Obudził go poranny deszcz. Nie ma co! W Owocowym Lesie można było się zahartować, mieszkając na drzewie, które dopiero co rozwijało liście. Ziewnął, zeskakując na ziemię. Od razu skierował kroki do stosu ze zwierzyną, łapiąc w pysk całkiem dorodnego ptaka. Na pewno się Ziębie spodoba. Postanowił nie brać sobie śniadania, nie teraz. Musiał się zająć ukochaną, która od jakiegoś czasu, grzała tyłek w żłobku. Wieść o tym, że udało im się i zaciążyła był jak sen. Nadal nie mógł w to uwierzyć! Mimo to cieszył się bardzo, tak samo jak biała. Ciekawe jakie maleństwa się im urodzą...
Wszedł po cichu do środka, natrafiając na rozbudzone spojrzenie partnerki. Położył jej pod łapy posiłek, siadając obok.
- Nie śpisz? - zapytał.
- Skąd! głodna jestem i się tak zastanawiałam, gdzie byłeś. Ale na szczęście nie musiałam cię budzić, bo się zjawiłeś - zaśmiała się, od razu zabierając się za piszczkę. - Mmm... A nie było wiewiórki? O! Znajdź mi kosa i żabę.
Żabę? Chyba się przesłyszał. Wbił w nią zdziwiony wzrok, co musiało wyglądać głupio, bo pacnęła go ogonem po nosie.
- No co? Nigdy nie jadłam, a musi być pewnie smaczna.
- No dobrze... Postaram się coś znaleźć. - Otarł się o nią, po czym życzył jej dobrego dnia, wychodząc na polowanie.
Eh... i gdzie on miał zacząć poszukiwania? Nigdy na to nie polował. A jeśli jej zaszkodzi? Odkąd nabrała masy, strasznie mu marudziła. A to głowa ją boli, a to krzyż, co chwilę chcę jeść coś innego, wymyślając coraz lepsze potrawy. Ciekawe czy Nornica też tak się zachowywała... Jeśli tak... To jego ojciec musiał mieć ciężko, co oczywiście mu się należało!
***
Nie udało mu się dostać w swe łapy żaby, ale gdy tylko wrócił do obozu z kilkoma myszami, Zięba nie wyglądała na nieszczęśliwą. Chwyciła w pysk obie, zajadając się nimi ze smakiem. To było straszne... Tak pochłaniać tyle jedzenia. Ale przecież miała w brzuchu ich dzieci, więc co się dziwił...
Biała zakaszlała, co wzmogło jego czujność.
- Źle się czujesz? - dopytywał.
- No... W sumie powinnam odwiedzić medyka...
Westchnął. No tak. Wszystko na ostatnią chwilę, póki nie zauważy... Zaprowadził ją do Niezapominajki, która dała jej coś na kaszel i znów mogli cieszyć się chwilą razem.
***
Nadal nie mógł w to uwierzyć, ale dostał uczennicę. I to nie byle jaką. Córkę Kostki - kotki, która za bardzo za nim nie przepadała. Pewnie była zła, gdy się dowiedziała... Mimo to... Miał to gdzieś. Bardziej zdziwił go fakt, że Szyszka uznała, że był gotów poprowadzić kogoś przez świat. Szkolił się w końcu w dzikim Siedlisku Wyprostowanych, a szkolenie pod okiem Szyszki, było tylko korekcją jego błędów w brutalności. Może stwierdziła, że to, że Zięba była w ciąży, będzie idealnym treningiem przed prawdziwym ojcostwem?
Miał nadzieję, że nie nawali!
Ceremonie pamiętał jak przez mgłę. Nadal to do niego nie docierało! Od razu skierował kroki w stronę gniazd, na których spali uczniowie.
- Mrówko? Czas na trening!
<Mrówko?>
Wyleczona: Zięba
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz