego nie chcąc jej budzić. Jej próby jednak poszły na marne, bo już po chwili nieznajoma podniosła nieco głowę i spotkała się ze wzrokiem zwiadowczyni.
- Em... Witaj – przywitała się brązowo-biała kotka i usiadła obok legowiska chorej – Ja jestem jedną z kotów, które cię tu przyprowadziły – wyjaśniła szybko – Nazywam się Sówka.
- A, to ty chciałaś mnie tak zostawić – mruknęła cicho czarna kotka, ewidentnie niezadowolona z tego faktu. Córka Jarząb lekko się spięła.
- Umm... Tak... I przepraszam za to. To nie tak, że nie chciałam cię zabrać do Witki... Tylko wiesz... Myślałam, że nie było z tobą tak źle i zawsze ojciec mówił mi, że koty muszą być samodzielne – starała się jakoś wytłumaczyć, jednak chyba bez skutecznie. Nieznajoma dalej nie wyglądała na zadowoloną. Może nie chciała odwiedzin?
- Przepraszam – powiedziała jeszcze raz Sówka i wyszła z legowiska. Ta czarna kotka nie wyglądała na zadowoloną. Może jeszcze bała się Owocowego Lasu? W końcu nowe miejsce...
- I jak? – zapytała Jarząb, na widok swojej córki.
- Nie wyglądał na zadowolonego. Ale może to po prostu strach przed nowym otoczeniem? W każdym razie przeprosiłam.
- Pewnie czuję się trochę zagubiony. Przecież jest tu kompletnie sam – rozmyślała albinoska i wtedy w głowie Sówki pojawił się pewien pomysł.
- Nie wiem, czy wróci jeszcze gdzieś tam, do domu, ale skoro na razie jest tu, przyda mu się ktoś do rozmów! – doszła do wniosku czekoladowa – Więc ja postaram się z nim zaprzyjaźnić.
- A znasz, chociaż jego imię – zapytała Jarząb i w odpowiedzi dostała ciszę. Zaśmiała się cicho – Najpierw dowiedz się, jak ma na imię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz