Z uśmiechem na pysku wsłuchiwała się w kłótnie braci. Rozkwitający Pąk nawet nie miała sił zwrócić im uwagi, gdyż ta zaciekła sprzeczna trwała już od wczesnego ranka. Według Motylka była to super sprawa, bowiem tamta dwójka mysich móżdżków znowu podpadała mamie, a ona jak zwykle wychodziła na najgrzeczniejszą. Miano najlepszego dziecka w oczach rodzicielki nie będzie takim łatwym do odebrania tytułem, skoro to czarna jest najlepsza. To było wiadome od samego początku, więc tortie dziwiła się, że tamci jeszcze mieli nadzieję.
- Wy to chyba nigdy nie dorośniecie - westchnęła niebieska, spoglądając na synów.
- Dokładnie, oni zawsze będą zachowywać się jak takie małe kociaki! Zero klasy i dojrzałości! - stwierdziła koteczka, chcąc jeszcze bardziej zaimponować matce. Na pysku dorosłej dostrzegła cień rozbawienia.
- Wy to chyba nigdy nie dorośniecie - westchnęła niebieska, spoglądając na synów.
- Dokładnie, oni zawsze będą zachowywać się jak takie małe kociaki! Zero klasy i dojrzałości! - stwierdziła koteczka, chcąc jeszcze bardziej zaimponować matce. Na pysku dorosłej dostrzegła cień rozbawienia.
- Dobrze, że chociaż ty mnie rozumiesz - miauknęła, trącając ją w bok noskiem. - Taka córka jak ty to skarb - oznajmiła. Serce tortie zabiło mocniej z dumy i powstrzymała się od przyznania na głos matce racji. Wiedziała, że składa się z samych zalet, więc mówienie jej o tym, tylko głaskało jej ego.
- Możecie się na chwilę uspokoić? - Rozkwit wstała, zwracając tym w końcu uwagę kłócących się braci. - Dziękuję. Chciałam wam przede wszystkim powiedzieć, że dzisiaj pozostawiam was pod opieką kogoś... innego - rzekła, przez co momentalnie zapadła cisza, a atmosfera zrobiła się bardziej napięta.
Cała trójka kociąt wpatrywała się w nią z zainteresowaniem, oczekując dalszych wyjaśnień.
- Kto? - odważył się w końcu zapytać Listek.
- Mój brat, a wasz wujek. Mleczowy Pył jest naprawdę miły, więc proszę, bądźcie grzeczni i nie naróbcie mi wstydu, dobra? Mogę na was liczyć? - powiedziała to delikatnie, choć w jej głosie dało się wręcz wyczuć błaganie.
- Spokojnie, mamo! Ja ich przypilnuję, by nie nabroili - obiecała szylkretka, przykładając łapę do klatki piersiowej. - Na mnie możesz liczyć.
- Wiem skarbie, wiem - westchnęła i wychyliła się przez wejście do żłobka. - O, Mleczyku! Jesteś już.
Do środka kociarni wszedł wysoki, liliowy kocur. Motylek skrzywiła się. Nie był podobny ani do matki, ani do babci. Miał kompletnie inny kolor futra, a jedyne, co mogłoby wskazywać na jakiekolwiek pokrewieństwo, to kolor oczy, bądź pręgi i ich ułożenie.
- A więc to jest Motylek, Listek i Jad. Na ogół są grzeczni, ale zdarza im się broić. Mam nadzieję, że nie sprawią ci problemów i jeszcze raz ogromne dzięki za to, że w ogóle chcesz je chwilę popilnować - miauknęła z wdzięcznością w głosie.
- Nie ma sprawy - udzielił krótkiej odpowiedzi.
Rozkwit liznęła na pożegnanie każdego z dzieciaków w czubek głowy i wyszła z kociarni.
Chociaż wciąż była tu Skrząca Nadzieja i jej dwójka córek, to obecność nowego kocura zdecydowanie wpłynęła na nastrój. Nawet Jad nie zaczął jeszcze marudzić, tylko czekał na jakieś wydarzenie.
- A więc jesteś bratem mamy? - Tortie postanowiła podjąć się rozmowy jako pierwsza. Musiała sobie w końcu wyrobić opinię o nieznajomym, a póki co mogła tylko uznać go za odludka.
- Tak - odparł, co wcale nie usatysfakcjonowało koteczki.
- Ale nie jesteś podobny ani do niej, ani do babci. Masz inny kolor futerka, dlaczego?
- To normalne, wasza trójka też nie jest kopią waszych rodziców. Czasami zdarzają się takie różnice - wyjaśnił spokojnie.
- Aha... - zamyśliła się. - Skoro jesteś wojownikiem, to możesz nam powiedzieć, czy jest to chociaż fajne? Są z tego jakieś korzyści?
<Mleczowy Pyle?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz