Nie chciał być gorszy, choć wszyscy pewnie tak o nim sądzili. Słabszy, płaczliwy, ogółem przegryw. Nigdy nie miał wysokich ambicji. Jak się urodził, bardziej chciał tylko trzymać się z dala od siostry i od innych. Zostając uczniem, nie widział siebie w roli wojownika, ale wiedział, że się nauczy jak walczyć i polować co już prawie opanował. Tylko teraz stracił prawie całą motywację, bo przyszło co do czego i za niedługo będzie gotowy do mianowania. Ale co potem? Dużo kotów zakładało rodziny. Rozmnażało się, by móc cieszyć się wychowaniem dzieci. Lubił małe koty, lecz wiedział, że nie ma szans na to, by mieć z kimś kocięta, to z racji nieodpowiedniego ciała. Cierpiał od początku, a teraz zdał sobie sprawę, w jak wielu sprawach będzie obrywał przez to, jaki się urodził. Wszyscy chcieliby albo potężnego wojownika, albo kotkę, która wychowa młode. Nie potrafił być ani tym ani tym, po prostu jest pustym wrakiem kota, który nie wie, co robić w przyszłości, kiedy w końcu będzie tym, kim być powinien. Stresowało go myślenie, że ktoś go zmusi do bycia którąś z tych opcji, bardziej zakładając drugą, bo nie był ani silny, ani zdolny. Nie potrafiłby żyć jednak potem ze świadomością, że urodził kocięta jako kocur. Czułby się zawstydzony oraz obrzydzony samym sobą. Nie lubił tego, jaki się urodził i koniec.
Co innego się robiło w życiu? Po prostu egzystowało? Jakby koty miały kolegów, znajomych, ale u niego był tylko Agrest, który według plotek oszalał. Zwariował. On jednak wiedział, że to nie wina syna Janowca, tylko pewnie przeżycia, bo spotkało go dużo złego. No i poza tym nie wierzył w to wszystko, Agrest, mimo iż był dalej od niego niż zwykle, nie zachowywał się aż tak inaczej... No może trochę.
Tylko czy to tylko jego spostrzeżenia?
Może naprawdę Agrest powoli stawał się szaleńcem i Kuklik starał się tylko odtrącić tę myśl? Jakby, uwielbiał go za to kim jest. Ostatnio nawet dopuścił do siebie myślenie, że chciałby się jeszcze bardziej do niego zbliżyć, czuł do niego pewną sympatię... Wracając, czy jego uczucia mogły psuć patrzenie na świat? Co jeżeli się we wszystkim mylił i Agrest potrzebował pomocy i przez jego tchórzostwo powoli się zatracał?
Nie chciał zawalić, chciał być tak silny jak reszta. Jego spojrzenie wychwyciło lekki ruch ogona Stokrotki. Westchnął cicho. Musi pokazać, że jest równie dobry jak inni.
Skoczył na nią pod czujnym okiem mentorki, obserwującej czy wszystko jest dobrze. Nie chciał jej zranić. Najbardziej zwinnie jak umiał, unikał ciosów ze strony kotki, sam atakował tam, gdzie uczyła go Jaskółka. Kurz wraz z pyłem unosiły się lekko w powietrzu. Ich futra były posklejane od potu, pełne piachu.
Ale wygrał, bo nie był aż takim zerem. Musiał pokazać, że jest wystarczający i udało mu się.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz