Jeszcze wschód słońca temu obiecywała Wampirzej Łapie, że zostanie mianowany na wojownika. Dziś miała porozmawiać o tym z Jastrzębim Cieniem. Nie zdążyła. Klan Gwiazdy zabrał jej ucznia do siebie. Bo właśnie w to wierzyła. Że wypełniło się przeznaczenie kocura. Został klanowym kotem, wierzącym w Przodków i przestrzegającym Kodeksu i zasłużył na miejsce wśród nich, na Srebrnej Skórze. Teraz pewnie polował razem z nimi.
W przeciwieństwie do Pierzastej Mordki. Ale to już nie jej sprawa.
Deszcz kapał ze skały, pod którą schroniła się Jastrząb. Pod pretekstem zjedzenia wygrzebanej ze stosu, chudej nornicy (kocica trzy razy sprawdzała, czy nie zaczęła się już psuć), usadowiła się niedaleko wejścia do leża liderki. Poza modlitwą i patrolami, tylko to jej zostało. Obserwowanie Borsuczego Kroku.
Po tym, co stało się na zgromadzeniu, niebieska nie miała zamiaru odpuścić.
Jak na złość, w jej legowisku panował mrok, a kocica nie miała zamiaru go opuszczać. Jastrzębi Podmuch mogła wpatrywać się w ciemność do woli. Syknęła niezadowolona, odgryzając kawałek piszczki.
Gdzieś obok mignęła jej sylwetka Raniuszkowego Dziobu. Kocica wyróżniała się na tle wszechogarniającej szarości. Wojowniczka szła wolno przez obóz. Zdawała się być nieobecna - wzrok utkwiła w jednym punkcie między łapami, nawet nie patrząc, dokąd szła. Jastrzębi Podmuch wstała i podeszła do niej. Biała przypominała trochę ją samą jeszcze paręnaście wschodów słońca temu, zanim Potrójny Krok dał jej przywilej modlitwy przy kamieniu.
- Raniuszkowy Dziobie? - miauknęła, gdy kocica minęła ją, jakby była powietrzem. - Wszystko w porządku?
Jak w zwolnionym tempie, wojowniczka odwróciła głowę i nieobecne spojrzenie niebieskich ślepiów padło na Jastrząb. Biała zdawała się przestraszona, że ją widzi.
- Tak, jasne - odparła, ale Jastrzębi Podmuch wyczuła w jej głosie fałszywą nutę. - Wszystko w porządku.
Jak gdyby nigdy nic, kocica znów wpatrzyła się w punkt między swoimi łapami i tak samo powoli ruszyła dalej. To nie przekonało Jastrząb. Obserwowała, jak biała wychodzi poza obóz, żeby za jakiś czas… wrócić od drugiej strony i rozejrzeć, jakby bała się, że jest śledzona. To upewniło wojowniczkę w przekonaniu, że coś jest nie tak. Bardzo nie tak. Schowała się między legowiskiem uczniów i starszyzny, i obserwowała.
Raniuszkowy Dziób skierowała swoje kroki do legowiska medyka. Weszła do niego bezgłośnie, nie wołając ani Potrójnego Kroku, ani Deszczowej Chmury. Jastrząb odczekała parę uderzeń serca i zrobiła to samo, trzymając się w bezpiecznej odległości. W środku nie było nikogo. Weszła w samą porę żeby zobaczyć, że kocica kieruje się do pomieszczenia z Kamieniem.
Niebieska zamarła, przyciśnięta do ściany legowiska. Klan Gwiazdy ją wezwał? Ta myśl wywołała ukłucie zazdrości w sercu Jastrząb. Myślała, że tylko ona dostąpiła tego zaszczytu. Teraz czuła się mniej… wyjątkowa. Zganiła się za te myśli. Niezbadane są wyroki Klanu Gwiazdy, nie powinna też nikomu zazdrościć ich łaski, tylko się cieszyć. Cały Klan Wilka powinien się nawrócić. Dzięki temu…
Z zamyślenia wyrwał ją hałas. Spięła mięśnie.
W głębi pomieszczenia pojawiła się Raniuszkowy Dziób. Biegła, dysząc ciężko. Z Kamieniem w pysku.
Sierść Jastrząb momentalnie się nastroszyła. Wyskoczyła ze swojej kryjówki, prosto przed uciekającą.
- Zostaw to! - warknęła, zagradzając jej drogę.
Biała zamarła, zaskoczona. Rozejrzała się i zamknęła ślepia, odwracając łeb to w jedną, to w drugą stronę, jakby wsłuchiwała się w głosy, które tylko ona mogła usłyszeć. Dla Jastrząb wszystko stało się jasne.
Raniuszkowy Dziób ruszyła prosto na wojowniczkę.
- STÓJ! - wrzasnęła, rzucając się na białą. Nie mogła pozwolić jej się wydostać! Wojowniczka zrobiła zręczny unik i po raz kolejny spróbowała się przedrzeć. Jastrząb z trudem ją powstrzymała. Zdesperowana, krzyknęła na całe gardło:
- STÓJ, ZŁODZIEJKO! ZŁODZIEJKA! OPĘTANA! PRÓBUJE UKRAŚĆ KAMIEŃ OD KLANU GWIAZDY! POMOCY!!!
Z satysfakcją widziała, jak mina białej rzednie. Szukała drogi ucieczki, ale przed legowiskiem już rozlegały się głosy zaalarmowanych klanowiczów. Wtedy Raniuszek zrobiła coś, czego niebieska się nie spodziewała - zawróciła.
- WRACAJ TU!
W legowisku zrobiło się tłoczno od kotów. Po kilku uderzeniach serca obie stały przed leżem medyka, otoczone wianuszkiem wojowników. Gdzieś w tłumie wypatrzyła wściekłego Potrójny Krok, zaraz obok jego asystenta i Wiśniowego Świtu.
Raniuszkowy Dziób spojrzała na nią, jakby wojowniczka ją skrzywdziła.
- Jestem niewinna! - miauknęła, szukając wsparcia wśród zgromadzonych. - Rzuciła się na mnie jak wychodziłam od medyka!
- KŁAMIESZ! - przerwała jej Jastrząb. - Widziałam, że zakradasz się do medyka, więc poszłam sprawdzić, co planujesz! CHCIAŁAŚ UKRAŚĆ KAMIEŃ! Widziałam! Od rana zachowywałaś się dziwnie!
- Śledziłaś mnie?! - głos białej brzmiał słabo. - W-wariatka! Ona mnie śledziła! J-ja tak dłużej nie mogę!
Przez tłum przeszedł pomruk. Jastrzębi Podmuch aż się zapowietrzyła.
- Nie śledziłam cię, ty mysi móżdżku! Dziwnie się zachowywałaś, chciałam sprawdzić, czy wszystko dobrze! Była zupełnie nieobecna, jakby coś nią sterowało! - zwróciła się do reszty, szukając przychylnych spojrzeń. Nie znalazła. - Wyszła z obozu, upewniając się, czy nikt jej nie obserwuje, a później wróciła do medyka, żeby ukraść kamień! Gdyby mnie tam nie było…
- C-czyli jednak mnie śledziłaś! Źle się poczułam i chciałam iść do m-medyka, to wszystko! N-nie, nie mogę… - Kocica rozpłakała się na dobre. Momentalnie stanęła przy niej Wiśniowy Świt. Liznęła kotkę w policzek.
- Już dobrze, mamo. Już cię nie skrzywdzi - posłała niebieskiej zimne spojrzenie, w którym Jastrząb dostrzegła tryumf. - Nie płacz, proszę.
Wojowniczka tylko stała, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi.
- Obie są opętane! Widzicie! OBIE SĄ POD WPŁYWEM MROCZNEJ PUSZCZY! CHCIAŁY ZNISZCZYĆ NASZ KAMIEŃ, ODCIĄĆ NAS OD KLANU GWIAZDY! JESTEŚCIE AŻ TAK ŚLEPI, ŻEBY TEGO NIE WIDZIEĆ?! PRAWIE GO ZABRAŁA I TYLKO TO, ŻE BYŁAM OBOK…
- Wystarczy.
Niski, chrapliwy, głęboki. Znienawidzony.
Jastrzębi Podmuch uniosła wzrok, żeby skrzyżować go z zimnym spojrzeniem Borsuczego Kroku. Z jej gardła wyrwał się mimowolny warkot.
- Twierdzisz, że Raniuszkowy Dziób próbowała ukraść Kamień. Gdzie on teraz jest?
- W legowisku medyka. Porzuciła go, gdy zobaczyła, że nie ma szans go zabrać. - Niebieska nie odwróciła wzroku. Podobnie liderka.
- Sprawdźcie to - miauknęła. Rozległ się szmer. Pod wpływem jej spojrzenia, kilku wojowników niepewnie wyszło przed szereg. Po uderzeniu serca wahania, ruszyli do legowiska medyka.
- Jest tu! - rozległ się krzyk Gepardziej Cętki. - Trochę się przesunął, ale generalnie stoi na swoim miejscu - dodał, podchodząc bliżej reszty.
Jastrzębi Podmuch zjeżyła futro.
- LISI BOBEK! Odłożyła go żeby nie było śladów! Ale ja widziałam! WIDZIAŁAM! CHCIAŁA GO UKRAŚĆ! ZNISZCZYĆ!
Ciemnobrązowe ślepia patrzyły na nią bez cienia zrozumienia. Patrzyły, jakby to ona była wszystkiemu winna. Jakby ją… rozczarowała.
Miała ochotę wydrapać te oczy.
- SĄ W ZMOWIE! OBIE OPĘTANE PRZEZ MROCZNĄ PUSZCZĘ! ONA TEŻ! - wskazała liderkę. - TO WSZYSTKO JEJ WINA! GDYBY NIE ONA…
- Już, spokojnie - półdługie futro Dębowej Piersi na moment odebrało jej oddech. - Pójdziemy na spacer. Co ty na to? Deszcz śpiewa moją ulubioną piosenkę. Też ją lubisz?
Szarpała się jeszcze. Musieli zrozumieć. Wszyscy byli w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
Walczyła. Nie miała szans.
Poza obóz odprowadzało ją triumfalne spojrzenie Raniuszkowego Dziobu i Wiśniowego Świtu. I zagadkowy wyraz niemal czarnych, zimnych oczu.
<Klanie Wilka?>