dość sporo czasu temu
—
Nocne Pióro czuje się coraz gorzej, złapała czarny kaszel. Daję jej
rumianek i wszystko, co może ją wzmocnić, ale nie mam właściwego
leku, a zapasy się kończą... — powiedziała zmartwiona. — Proszę, pomóż
mi. Nie mam skąd wziąć kocimiętki w Porze Nagich Drzew — miauknęła
błagalnie Bylica.
— Z-zrobię co w mojej mocy. Przyniosę ci t-trochę k-kocimiętki, będę zbierać zioła jutro o poranku. Spotkajmy się w tym samym miejscu, przy rzece — zaproponowała.
— Dobrze, bardzo ci dziękuje, Plusk — odetchnęła kotka.
— Z-zrobię co w mojej mocy. Przyniosę ci t-trochę k-kocimiętki, będę zbierać zioła jutro o poranku. Spotkajmy się w tym samym miejscu, przy rzece — zaproponowała.
— Dobrze, bardzo ci dziękuje, Plusk — odetchnęła kotka.
***
Zgodnie
z umową, szła przez polanę w kierunku rzeki — tam miała spotkać
srebrną. Niezwykle się śpieszyła, chciała, żeby Nocne Pióro jak najszybciej
otrzymała zioła i wyzdrowiała. Niosła w pysku spore liście kocimiętki.
Martwiła się o kotkę, która ich potrzebowała. Nie wiedziała, czy dotrze
na czas. Myśl o kolejnym zmartwieniu wywoływała w niej strach. Bała się,
że kolejny kot odejdzie z jej winy.
Plusk
usiadła przy rzece i wpatrywała się w pędzącą wodę. Zawsze zastanawiała
się, czy znajdują się w niej ryby, lecz obecnie żadnej nie widziała.
Westchnęła, po czym zaczęła się rozglądać za zielonooką. Nigdzie jej nie
było. Zapomniała? Nie, to chyba niemożliwe. Widać, że zależało jej na
chorej towarzyszce.
***
Rozglądała
się i rozglądała. Czekała i czekała. Kotki nie było nigdzie. Wrobiła
ją? Zapomniała? Okłamała? Czy to było kolejną próbą do skrzywdzenia jej?
Czy nawet ona chciała bawić się jej uczuciami? Mimo tego, ruda nie
zamierzała jeszcze wracać do obozu. Dalej miała nadzieję, że to po
prostu wynik niedomówień, a nie kolejny cios wymierzony w jej stronę.
Zaczęła się rozglądać za pokrzywami, po które miała w planach przyjść. I
tak myślami była gdzie indziej — przy Nocnym Piórze i Bylicy.
***
przełom pory opadających liści i pory nagich drzew
Wieczór.
Spacerowała niedaleko nory lisów, przyglądając się zachodowi słońca.
Wszystko było przysłonione ślicznym, jaskrawym światłem. Lubiła
podziwiać widoki. Pamiętała, jak spędzała czas z Bzem, wspólnie
spacerując przy zachodzie słońca. To wspomnienie przywoływało zarówno
miłe i dobre uczucia, ale też okropny smutek. Bała się o stan partnera.
Co prawda rana miała się już lepiej, ale i tak się martwiła. Przerażała
ją myśl o tym, że sytuacja może się powtórzyć.
Przełknęła nerwowo ślinę. Wzięła głęboki wdech, starając się uspokoić. Uniosła głowę i zaczęła się rozglądać. Z oddali zmierzała wysoka, srebrna kotka. Wyglądała dość znajomo. Czy to dawna znajoma, Bylica? Nie była tego pewna. Miała na sobie masę blizn. Sierść na grzbiecie rudej delikatnie się zjeżyła. To na pewno ona? Co się jej stało?
— B-Bylico, t-to t-ty? — zawołała niepewnie, bojąc się reakcji kotki.
Przełknęła nerwowo ślinę. Wzięła głęboki wdech, starając się uspokoić. Uniosła głowę i zaczęła się rozglądać. Z oddali zmierzała wysoka, srebrna kotka. Wyglądała dość znajomo. Czy to dawna znajoma, Bylica? Nie była tego pewna. Miała na sobie masę blizn. Sierść na grzbiecie rudej delikatnie się zjeżyła. To na pewno ona? Co się jej stało?
— B-Bylico, t-to t-ty? — zawołała niepewnie, bojąc się reakcji kotki.
< Bylica? >
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz