Futro na jej karku lekko się zjeżyło. Zaraz jednak je wygładziła. To niemożliwe, żeby ten tępy bachor szybko odgadł, że zamordowała mu matkę. Strzelał. Widziała przecież, jak męczył ciągle Słonecznikową Łodygę. Myślał pewnie, że w końcu trafi na mordercę. To mu się nie poszczęści, bo nie zamierzała się do niczego przyznawać.
- A ja zapytam inaczej. - Warknęła. - Jakie masz dowody na to, że to ja zamordowałam twoją matkę?
Zamilkł. Czarna podniosła brodę z triumfem, jednak widząc to rudy znowu się odezwał.
- Nie potrzebuję dowodów! - Powiedział z gniewem. - Przecież to oczywiste, że to zrobiłaś! Przejęła opiekę nad twoim rodzeństwem.
Wojowniczka teatralnie się uśmiechnęła, czując, że może jej beznadziejne zdolności w kłamaniu w końcu wyszły na wyższy poziom.
- Piaskowa Gwiazda nie byłaby dumna, że osłabiasz swoją warstwę roboczą. - Syknęła. - Oskarżasz byle kogo, bez najmniejszych dowodów, i myślisz, że wszyscy będą się ciebie bali. Na twoim miejscu poszukiwania mordercy zostawiłabym dorosłym. Ty jesteś zwykłym dzieciakiem.
- Uważaj, co mówisz! - Warknął. - Jestem mentorem twojego brata i...
- Tak, tak, przerabialiśmy to już - Przerwała mu. W głębi serca miała ochotę go rozszarpać za sam fakt, że przydzielono mu Wrzosową Łapę, ale nie chciała pokazywać, że jakkolwiek jej zależy. - Możesz go nawet wrzucić do rzeki, mam to w dupie. Moje rodzeństwo nigdy nie powinno istnieć. Było tylko wpadką rodziców.
Odwróciła się, zanim rudas zdążył ponownie zagrodzić jej drogę. Czuła, że na tej rozmowie się nie skończy. Ten idiotyczny głupiec myślał, że ma cały świat owinięty ogonem. Od najmłodszych lat był rozpieszczany i nawet nie wie, co to prawdziwa praca i wysiłek. Może gdy pieprzona Piaskowa Gwiazda zdechnie, to zrozumie, na czym polega życie.
**
po zgromadzeniu
Obudziła się. Promienie już świeciły na zewnątrz, jednak wciąż wiał nieprzyjemny wiatr. Powoli wstała. Popatrzyła się tylko raz na śpiącą Wilczą Zamieć. Po ostatnim zgromadzeniu nie wiedziała, co powinna czuć w stosunku do jednookiej wojowniczki. I wolała na razie w to nie wnikać. Rozżarzonego Płomienia w legowisku na szczęście nie było, i cieszyła się z tego niezmiernie, bo nie miała zamiaru kolejny raz widzieć jego okropnego ryja.
Była koło wyjścia z obozu, aby zacząć polować. Nie chciała budzić Gliny, żeby prosić go o wspólne polowanie. Jeszcze spał, a ona sama wiedziała, jak bardzo denerwujące jest, gdy ktoś budzi cię z samego świtu. Chciała zapolować tym razem sama. W klanie zbyt dużo tej samotności nie posiadała, więc tym bardziej była jej potrzebna chwila dla siebie.
Los jednak nie był szczodry. Gdy miała już zamiar wyjść, ustanął przed nią Rozżarzony Płomień. Czarna zjeżyła się na sam widok.
- Czego znowu chcesz? - Warknęła. - Mówiłam jasno, że nie obchodzi mnie, co zrobisz z moim bratem. Sam tylko sobie osłabisz koty, które przynoszą ci pożywienie. Trzeba być głupcem, żeby próbować grozić komuś w ten sposób.
Przyrzekła sobie, że zaora mu cały brzuch i rozrzuci flaki po obozie, jeśli ten kretyn zacznie ją znowu oskarżać o morderstwo.
<Żar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz