Rozglądała się po kociarni, rozmyślając o swoim dawnym domu. Zwróciła jednak uwagę na to, iż tutejsza klanowa rutyna nie różniła się zbyt wiele od tej w Klanie Wilka. Może faktycznie dało się tu normalnie funkcjonować, może powinna się przyzwyczaić? Nie wiedziała. Czuła w sercu, że tutaj nie pasuje. Z nudów stwierdziła, że opuści żłobek pomimo zakazów Gołębiego Puchu i innych wojowników. Nie miała zamiaru siedzieć w miejscu i czekać aż się nią ktoś zajmie. Wolała wziąć sprawy we własne łapy. Rozejrzała się na boki, sprawdzając, czy teren jest czysty, po czym rzuciła się w stronę stosu ze zwierzyną. Nie miała już mleka zapewnionego przez matkę lub Kalinkową Łodygę. Kocięta były zmuszone przyzwyczaić się do dziwnego smaku leśnej zwierzyny, która występowała na terenach klanu. Rzuciła okiem na stos, po czym wybrała z niego najmniejszego wróbelka, jakiego zobaczyła. Nie chciała, żeby ktoś zauważył, że coś zniknęło. Właśnie miała zacisnąć na nim swoje małe kły, gdy poczuła na karku czyjś uścisk. Całe jej ciało zostało sparaliżowane, nie ruszyła się. To coś zanosiło ją w stronę żłobka.
— Puść mnie! — Wysyczało kocię. Wojownik ani śmiał odpowiedzieć, nawet nie mógł tego zrobić, trzymając kocię w pysku.
W końcu gdy szylkretka została odłożona na ziemię, mogła spojrzeć w oczy swojego "porywacza". Był to nikt inny jak Gołębi Puch. Kotka patrzyła na nią z powagą swoimi żółtymi ślepiami.
— Kocięta nie mogą oddalać się od żłobka — oznajmiła spokojnie, jednak w jej pyszczku malowało się rozczarowanie. — Ile z tobą kłopotów Łasico...
Kłopoty? Z nią? To ona ją zabrała, a przecież sobie tego nie życzyła. Kocię prychnęło i obróciło się do niej grzbietem. Matka by pewnie inaczej postąpiła.
Gołębi Puch wyszła na chwilę z kociarni, po czym wróciła do maleństw ze zwierzyną, po jednej dla każdego. Wśród piszczek Łasica dostrzegła swojego wróbla. Czym prędzej rzuciła się w stronę kotki i błagała o oddanie jej go. Jej rodzeństwo również wybrało sobie coś dla każdego. Gdy szylkretowa kotka zajmowała się jedzeniem, kątem oka dostrzegła śmiejącego się pod nosem Chłód. Nie satysfakcjonowała ją jego marna postawa. Obróciła oczami i kontynuowała spożywanie posiłku.
— Ty się zawsze w coś wplączesz — zaczął. Z jego pyszczka nie znikała ironiczna mina.
— Zajmij się sobą Chłód — odparła Łasica, obracając łeb.
<Chłód?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz