Po udanej randce, Pora Nowych Liści nastąpiła wcześniej dla Jaśmin, pomimo śniegu, mrozu i ponuractwa. Wszystko nagle stało się bardziej znośne, a uwierzcie, szynszylowe nienawidziło zimy całym swoim sercem. Przy Rdzawym Futrze czuło się najszczęśliwszym kotem wśród wszystkich czterech klanów, a może nawet i świecie. No i przede wszystkim zrzuciło największy ciężar, jakie dotąd nosiło - strach przed wygłupieniem i odrzuceniem; i lżejszy o to ciężkie paskudztwo mogło w końcu pobiec dalej.
Nim wróciło do legowiska wojowników, ich wzrok zahaczył o Zimorodkowy Blask, leżącego u medyków. Zajmował się nim Bluszczowe Pnącze.
- Tutaj! - zawołał "wujek". Zmartwione przybiegło do niego.
- Wujku, co się dzieje?
- Dostałem kataru - Zimorodek pociągnął nosem. - i muszę tu siedzieć. Jak poszła randka?
Jaśminowy Sen rozmarzyło się. Przez krótki moment było nieobecne.
- Było... super. - Potrząsnęło łebkiem. - A-ale nieważne. Wujku, jak się czujesz?
- Bywało lepiej i bywało gorzej - zaśmiał się. - Ale myślę, że było warto. Dla Śniegusia.
- Mam nadzieję, że szybko wrócisz do zdrowia. A Śnieguś był cudowny. Jeszcze raz dziękuję za pomoc!
Jaśmin odeszło, acz zamierzało odwiedzić chorego "wujka" następnego dnia.
***
Nadeszła Pora Nowych Liści, tym razem ta prawdziwa. Jaśminowy Sen zamieniło się z Zimorodkowym Blaskiem miejscami. "Wybity bark" - usłyszało od Bluszczowego Pnącza.
Jak to się stało? Cóż, tak się kończyło zgrywanie chojraka przed uczniem. Była wiewiórka, było drzewo, było desperackie polowanie na wiewiórkę... miało być szybko, bez zabawy w przyczajanie się, a wyszło, jak wyszło. Wpadło w poślizg, spadło z drzewa, a potem wylądowało u medyka.
Medyk kazał im leżeć i stresować się, czy Gorzka Łapa ma dobrego mentora na zastępstwo. Okej, współczuło mu bardzo - miał tyle kotów do ogarnięcia, a nie miał ani asystenta, ani ucznia. Było u niego dwóch świeżych uczniów z bólami stawów i jeden, który podczas treningu zwichnął sobie ogon. Ci uczniowie byli wkurzający... nie mogli przestać jęczeć, że ich wszystko boli. Cholera, nie ma, że boli. Jak tak dalej pójdzie to nikt nie obroni klanu!
- Stulcie dzioby, pieprzeni symulanci albo zaraz wam pokażę, co to prawdziwy ból stawów. - Straszyło ich, co skutkowało, acz tylko na chwilę. Dobrze, że Koguci Krzyk ich popierało. Ten to dopiero miał - oko mu spuchło. Bluszczyk twierdzi, że wdała się jakaś infekcja i w przeciwieństwie do uczniaków, po symulacji brak śladu.
Na mysie łajno, czy Jaśminowe Sen się starzeje?
Tak więc, leżało z okładem na barkach i mruczało pod nosem. Czasem odwiedził ich wujek Zimorodek, Fałszywe Serce i ukochana Rdzawa.
Chyba właśnie przybył Zimorodek.
<Zimo?>
Wyleczeni: Koguci Krzyk, Kozia Łapa, Mirabelkowa Łapa, Wężowa Łapa, Jaśminowy Sen
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz