*przed porwaniem*
Obudziła się rano z iskierkami w oczach. Mama pozwoliła im się dzisiaj wyspać, bo miał to być dzień bardziej odpoczynkowy z dodatkiem zbierania ziółek. Żółtooka wstała na równe łapki. Jej matka także niedawno się obudziła, po czym przystąpiła do porannej toalety. Widząc, że Krokus już nie śpi srebrna przerwała wylizywanie swej tylnej nogi i posłała jej ciepły uśmiech. Bura odpowiedziała tym samym, po czym sama również zaczęła się wylizywać. Rozpoczęła od grzbietu, potem zajęła się bokiem prawym jak i lewym, następnie czas przyszedł na nóżki i ogonek, a na koniec wyczyściła swój łebek oraz klatkę piersiową. Gdy rodzeństwo już się obudziło i wyczyściło, matka dała im na śniadanie dość sporawego ptaka. Kocięta od razu rzuciły się na niego. Fiołek oczywiście najbardziej odpychał swe rodzeństwo, aby dostać się do mięsa. W tym samym czasie Skowronek otrzymała od matki tłustą nornicę, którą nie musiała się dzielić. Była w końcu słaba z powodu choroby, musiała więcej jeść i mniej zużywać energii na przepychanki o pokarm. Kiedy już wszyscy skończyli, matka wyprowadziła ich z kłody po czym ruszyła w nieznaną Krokus stronę. Cętkowana szła ramię w ramię z Kminek, tuż za nimi szły Deszczyk i Skowronek, a przed nimi wokół Bylicy skakał wesoło jej syn. Przemierzali drogę, śmiejąc się i żartując, ale będąc również czujnymi, aby nic ich nie zżarło po drodze.***
Dotarli na bagna. Błoto lepiło im się do łap, żaby skakały gdzieś niedaleko. Krokus i Fiołek próbowali nawet jedną złapać, prawie im się udało, ale dostali łapami płaza po pyszczkach.
– Już prawie jesteśmy na miejscu. – rzekła Bylica, po czym przecisnęła się przez dwa bujne krzewy żarnowca. – To tutaj. – miauknęła szczęśliwa błękitna. Krokus podeszła do matki. Dostrzegła jakąś starą norę, wokół której znajdowało się pełno stosów z kamieni. Ale najbardziej imponujący był krąg zbudowany z kamieni, wokół którego w ziemię wbite były patyki. Sprawiało to, iż wyglądały one jak promienie. A na środku był wielki stos z ciemnych oraz bardzo jasnych kamieni. Na jego szczycie znajdowała się mieniąca w świetle skała. Jej blask zdawał się wręcz oślepiać.
- To, była nora, którą zamieszkiwała moja droga przyjaciółka, Nocne Pióro. Odnalazłam ją dzięki stosach kamieni, które budowała. Okazało się, iż obie kochałyśmy kamienie, i pojmowałyśmy ich potęgę, możliwe, że jako jedyne. Nocna była niska, starsza ode mnie, czarna w białe nieregularne łatki. Miała brązowe oczy, jak ty, Kminek. Za uchem zawsze nosiła jakieś piórka i inne takie. Była mi bliska. Ale zachorowała. A potem zwykły kaszel przeistoczył się w śmiertelną chorobę, czarny kaszel. – opowiadała ze smutkiem Bylica. – lekiem na to schorzenie była kocimiętka oraz jastrzębiec, ale nigdzie nie mogłam znaleźć żadnego z nich, gdyż była zima, a w zapasach ich nie miałam. Podawałam Nocnej rumianek, ażeby ją wzmocnić. Kiedy w końcu zdobyłam kocimiętkę…przyniosłam ją do niej…ale…ale było już za późno. Zmarła na moich oczach. To miejsce, to jej mogiła. Jestem przekonana, iż jej duch nad nami czuwa, podobnie jak Pląsająca Sójka, Orzechowe Futro, Sikorkowy Śpiew i każdy inny bliski który odszedł. Ale nie przyszliśmy tu, żeby się umartwiać. Nocna by tego nie chciała, prawda? Będziemy budować stosy kamieni, tak, jak niegdyś ona to robiła. Część z tych tu jest jej. – miauknęła błękitna. – No, to zabieramy się za budowanie!
Nocne Pióro…to była ciekawa postać. Czy polubiła by ich, gdyby nadal żyła? Czy pomagała by mamie w polowaniu? Była by dla nich ciotką, mimo braku pokrewieństwa, tak jak ona była siostrą Kminek? Z tymi myślami bura zabrała się za budowanie. Matka pokazała im co i jak, a potem już sami robili. Dobrze im szło. Na koniec matka wysłała Krokus po parę ziół, aby w drodze powrotnej nie musieli zbierać. Miały to być skrzyp, liście jeżyny na ukąszenie pszczoły, floks wiechowaty na kaszel i żarnowiec do robienia okładów. Oczywiście ten ostatni i ten pierwszy miała tuż pod nosem, więc zbierając je nadal widziała matkę. Potem przeszła się po terenie w poszukiwaniu dwóch pozostałych roślin, z sukcesem. Wróciła gdy słońce chyliło się już ku zachodowi.
- Już niedługo pójdziemy, ale najpierw zrobimy jeszcze jedną, bardzo ważną rzecz… dodamy kolejny pierścień wokół grobu Nocnego Pióra, i w około kolejne patyki. – miauknęła starsza – znajdźcie jak najlepsze! – dodała. Kocięta szybko zabrały się do pracy. Kiedy już zebrali odpowiednią ilość skał, ona i Deszczyk zaczęły układać, a razem z nimi Kminek, Fiołek, Skowronek i oczywiście Bylica. - Tęsknimy za tobą, droga przyjaciółko. Mam nadzieję, iż podoba ci się nowy krąg. – wymruczała smutno starsza. – powiedzcie pa waszej przybranej ciotce.
- Do widzenia, pani Nocne Pióro…- miauknęła cicho Krokus. Czy kotka ją słyszała? Czy widziała, jak wraz z resztą rodziny budowali stosy a później ten okrąg? Nie wiedziała. Chwyciła wraz z rodzeństwem zebrane wcześniej medykamenty po czym wyruszyli w drogę powrotną do domu, gdy słońce już chowało się za horyzontem.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz