*przed porwaniem*
Zbliżało się południe, ale kociaki nie były jeszcze zmęczone. Do tej pory powtarzali rośliny, które rosły niedaleko o różnych porach i mogły im pomóc; Kminek jak zwykle skupiała się najlepiej jak potrafiła, choć nie było to takie łatwe, gdy łapy świerzbiły ją, by pacnąć brata, który gderał, niezbyt zainteresowany wykładanym im tematem roślin na osłabienie. Ale krwiściąg mniejszy wydawał się ważny, a chciała wiedzieć, co zrobić, gdy nie jest sezon na niego, czyli w wiosnę i zimę. W końcu jednak to Fiołek szturchnął ją, prawdopodobnie w ramach negatywnej zaczepki, a ona z syknięciem odwróciła się do niego, cała najeżona i gdy zaczął uciekać, śmiejąc się, od razu rzuciła się w pościg. Mieli praktycznie wyrównane szanse, bo on miał przewagę bycia kocurem, jednak jego chęci zostania wojownikiem kończyły się na gadaniu i przechwałkach; ona, starsza z chorowitego miotu, robiła wszystko, by wykonywać treningi wręcz nadprogramowo. Pognali przed siebie w pole, kotka zdeterminowana, by chociaż go ugryźć albo przewrócić. Miała dość jego marudzenia i tego, jak chłodne podejście do niej miał po ujawnieniu jej pochodzenia. Dobrze, że przynajmniej nie zaczepiał Skowronek, bo by nie ręczyła za siebie i swoje małe pazury. Nie udało się jej go dogonić, choć była blisko, zanim oto zatoczyli koło i na drodze stanęła im Bylica. Fiołek wleciał prosto w jej łapy, a Kminek zdążyłaby może wyhamować, gdyby nie silna, spontaniczna chęć wbiegnięcia prosto w niego, by przyszpilić go choćby na kilka sekund do podłogi. Gdy wstali kontynuowali mordowanie się spojrzeniami, co przerwał im zirytowany głos matki
– Jeśli chcecie przerwę na rozładowanie energii to powiedzcie. – Kminek spuściła uszy i się wycofała, obracając bokiem do przyszywanego brata i krzyżując spojrzenia z resztą rodzeństwa, stojącą za plecami karmicielki. – Możecie wszyscy się pościgać, tak w ramach treningu. Bez pazurów i kłów, chyba, że coś łapiecie. Nie zgubcie się. – Kminek odwróciła spojrzenie, udając, że nie wie o co chodzi. Po chwili jednak uśmiechnęła się w stronę Krokus i Deszcz, po czym zaczęła uciekać, gdy tylko złapała ich wzrok, Fiołek całkowicie zapomniany. Usłyszała za sobą chichot i tętent małych łap, a na jej pysk też wkradł się uśmiech. Wskoczyła w wysoką trawę i już jej nie było.
[przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz