— Ważne, że zdrajczyni została wygnana, a ty i reszta twojego rodzeństwa
żyje, to jest najważniejsze — wymruczała. — A w ogóle co u
Wiewiórczej Łapy? Nie miałam za bardzo z nim pogadać, wiesz coś może?
— Nie rozmawiałam z nim ostatnio za dużo. Treningi idą mu dobrze, tak przynajmniej mi się zdaję. W przeciwieństwie do mnie — westchnęła. — Nie umiem dobrze polować.
— Oj, myślę, że nie jest tak źle. Myślałaś o ścieżce medyka? Twój brat teraz szkoli się na medyka, może coś ci podpowie?
— Tata mi o tym mówił, ale jakoś nie jestem przekonana — mruknęła, po czym owinęła ogon wokół łap.
Nastała cisza. Zimorodkowa Łapa wyraźnie patrzyła na szylkretową. Dlaczego akurat po niej błądził jej wzrok? Na naburmuszonej, oszpeconej kotce? Czuła się dziwnie. Teraz ona spoglądała na czarną. W tych pomarańczowych ślipiach było coś, przez co chciała wpatrywać się w nie dłużej.
Ich spojrzenia się spotkały. Nawiązały nieco niezręczny kontakt wzrokowy.
— Ha, ha... — Fioletowa Łapa zaśmiała się zakłopotana. — D-dziękuję, że przyniosłaś mi mysz...
To było pierwszą rzeczą, jaka przyszła jej na myśl. Jakieś obce dotychczas uczucie wierciło jej dziurę w brzuchu.
— Nie ma problemu. Musisz wydobrzeć, odpoczywaj dużo — miauknęła, po czym wyszła z medycznego legowiska.
Niebieskooka zaczęła dokańczać posiłek. Wszystko stało się jakoś delikatnie weselsze.
***
Nastał poranek. Chłód uderzył futro kotki od razu, kiedy tylko wyszła z legowiska. Ziewnęła, powoli idąc do stosu ze zwierzyną. Przed nim siedziała czarna kotka o pomarańczowych oczach. Idealny moment, by porozmawiać.
— Witaj, Zimorodkowa Łapo — rzekła, uśmiechając się.
— Hej, Fioletowa Łapo — odpowiedziała. — Czy czujesz się już lepiej?
— Tak, chociaż nie jestem jeszcze w najlepszym stanie. Okropnie boli mnie głowa — mruknęła. — A ty, jak się czujesz?
— Dobrze. Zaraz idziemy na patrol z bratem i jestem podekscytowana.
Co? Zimorodkowa Łapa miała brata? Szylkretowa była pewna, że to jedynaczka!
— Wybacz, Fioletowa Łapo, jeszcze dokończymy rozmowę, tyle że po patrolu. W porządku? — rzuciła pośpiesznie czarna.
Niebieskooka skinęła głową i zaczęła jeść. Rozmyślała o tym, co będzie dziś robić. Patrzyła w kierunku legowiska wojowników i lidera. Nic ciekawego się nie działo. Nuda.
Już miała wgryzać się w drugi bok myszy. Czynność przerwał jej czyjś śmiech.
Przekierowała spojrzenie na wyjście z uczniowskiego legowiska. U boku czarnej, pomrańczowookiej kotki szedł ten głupi albinos. Szli razem na patrol? Ten czerwonooki mysi bobek był bratem Zimorodkowej Łapy?! Sądziła, że Zimorodek to córka innego kota!
— Zimorodkowa Łapo?! — zawołała oburzona. — Ta paskuda to twój brat?!
Para rozmawiających rzuciła sobie niezrozumiałe dla szylkretowej spojrzenia.
< Zimorodkowa Łapo? Fiolet nie ogarnia >
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz