Tamtej nocy odebrali im matkę.
Przyszli na zgromadzenie, żeby nauczyć się zapachów. Była noc pokoju, a oni… tak po prostu ich zaatakowali. Pobili matkę i zostawili wycieńczoną na śmierć. A ich porwali i zabrali do swojego obozu.
Krokus się tu nie podobało. Jakaś tam kotka się nimi opiekowała, mówiła, że wszystko będzie dobrze. Ale burej to nie obchodziło. Ona nie zastąpi Bylicy. Całe dnie przesiadywała w tym jednym kącie. Rozmawiała prawie wyłącznie z rodzeństwem, ponieważ jedynie oni byli godni zaufania. Klanowe koty to były potwory. Istne potwory. Cętkowana nie jadła tego, co jej dawali ci cali wojownicy. Odpychała każde jedzenie. Raz jej próbowali wepchnąć na siłę, ale wypluła.
„Jesteś teraz członkinią Klanu Nocy.”
Nie była.
I nigdy z niej nie zrobią posłusznej wojowniczki czy też medyczki.
Nigdy.
Zwinięta w kłębek patrzyła na ścianę, nie odzywając się do nikogo. Oszczędzała energię, której przez strajk głodowy i tak nie wiele miała. Ale nie było mimo wszystko tak źle, bo pod opieką matki też brakowało czasem pożywienia.
- Hej, maluchu! Jestem Kwitnąca Stokrotka. Czemu siedzisz tu w koncie sama? – Cisza. Żółtooka nie odezwała się ani słowem. – Słyszałam, że zostaliście odebrani jakiejś samotniczce, która przyszła z wami na zgromadzenie. Podobno jest szpiegiem. – miauknęła czarna. – Hej, halo, tu ziemia! – powiedziała czarna, obchodząc Krokus i patrząc jej w oczy. Cętkowana wbiła w nią tępe spojrzenie. – hmmm…to…khem khem…tęsknisz za matką…tak? Chciała byś do niej wrócić?
Mała skinęła delikatnie głową.
- Wiesz, zabrała was na zgromadzenie…to nie było zbyt mądre z jej strony. – zaczęła delikatnie.
Krokus nie odezwała się, tylko delikatnie przymknęła ślipka znużona.
Wojowniczka zamilkła na moment.
- Nie wiem, co zrobi z tym wszystkim Niezapominajkowa Gwiazda…ale na pewno wszystko się ułoży. – miodowooka poczuła liźnięcie na łebku. – Jak masz na imię? Słyszałam, że udrapałaś Aster. Należy jej się. Musisz być bardzo dzielna. – miauknęła.
- K…Krokus. – wyszeptała.
- Chyba cię polubiła, Stokrotko, prawie do nikogo nie mówi.
- Naprawdę?
- Tak.– Ptasi Jazgot na chwilę przerwała, po czym znów się odezwała, tym razem do burej. - Hej, Krokus, masz może ochotę na myszkę? Pyszną, soczystą myszkę? Najlepszą jaka była na całym stosie! No co, nie skusisz się? He? He?
Mysz została przyłożona do jej mordki. Cętkowana nie ruszyła się jednak ani trochę, mimo, iż kuszący zapach dotarł do jej nozdrzy.
– Nie jadła nic odkąd się tu znalazła… - wyszeptała złota karmicielka do czarno-białej. – przekonaj ją, chyba cię nawet lubi.
Wojowniczka podeszła do cętkowanej, następnie położyła się tak, że jej broda dotykała mchu z legowiska.
- Hej, Krokus. Wiem, że jesteś przybita, ale musisz jeść żeby rosnąć. Chyba nie chcesz być słabą wojowniczką, prawda?
- Ja nie chcę być wojowniczką. Słabą czy silną. – wycharczała, po czym przykryła swój nosek ogonkiem.
- A to może chcesz być medyczką? Nie znam się na tych roślinkach, ale czynią cuda. – powiedziała z entuzjazmem. – do tego też trzeba mieć siłę. - Nie.
- To może karmicielką? Jestem pewna, że twoje kocięta będą piękne i silne, tak jak ty.
- Nie.
Stokrotka spojrzała na Brokuł.
- Chyba się z nią nie dogadamy…
nagle rozległ się odgłos kroków a potem do kociarni wszedł jakiś kot. Krokus nie pofatygowała się jednak nawet, aby odwrócić główkę i zobaczyć kto to. Po prostu leżała dalej. Zamknęła oczy, prosząc kamienie o to, żeby to nie był ktoś do niej albo do jej rodzeństwa.
<ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz