*przed poronieniem*
Serce kotki biło jak oszalałe. Miała ochotę przepaść. Zniknąć. Umrzeć.
Pyskatka nadal do niej mówiła. Z każdym uderzeniem serca wiedzy jak bardzo tamta ją gardzi Wilcza czuła jak traci panowanie w łapach. Chciałaby móc tego nie okazywać. Naprawdę. Chciałaby umieć tego nie robić. Wiedziała. Wiedziała, że to tylko jeszcze bardziej irytowało Pyskatkę. Że przez to jeszcze bardziej nią gardziła. Nienawidziła.
Ledwo pokręciła łbem z cudem rozumiejąc słowa dawnej wojowniczki.
— Dokładnie. — mruknęła kotka. — Mi też jest ciężko, bardzo, i nie ryczę jak bóbr, a medyk nie musi się mną opiekować co dwie sekundy. Swoim istnieniem pokazujesz, że nierudzi nie są niezależni.
Łzy zalały ślipia Wilczej Łapy. Wiedziała to. Wiedziała jak wiele kłopotów sprawia. Jak bardzo nią gardzą. Jak wielką hańbę im sprawia. Była nieudacznikiem. Ciężarem. Kłopotem. Powinna przepaść. Zniknąć, żeby nie robić wszystkim jeszcze większych problemów. Chciała przestać istnieć. Przestać oddychać. Przestać gnić na tym świecie. Była wrzodem. Pasożytem.
Paskudną i bezużyteczną wronią strawą jak powtarzała jej Piaskowa Gwiazda.
Paskudną i bezużyteczną wronią strawą jak powtarzała jej Piaskowa Gwiazda.
* * *
*po śmierci Muszego Lotu*
Wraz z ostatnimi wydarzeniami w Klanie Burzy Wilcza Łapa ledwo zmuszała się do opuszczenia legowiska. Strach i terror rósł każdego dnia. Morderstwa, próby morderstw. Rudzi, nierudzi, wszyscy byli przerażający w ślipiach zlęknionej kotki. Na drżących łapach była zmuszana do treningów z Orlikowym Szeptem, który z każdym wschodem słońca coraz bardziej tracił cierpliwość do siwiejącej kotki. Spanikowana uczennica straumatyzowana poronieniem i jego konsekwencjami nie potrafiła skupić się na treningach. Nie potrafiła myśleć. Wchodziła w koty i przedmioty nawet tego nie zauważając. Żyła, ale tak naprawdę nie istniała w tym świecie.
Dopiero Ona jej pomogła. Dała jej ciepło i miłość, której zawsze tak łaknęła. Zrozumienie i czułość, której wiecznie jej brakowało przez przedwczesną stratę matki. Była aniołem. Prawdziwym darem od losu. Wilcza nie wierzyła, że to działo się naprawdę.
Z jej pomocą wszystko stało się łatwiejsze.
Nadała sens w życiu. Pokazała co ważne. Kogo się wystrzegać. Na kogo się zamykać. Dawała cele. Misje, za których spełnienie czy chociażby próbę wychwalała i nagradzała.
Wzrok Wilczej Łapy utkwił w znajomej czarnej sylwetce. Ciarki przeszły przez ciało kotki. To nie było łatwe. Wciąż pamiętała słowa Kamiennej Agonii. Jej krzyk. Jej wrzask. Zawód i pogardę. Niepewny krok. Posiwiała łapa zbliżyła się do wojowniczki. Nie musiała długo czekać na jej reakcje. Para pełnych gniewu na wszystko ślip spojrzała na nią.
— Czego?
Wilcza Łapa położyła uszy.
"Dasz radę" odezwał się głos w jej głowie. "Nie bój się, agresją zakrywa się największe smutki i lęki. Niczym się tak naprawdę nie różnicie."
— J-ja... — zaczęła zachrypniętym głosem.
Czuła jakby zaraz miała wyrzygać własne wnętrzności. Ciężko połknęła ślinę, wpatrując się w drżące łapy. Nie mogła, nie mogła Jej zawieść.
— J-ja... j-j-ja... j-ja... chcia-... c-chciałabym... s-stać... s-sta-... s-stać s-się... ta-... t-taka... s-silna jak t-ty. — wydusiła z siebie z zaciśniętym ślepiem.
<Kamienna?>
Dopiero Ona jej pomogła. Dała jej ciepło i miłość, której zawsze tak łaknęła. Zrozumienie i czułość, której wiecznie jej brakowało przez przedwczesną stratę matki. Była aniołem. Prawdziwym darem od losu. Wilcza nie wierzyła, że to działo się naprawdę.
Z jej pomocą wszystko stało się łatwiejsze.
Nadała sens w życiu. Pokazała co ważne. Kogo się wystrzegać. Na kogo się zamykać. Dawała cele. Misje, za których spełnienie czy chociażby próbę wychwalała i nagradzała.
Wzrok Wilczej Łapy utkwił w znajomej czarnej sylwetce. Ciarki przeszły przez ciało kotki. To nie było łatwe. Wciąż pamiętała słowa Kamiennej Agonii. Jej krzyk. Jej wrzask. Zawód i pogardę. Niepewny krok. Posiwiała łapa zbliżyła się do wojowniczki. Nie musiała długo czekać na jej reakcje. Para pełnych gniewu na wszystko ślip spojrzała na nią.
— Czego?
Wilcza Łapa położyła uszy.
"Dasz radę" odezwał się głos w jej głowie. "Nie bój się, agresją zakrywa się największe smutki i lęki. Niczym się tak naprawdę nie różnicie."
— J-ja... — zaczęła zachrypniętym głosem.
Czuła jakby zaraz miała wyrzygać własne wnętrzności. Ciężko połknęła ślinę, wpatrując się w drżące łapy. Nie mogła, nie mogła Jej zawieść.
— J-ja... j-j-ja... j-ja... chcia-... c-chciałabym... s-stać... s-sta-... s-stać s-się... ta-... t-taka... s-silna jak t-ty. — wydusiła z siebie z zaciśniętym ślepiem.
<Kamienna?>
Chodź Wilcza, możemy razem zjadać rude dzieci <3
OdpowiedzUsuń