- Może chcesz, żebym cię oprowadził po obozie? - zmienił diametralnie temat.
Rozejrzał się po okolicy. Rzeczywiście przydałoby się poznać to miejsce. Jednak z drugiej strony nadal nie był pewien co do kocura. A jeżeli on też zniknie jak mama i zostanie sam, zagubiony na obcym terenie? Wszystko mogło się zdarzyć, a przecież wspomnienia poprzedniego dnia, nadal były w nim żywe.
Jego brat Mróz, widząc jak rozmawia z uczniem, podszedł do nich dodając mu otuchy. Rudo-biały był chyba jedynym z ich czwórki, który był... normalny? Kruk jak zawsze tylko siedział z boku, a Łasica... cóż. To była Łasica.
- Ktoś ty? - miauknął, na co albinos wyjaśnił kolejnemu kociakowi kim jest i co proponuję jego bratu.
Widział jak iskierki zainteresowania odbijają się w jego oczach. Spojrzeli na siebie i pokiwali głowami. Może dzięki temu lepiej zniosą to co się stało? Chociaż nadal miał trudności ze zrozumieniem, gdzie podziała się mama. Może był naiwny mając nadzieję, że ta niedługo wróci, ale był tylko kocięciem.
Łapka za łapką, kroczek za kroczkiem, obaj podążyli za białym. Z daleka można byłoby stwierdzić, że idą niczym małe kaczki za swoją mamą; niepewne i zlęknione otaczającego ich świata.
- Tu są legowiska. To należy do wojowników, to do uczniów, a to do starszych - wymieniał ich przewodnik, pokazując im wejścia do środka.
Zaglądnęli to tu, to tam; rzucając się w oczy. Dwa nieznane kociaki musiały budzić sensację wśród znających się kotów.
Chłód na początku był spięty, ale wraz z opowieściami starszego, który starał się im dokładnie wytłumaczyć czym był klan i jakie funkcję pełnią poszczególne koty, zaczął się odprężać. Nawet przez chwilę zapomniał o mamie, co było nie lada wyczynem.
- Ja chcę być wojownikiem! - miauknął Mróz, któremu humor też zaczął dopisywać.
- To ja też! - wtrącił się, pokazując bratu, że ma podobne ambicję.
- Spokojnie, każdy z was wkrótce nim zostanie. Ale musicie przejść najpierw trening - kontynuował.
Dla kociaka było to naprawdę pasjonujące. Będzie polował i walczył? Chciał już zacząć, nawet pokazał bratu ruch, który nauczył go Lśniąca Łapa; chociaż nie był idealny, a wręcz parodiował wyczyn ucznia. Mróz jednak był pod wrażeniem i sam spróbował powtórzyć po Chłodzie każdy krok i machnięcie łapą.
Zabawą mogło nie być końca, gdy nagle dobiegł ich czyjś niezadowolony głos.
- Porwali nas, a wy zachowujecie się jakby byli dobrzy! - Siostra stała w wejściu do żłobka, jeżąc swoją sierść, na widok każdego, który napatoczył się pod jej spojrzenie.
Cały zapał od razu ich opuścił. W pewnym sensie miała rację. Powinni trzymać się razem, a wybrali towarzystwo białego ucznia.
Zrobił niezadowoloną minę, zaciskając swój pyszczek, by nie wyleciało z niego jakieś nieodpowiednie słowo, które mogło zranić i Lśniącą Łapę i siostrę.
- To my chyba już pójdziemy, dzięki za oprowadzenie - miauknął Mróz, popychając Chłoda w stronę żłobka.
Van jeszcze odwrócił się za siebie, by spotkać czerwień oczu, która nie wyglądała już tak źle jak na początku przypuszczał. Miał nadzieję, że gdy mama się znajdzie i wrócą do domu, to będzie miał okazję jeszcze go spotkać.
<Lśniąca Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz