Kawał.
Konopii nie trzeba było dwa razy mówić. Propozycja rozrywki była niebywale kusząca. Tylko co takiego można było zrobić. Starej, zarozumiałej Ostróżce przydałaby się nauczka.
— Masz jakieś propozycje. — mruknęła do kocura.
Biały wbił wzrok w niebo.
— Coś się znajdzie. — zielone ślipia spojrzały na miękką ziemię. — Może klasycznie robaki w legowisku?
Szylkretka uśmiechnęła się. Faktycznie dosyć stary numer, ale nigdy im się nie znudził. Teraz wystarczyło zadbać o odpowiednie robaki. Im dłuższe i włochate tym jej siostra będzie dłużej krzyczeć.
— Idealnie. To co idziemy na łowy? — szturchnęła białego.
Bocian zmroził ją spojrzeniem, ale w głębi duszy wierzyła, że jest tak samo podekscytowany jak ona. Ruszyła pewnym krokiem przed siebie, którego za uderzenie serca pożałowała, kuląc się z bólu. Biały podszedł do niej.
— Nie tak szybko, staruszko. — mruknął złośliwie.
Konopia spojrzała na niego z politowaniem.
— Powiedział cały siwy kot.
Brwi Bociana zmarszczyły się. Ogon kocura trzepnął w powietrzu. Wydął usta.
— Jestem biały, a nie siwy, lisi bobku. — burknął, ruszając do przodu. — Idziesz, księżniczko? Robaki same nie wskoczą do legowiska Ostróżki.
— Nie tak szybko, staruszko. — mruknął złośliwie.
Konopia spojrzała na niego z politowaniem.
— Powiedział cały siwy kot.
Brwi Bociana zmarszczyły się. Ogon kocura trzepnął w powietrzu. Wydął usta.
— Jestem biały, a nie siwy, lisi bobku. — burknął, ruszając do przodu. — Idziesz, księżniczko? Robaki same nie wskoczą do legowiska Ostróżki.
* * *
Patrzyła na pusty i zimny grób. Uschnięte kwiaty, które leżały tu jeszcze zeszłego wschodu słońca teraz zdawały się być porwane gdzieś przez wiatr. Nikt nie odwiedzał grobu Bociana. Nie po śmierci Wschodu. Konopia siedziała samotnie na mokrej ziemi.
— Tęsknię. Bez ciebie siedzenie w tym więzieniu straciło jakikolwiek sens. — miauknęła cicho do grobu, kładąc na nim świeże kwiaty. — Mam nadzieję, że spotkamy się za jakiś czas. — uśmiechnęła się smutno.
Musiała się zbierać. Już czas. Ostatni raz spojrzała na niewielki pagórek z kwiatami. Liczyła, że Poziomka chociaż raz odwiedzi swojego wujka.
żegnaj Boćku,
— Tęsknię. Bez ciebie siedzenie w tym więzieniu straciło jakikolwiek sens. — miauknęła cicho do grobu, kładąc na nim świeże kwiaty. — Mam nadzieję, że spotkamy się za jakiś czas. — uśmiechnęła się smutno.
Musiała się zbierać. Już czas. Ostatni raz spojrzała na niewielki pagórek z kwiatami. Liczyła, że Poziomka chociaż raz odwiedzi swojego wujka.
żegnaj Boćku,
eeee może kiedyś?
OdpowiedzUsuń